3147162844

3147162844



trio nie ogląda się na żadne mody ani trendy, bo skoro 2/3 składu zarabia na życie w zespole Andrew W. K.. to w Intoxicated nie muszą już iść na żadne kompromisy. I fajnie, taka muza też jest potrzebna, nawet jeśli w fizycznej formie trafi do raptem 250 maniaków/ kolekcjonerów. Mamy tu więc ultraszybkie tempa, czasem przechodzące w blastowe zrywy ("Smash The Linę", "Grab The Ropę"), dyskretne nawiązania do death ("Walled") i black metalu ("Stuck In Modę"), pojawiają się też mocarne zwolnienia, takie chwile wytchnienia przed dalszą nawałnicą ("Helis Reward", "Yuck"). No i Erik Payne. wokalista tak szalony, jak to jest tylko możliwe w thrashowej estetyce, też robi tę przysłowiową różnicę -skrzekliwy ryk w "Helis Rcmmr to tylko jeden z dowodów. Aż szkoda, że to tylko sześć utworów i niespełna 20 minut muzyki - naprawdę mogli dodać jeszcze trzy-cztery numery i sprokurować drugi album, ale cieszymy się z tego, co jest. (5)

Wojciech Chamryk

Iron Angel - Emerald Eyes

2020 Mighty Muac

Cztery albumy od 1985 roku to dorobek niezbyt imponujący, nawet jeśli LPs "Hellish Crossfire" i "Winds Of War" są wciąż hołubione i doceniane przez fanów speed metalu. Z perspektywy czasu można jednak stwierdzić bez ogródek, że Iron Angel stać było na jeszcze więcej - dobrze więc, że grupa zaczęła niedawno nowy rozdział. Dwa lata temu ukazał się album "Hellbound". teraz mamy kolejny, jeszcze ciekawszy "Emerald Eyes". Dirk Schróder, jedyny członek oryginalnego składu Anioła, podąża tu w sumie w ślady Protector, bo kilka lat wcześniej Martin Mis-sy reaktywował grupę w zupełnie innym składzie, regularnie wydając kolejne albumy. W Iron Angel też nie było mowy o sentymentach -część dawmych muzyków już nie żyje, niektórzy porzucili granie lata temu, więc frontman zwerbował kolejnych, zarówno doświadczonych, jak i młodszych. Ta mieszanka dotarła się na poprzedniej płycie, by teraz zadziałać już na 120 %. Przed sesją nagraniowy pojawiały się zapowiedzi powrotu do korzeni grupy i faktycznie, coś jest na rzeczy, bowiem Iron Angel nie dość, że łoją tak jak kiedyś, to w dodatku znacznie ciekawiej. Podstawy jest rzecz jasna wciąż siarczysty speed/thrash, jak w "Sacred Slaughter","Sacrificed" czy w utworze tytułowym. Zespół potrafi jednak zagrać jeszcze mroczniej niż kiedyś ("Fiery Winds Of Death"), chętnie nawiązuje też do tradycyjnego heavy lat 80. ("Demons"), nie zapominając przy tym o wyrazistych melodiach ("Descend", "What We're Living For"). Dirk jest w formie. a upływ czasu nie miał jakiegoś znaczącego wpływu na jego wyższe rejestr)', chociaż momentami śpiewa znacznie niżej, jeszcze agresywniej niż kiedyś. Nie można też nie docenić gitarowego duetu, Roberta Altenbacha i nowego w składzie Nino Helfricha: wiele tu świetnych riffów, a i ognistych solówek ("Sands Of Time"!) też nie brakuje. Pewnie gdyby wydali ten materiał w 1988 roku mogliby myśleć o metalowej ekstraklasie, ale tu i teraz "Emerald Eyes" słucha się równie dobrze. (5)

