że jej ślady odnaleźć można np. w oświadczeniach episkopatu na tematy społeczne czy w opozycyjnej publicystyce. I nie należy się temu dziwić, nowomowa atakuje mówiącego z różnych stron, nie można się od jej oddziaływania uchronić — nawet wówczas, gdy świadomie się odrzuca zarówno ją, jak i te polityczne praktyki, które ją zrodziły. Atakuje tym silniej, że była przez długie lata dominującym wzorem publicznego dyskursu na tematy publiczne. W takich jednak przypadkach przejmuje się nie reguły rządzące jej funkcjonowaniem, ale przejawy zewnętrzne. W każdym razie jest pewne, że w ostatnim dziesięcioleciu mamy w Polsce do czynienia z odbudową dyskursu publicznego, krystalizującego się w opozycji do nowomowy i na różnych terenach ograniczającego sfery jej działania.
Ograniczanie powodowane jest także przez to, że wzrósł społeczny krytycyzm wobec tego języka, co wiąże się z przemianami świadomości tak językowej, jak i społecznej. Wydaje się, że dzisiaj także ktoś specjalnie nie wyczulony na tę problematykę może uchwycić pewne właściwości mówienia władzy. Takie na przykład, jak uprawianie pustej retoryki, tzn. retoryki zastępującej działania, w której słowa odkleiły się od rzeczy i czynów, retoryki przypominającej śpiewy chóru operowego (wołania typu „dokonujmy reform” zamiast reform). Czy też — jak używanie z demagogicznych powodów słów nieodpowiednich, kłócących się z normalną praktyką językową (np. propaganda mówi częstokroć o strajkujących robotnikach tak, jakby byli terrorystami).
Mimo wszystko sfery oddziaływania nowomowy pozostają jednak rozległe. Jej sytuacja i funkcje w polskiej sytuacji politycznej są specyficzne, a właściwości różnią się niewątpliwie od jej wersji rosyjskiej czy czeskiej. Ojej położeniu decyduje to, że znalazła się w centrum konfliktu społeczngo i politycznego, co zmieniło w niej to i owo, nie naruszyło jednak rzeczy podstawowej — jest ona nadal językiem totalitarnej władzy i stanowi jej własność. I nadal jest przeciwieństwem dyskursu, który charakteryzuje dialogowość (tak jak ją rozumie Bachtin). Jest ona zawsze monofoniczna, także wówczas, gdy z pozoru przyswaja sobie elementy innych języków. Przyswojenie znaczy tu jednak — podporządkowanie (w nowomowie synonimami „podporządkowania” stały się zresztą takie słowa, jak „porozumienie”, „kompromis”, „dialog”). Jej konkretne realizacje mogą się krystalizować w skali dość szerokiej—od skrajnej agresywności do łagodnej i eleganckiej ugodowości, zasada działania pozostaje jednak nie zmieniona.
Leszek Kołakowski pisał w roku 1973 (w eseju Sprawa polska):
Sowietyzm buduje się jako taka właśnie sytuacja, w której wszyscy wiedzą, że nic nie jest i nic nie może być naprawdę w mowie publicznej, że wszystkie słowa utraciły pierwotny swój sens i że dziwić się temu nie należy, że można karalucha nazwać słowikiem a pietruszkę nazwać symfonią, wówczas zaś zgrozę i osłupienie budzi odkrywca, który karalucha karaluchem nazwie, a pietruszkę pietruszką. Tam właśnie sowietyzacja zbiera żniwo, gdzie za wyczyn umysłowy i moralny albo za ekstrawagancję szaleńczą uchodzi publiczne użycie słów w ich zwykłym znaczeniu; gdzie jest rzeczą samą przez się zrozumiałą, iż mowa publiczna nie ma zgoła nic wspólnego z „prawdziwym życiem’'
To prawda, dzisiaj już w Polsce karalucha nie można nazwać słowikiem, a pietruszki — symfonią. Sytuacja językowa jest składnikiem sytuacji politycznej — także pod tym względem wiele się zmieniło od czasu, w którym Kołakowski napisał cytowany esej. Nowomowa istnieje nadal, ale odbudował się niezależny dyskurs publiczny.
A oddziaływanie pieriestrojki na nowomowę? Perspektywa polska nie jest zbyt dogodna, gdy chce się odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu wiele z tego, co w Rosji wniosłapieriestrojka, w Polsce istnieje od lat i nie występuje pod tym szyldem. Jak się zdaje, pieriestrojka oddziałała na język, wpłynęła choćby na zniknięcie wielu podstawowych formuł (np. kluczowego w okresie Breżniewa „realnego socjalizmu”) i poszerzyła możliwości mówienia, w tym o sprawach, które do tej pory stanowiły tabu, nie zakwestionowała jednak nowomowy. Jest ona nadal monofonicznym dyskursem oficjalnym, którego właścicielem i prawodawcą jest partia. Nie wiem, czy nowomowa jest reformowalna, wiem natomiast, że zniknąć ona może wtedy tylko, gdy nastanie demokracja. Demokracja bez przymiotników.
lipiec 1988 5 L. Kołakowski Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań, Londyn 1984, s. 302.
135