wymienia on „arogancki, pełen woluntaryzmu, nie oglądający się na skutki społeczne system działania ówczesnego kierownictwa rządu”. I „arogancja” weszła do słownictwa wypowiedzi rozrachunkowych czy też — jak się teraz mówi — dokonujących „rozliczeń”. Formuły w rodzaju „arogancja rządu”, „arogancja kierownictwa” czy „arogancja władzy” pojawiają się często — i to w tekstach różnego rodzaju (ze sformułowaniem „arogancja partii” jednak się nie spotkałem). Wykrystalizowanie się takiej właśnie formuły trudno było przewidzieć, zwłaszcza gdy się pamięta o sakralizacji władzy, charakteryzującej nowomowę. Przykładów tego rodzaju jest zaskakująco dużo. Łączą się one z procesem szerszym, a mianowicie operowaniem takimi wyrazami, jak „władza” (i słowami znaczeniowo zbliżonymi lub—w pewnych kontekstach —jej synonimami) czy „kontrola”. By ująć rzecz w kategoriach przestrzennych: władza zawsze znajdowała się „nad” — i ta jej pozycja stanowiła podstawę retoryki. „Nad” znajdowała się zarówno wtedy, gdy stanowiła podmiot czynności, jak i wówczas, gdy była jakby odbiorcą działań, których podmiotem mieli być podwładni. Usytuowanie władzy tylko „nad” miało oczywiście rozmaite konsekwencje językowe, przede wszystkim w dziedzinie frazeologii. Otóż teraz kształtuje się inna frazeologia w tych wypowiedziach, które mówią o stosunkach władzy ze społeczeństwem. Nie jest już ona tylko podmiotem rozkazów i przedmiotem hołdów, powiedziałbym, że chce o sobie tak mówić, jakby była nie tylko „nad”. Wzorcową formułą tego typu wydaje mi się zdanie: „władza (bądź partia) musi odzyskać zaufanie społeczeństwa (bądź zabiega o odzyskanie zaufania społeczeństwa)”. Podobne przekształcenia obserwujemy w używaniu słowa „kontrola”: „kontrola nad” przekształca się w „kontrolę przez”.
Osobna — bardzo rozległa dziedzina — wiążąca się bezpośrednio z kryzysem nowomowy, to szukanie słów i formuł, za pomocą których można byłoby mówić o nowych sytuacjach społecznych, niejako przez nią nie przewidzianych. Nowomowa nie jest przystosowana do ich obsługiwania, co powoduje konieczność wypracowania nowych formuł, poszukiwania takich słów, które pozwoliłyby nie tylko z nieprzewidzianych zdarzeń zdać sprawę, ale także oddziaływać na krystalizujące się procesy społeczne. Powoduje to powoływanie do życia formuł i słów niekiedy po prostu przypadkowych. Zjawisko to było szczególnie wyraźne w wypowiedziach dotyczących związków zawodowych. W tygodniu poprzedzającym podpisanie porozumień, kiedy było już wiadomo, że podstawowym żądaniem strajkujących robotników jest utworzenie nowych związków zawodowych (nazywanych jeszcze wówczas wolnymi), w oficjalnych wypowiedziach klasowymi nazywano te, które są przez władze popierane. Można przyjąć, że w tym kontekście „klasowy” znaczyło tyle, co „aprobowany przez partię”.
r
ijgP
było także stosować opisowej formuły „związki zjednoczone M 3 • i a
j. wszakże, iż sprawa jest bardziej skomplikowana. „Klasowe godowe” to niewątpliwie archaizm terminologiczny, ukształ-w całkiem innej sytuacji historycznej. Jak się zdaje, przymiotnik reaktywowano po prostu z braku innego określenia. Nie można
związkach rządowych” czy „związkach partyjnych”, ale nie
KojT\ skoro ta właśnie związkowa centrala stanowiła przedmiot • iizejs2®] krytyki. Nie pozostawało nic innego, jak mówić choćby §11 o związkach klasowych. Nie chodziło o konkretną treść tego ^jęnia, ale o to przede wszystkim, by jednej nazwie przeciwstawić inną. °jJggowych związkach zawodowych” (czy — obocznie — o „klasowym JA zwyżkowym”) mówiono także po podpisaniu porozumień. W ostat-tygodniach formuła ta pojawia się sporadycznie, przede wszystkim deklaracjach związków występujących z CRZZ. Obecnie związki te Ajeśla się bardziej neutralnym przymiotnikiem „branżowe”, choć i on nie >, całkiem niewinny.
Ów brak formuł adekwatnych i usankcjonowanych przez tradycję sprawia, je niekiedy pojawiają się słowa i formuły całkiem przypadkowe w danym kontekście i w istocie pozbawione głębszej motywacji. Można się domyślać, je znalazły się w danej wypowiedzi tylko dlatego, że piszący nie miał na podorędziu nic innego. Tak np. autor jednego z artykułów stwierdził, że do nowego ruchu zawodowego przenikają pośrednicy, którzy chcieliby nadać mu niewłaściwy kierunek. Dlaczego właśnie „pośrednicy”, z tekstu nie wynika, nie wiadomo bowiem, między kim mieliby pośredniczyć. Chodziło po prostu o jakieś nazwanie tych osób, dla których nie żywi się sympatii, o użycie takiego słowa, którego konotacje są raczej negatywne. V tym użyciu „pośrednicy” stanowią hapax legomenon, ta inicjatywa nazewnicza nie została podjęta, choć można sobie wyobrazić, że znalazła kontynuatorów — i zadomowiła się w języku oficjalnym nawet mimo to, że znaczenie do tego nie upoważniało. Tego rodzaju ulotnych inicjatyw nzewniczych pojawia się obecnie sporo, co tworzy kontrast z praktykami obowiązującymi w nowomowie z czasów mniejszej lub większej stablizacji.
1 jest to znowu szersza sprawa. W oficjalnych wypowiedziach występuje słownictwo, które dotąd nie miało do nich wstępu. Jest to może najdobitniejszy dowód załamania nowomowy w jej dotychczasowej postaci. W wielu tekstach, zwłaszcza w przemówieniach, pojawiają się słowa i formuły owyraźnym zabarwieniu stylistycznym: jest to styl kościelny. Czymś zgoła ekstraordynaryjnym, zwracającym uwagę swą niecodziennością, jest formuła .pokora partii”, która mogła się pojawić tylko w kraju o tak dużej i żywej tndycji katolickiej. Wykrystalizowały się nawet wokół niej polemiki:
101