Wojciech Chamryk

Iron Stream - Mystic

2019 Oclcncc

Pamiętam, jak swego czasu trochę kpiliśmy z dokonań kapel heavy metalowych z tzw. Demoludów. Teraz wstyd, bowiem owe kapele pozostawiły nasze daleko w tyle i czasami człowiek marzy aby los był dla naszych równie przychylny. Iron Stream to zespół, który działał w latach 1988 - 1995, przez ten czas nagrał cztery płyty studyjne. Reaktywował się w roku 2015 i dołożył kolejne dwa albumy. Iron Stream nie zdobył jakiejś dużej popularności, przynajmniej poza Rosją, a to dlatego, że nie wyszedł z poza granice swojego kraju. Taką przepustką miał być "Mystic", krążek, który jest angielską wersją tego rosyjskojęzycznego wydanego w roku 2018. Nie wiem czy tak będzie ale powinien przynajmniej zwrócić uwagę thrashmaniaków. W rozpoczynającym tytułowym utworze pierwsze, co zwraca moją uwagę to nawiązanie do Testament a później do power/thrasho-wego Ragę. Tych odniesień na płycie jest więcej, wymienię jedynie Słayer i Overkill. ci co lubią łamigłówki niech szukają dalej. Jednak to nie taki thrash jest sednem muzyki rosyjskich thrasherów. Muzycy Iron Stream głównie dążą do technicznej formy swojego thrash metalu, które kojarzy się z Voi Vod, Mekongd Delta czy Coro-ner. Nie jest to łatwe granie, kompozycje są gęste od ciętych riffów oraz miażdżącej technicznej sekcji rytmicznej, od czasu do czasu powietrza wpuszczają różnorodne dysonanse. Generalnie Rosjanie budują jednostajną i transową aurę, co nie daje efektu przebojo-wości czy porywającego thrashowe-go szału. To nie ten rodzaj thrashu. Brawa dla muzyków za technikę i sprawność. Gratulacje można złożyć również producentom i inżynierom dźwięku. Płyta nie wypada źle na tle innych współczesnych produkcji. Można czepiać się do wokalisty, dość przeciętny, ale znakomicie pasuje do klimatu, w którym zanurzyła się cała muzyka "Mystic". Myślę, że wyrobione ucho maniaków techno-thrashu zaakceptuje propozycję Iron Stream i zagłębią się w całości tego krążka, bo właśnie tak go się słucha. Mnie to granie sprawiło dużo przyjemności, jednak jestem wstanie wyobrazić sobie brak zrozumienia i akceptacji dla propozycji Rosjan. To nie jest muzyka głównego nurtu thrash metalu. Temu krążkowi daleko do najlepszych dzieł VoiVod czy Mekong Delta ale wstydu nie przynosi, a wTęcz dostarcza wiele dobrych wibracji. (3,7)

W\m/

Iscariota - Legenda

2020 Dcfrrac

Koleje losu Iscarioty utwierdzają mnie w przekonaniu, że czasem warto przeczekać gorszy okres czy nawet cofnąć się, aby z tym większym impetem uderzyć ponownie. Kilkuletnia przerwa na przełomie wieków najwyraźniej wyszła zespołowi na zdrowie, bowiem od po-wTOtnego albumu "Pół na pół" z roku 2007 jego dyskografia powiększa się regularnie, a najnowsza płyta "Legenda" jest najciekawszą w jego dorobku. Jeśli ktoś pamięta sosnowiecką formację z pierwszych kaset "Głodgad" i "Cosmic Para-dox" po czym nie śledził już jej późniejszych dokonań, może przeżyć nie lada zaskoczenie, gdyż obecnie gra ona thrash/heavy metal - surowy, mroczny i intensywny, ale nie pozbawiony też melodii. Efekty są wyśmienite, bo trwająca 43 minuty, składająca się z ośmiu utworów płyta - aż prosi się o winylową wersję, nie tylko z racji okładki autorstwa Jerzego Kurczaka - porywa od początku do końca, wypełniaczy na niej nie uświadczymy. I to niezależnie od tego, czy zespół gra bardziej tradycyjnie, tak jak choćby w "Jestem bogiem", intensywniej, thrashowo (świetny opener "Nie jestem nikim szczególnym") czy wchodzi na najwyższe obroty, dopełniając thra-showe łojenie blastowymi zrywami ("Międzyświat"). Na poły balladowy "Nie pytaj mnie" z wokalnym udziałem Karoliny Andrzejewskiej z Batalion DAmour oraz "Lodowa mgła" to z kolei łagodniejsze, chociaż też do czasu, oblicze Iscarioty, dowody na to, że w lżejszym graniu też nie brakuje im pomysłów. Skoro wspomniałem o gościach - na "Legendzie" słyszymy aż siedmiu dodatkowych gitarzystów: Piotr Radecki czy Krzysztof Pistelok wspierają Iscariotę już po raz kolejny, z tych nowych najbardziej znany jest chyba Jacek Hiro, a warstwa solowa poszczególnych utworów na pewno jest dzięki temu jeszcze bardziej urozmaicona. No i ta zmiana za bębnami -Krystian Bytom to perkusista, którego w naszym metalowym światku nikomu nie trzeba przedstawiać, a tym bardziej wspominać, jak strona rytmiczna wszystkich kompozycji zyskała dzięki jego udziałowi w tej sesji. Dopracowanej muzyce towarzyszą niebanalne teksty, zdecydowanie odbiegające od metalowej średniej, tak jak choćby "Legenda (nic nie zostało zapomniane)", "Nie jestem nikim szczególnym" czy "Międzyświat". W pełni zasłużone: (6), nie widzę innej opcji.

Wojciech Chamryk

lt'sAlie - Lilith

2020 ROAR!

Giorgia Cołleluori jest już całkiem znana, choćby z tras "Rock Meets Classic" czy z racji niedawnego zasilenia Sinner i nagrania z tym zespołem płyty "Santa Muer-te". Teraz ta młoda - raptem 25-letnia - wokalistka wydała debiutancki album solowy, łącząc na nim swe różne fascynacje muzyczne. Zyskała w tej inicjatywie nie lada wsparcie: nie tylko ze strony ojca. doświadczonego perkusisty Camillo Cołleluori, ale też gitarzysty Raffaello Indri (Elven-king), a do tego Mata Sinnera, producenta i współautora materiału. Efekt to hard 'n' heavy z odniesieniami do rocka gotyckiego i momentami pop musie, płyta całkiem udana. Akurat mnie podobają się te najmocniejsze, mroczniejsze utwory w rodzaju "Fire",

RECENZJE


HMP


187




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DEMOTYWATORY Kardynał Stefan Wyszyński powiedział: "Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie
DSC04219 wymienia on „arogancki, pełen woluntaryzmu, nie oglądający się na skutki społeczne system d
File0061 116 mazarstwa, nieprzydatnego do niczego w polityce krajowej, nie oglądając się na inne kat
I Liceum Ogólnokształcące im. Marii Skłodowskiej-Curie w Szczecinie „Człowiek nigdy nie ogląda się n
6 (1998) i zbudowaniu pozytywnego obrazu siebie. Jeżeli dziecko usłyszy pochwałę, że ani razu nie sp
skanowanie0015 2 bmp NIGDY NIE BAW SIĘ NA JEZDNI ANI W JEJ POBLIŻU.
administracji, ale mimo to nie zgadzali się na żadne ustępstwa i odchylenia od przyjętych przepisów,
2. Osoby praktykujące politykę: osoby, które nie wypowiadają się na temat polityki, ani w mowie
• Ziemie, które po kongresie wiedeńskim nie znalazły się na obszarze żadne ) autonomii. ■- Dopisz do
bezpieczeństwo013 NIGDY NIE SAW SIĘ NA JEZDNI ANI W JEJ POSLIŹU.
CCF2013101415 aby nie ważyli się na żadne «iigle». Eguchi spędza sześć nocy przy boku sześciu różny
zdrowie, jednak brak rzeczywistych działań. Wiedza często nie przekłada się na przekonania ani posta

więcej podobnych podstron