DSC04240

DSC04240



proboszcz, alr. piękny i wspaniały kościół (chciałoby się powiedzieć: kościół na miarę naszych czasów) — i rzeczywiście kamera ów ładny, nowoczesny kościół pokazuje. Z intencją niedwuznaczną: to, źe jest taki duży i piękny, wierni zawdzięczają kandydującemu sekretarzowi. I tu zaszła zasadnicza przemiana: członkowie partii, w której ateizm był do niedawna ideologicznym obowiązkiem, przekształcili się w ludzi pobożnych, sprzyjających Kościołowi, dbających o interesy wiernych. Ale nie była to metamorfoza jedyna. Zwłaszcza na początku kampanii eksponowano wątki ekologiczne: Czerwoni przekształcili się w Zielonych. Zaiste, trzeba by pióra Owidiusza, by o tak niezwykłych przemianach opowiadać.

Kandydaci w większości przedstawiali się jako ludzie głęboko zatroskani o różne, wciąż nie rozwiązane problemy naszego życia codziennego. Jeden chce naprawić osiedlową drogę, inny zapewnia, że wybuduje studnię, słynna telewizyjna dziennikarka z niezwykłą oryginalnością i śmiałością komunikuje swym wyborcom, że jest przeciw kolejkom przed sklepami. Motyw budowania, traktowany alegorycznie, cieszy się sporym wzięciem. Jakiegoś kandydata spod Łodzi pokazuje się na tle domu, który świeżo sobie postawił. Przesłanie jasne: gdy go wybierzecie, z podobnym oddaniem, energią i rozumem budować będzie Polskę. Linia propagandowa jest wyraźna: kandydaci partyjni mówić mają o tym, co należy do codzienności, co znajduje się w zasięgu ręki, wszelkie problemy ogólne stają się nieważne. Nie trudno zorientować się, jaka jest podstawa tego rodzaju działań agitacyjnych. Wynikają one ze słynnej petite phrase Rakowskiego, głoszącej, że Polaków interesuje nie stół okrągły, ale dobrze zastawiony. Sprawy ogólne, społeczne, ekonomiczne, polityczne—po prostu są im obojętne. Retoryka małości, jaką tu obserwujemy, była wynikiem takich właśnie żenujących wyobrażeń na temat polskiego społeczeństwa.

Ale obok towarzyszy zatroskanych tym, że w Iksinowie sklepy są za krótko otwarte, wystąpił typ inny. Swojego rodzaju zdobywcy, ludzie sukcesu1, dzielni przedsiębiorcy, przysparzający i sobie, i państwu pieniędzy, ludzie przypominający bohaterów powieści tendencyjnej z czasów wczesnego pozytywizmu. Tutaj wzorem pozytywnym jest już nie robotnik, którego przez dziesięciolecia przedstawiano na plakatach pierwszomajowych, ale rzutki dyrektor, który potrafi robić forsę. Ba, zdobywanie pieniędzy przedstawiane jest jako cnota, bogactwo (niemal w równej mierze co pobożność) stanowi argument na rzecz kandydata. Nawet zlepowski chudy literat, Piotr Kuncewicz, udziela w swym plakacie wyborczym rad, jak zostać milionerem (jak na literata przystało, czyni to w rymowance). I tutaj dochodzi do głosu podobne rozumowanie, co w przypadku tego człowieka, który wybudował sobie dom. Skoro ktoś umie zdobywać pieniądze jako szef przedsiębiorstwa (własnego czy państwowego, granica dziwnie się zacierała), to będzie odpowiednim posłem bądź senatorem, jednym z tych, którzy wywiodą polską gospodarkę z kryzysu.

I zatroskani, i zdobywcy odznaczali się jedną przynajmniej cechą wspólną: najchętniej zachowaliby swoją przynależność partyjną w dyskresji. Towarzysz profesor Pastusiak, zapytany w telewizyjnej audycji „Otwarte studio” przez młodego człowieka, czy należy do partii, przyznał się do PZPR z najwyższą niechęcią. I od razu zapewnił, że jest rekomendowany nie przez partię, ale inną organizację społeczną (bodaj towarzystwo miłośników Kanady). Dodał też, że jest autorem czterdziestu książek (biedaczek zapomniał, że większość z nich to broszury propagandowe, demaskujące amerykański imperializm). I to stało się regułą: kandydaci partyjni z uporem oświadczali, że zostali zgłoszeni przez jakieś mniej lub bardziej neutralne organizacje czy stowarzyszenia; należało się domyślać, że posiadanie czerwonej legitymacji stanowi wynik jakiegoś przykrego zbiegu okoliczności lub wręcz działania fatum, bo tak naprawdę, to są przyjaciółmi dzieci czy wielbicielami Kanady. I tutaj właśnie obowiązywała zasada udawania kogo innego niż się jest. Niemal zniknęło słowo „partia”, ustępując miejsca „koalicji”.

Miało to dla retoryki wyborczej znaczenie szczególne, gdyż partia postanowiła budować swą propagandę usuwając się w cień, nacisk kładąc na walory poszczególnych kandydatów3.1 tutaj aspiranci do parlamentarnych foteli przedstawiać musieli bądź biografie puste, oczyszczone z wszelkich realiów, bądź po prostu fikcyjne, jak ów sekretarz dbający o to, by kościół w nowej dzielnicy był piękny i okazały. A także dalekie od tych wzorców, które dotąd lansowano. Kryzys komunistycznego kodu personalnego ujawnił się w trakcie tej kampanii wyborczej z siłą wyjątkową. Nie jest to jednak zjawisko odosobnione, stanowi część kompleksu dużo większego, a mianowicie rozpadu języka ideologicznego.

3

Propaganda komunistyczna znalazła się w sytuacji osobliwej, skoro dane jej było wystąpić w tradycyjnej roli tylko połowicznie: mogła dokonywać różnego rodzaju manipulacji wobec przeciwnika, działanie pozytywne 5 Choć ich także przedstawiano często w sposób nader ogólnikowy. Stąd osobliwe przez swą nieokreśloność wezwanie: głosuj na najlepszych.

141

1

Tak np. aspirujący do fotela senatorskiego Andrzej Bem przedstawiał się jako człowiek sukcesu, za którym właśnie ludzie sukcesu powinni się opowiedzieć. Może z jeszcze większą wyrazistością czynili to dwaj inni startujący w Warszawie zawodnicy — Olaszewski i Tuderek.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lata gimnazjum wspominam jako coś wspaniałego i niepowtarzalnego. Chciałoby się choć na chwilę wróci
ekspert perswazji6 168 kompleksowych rozwiązaniach z zakresu windykacji należności. Chciałbym się z
Zobacz, jaka ogromna pitka! Chciałbyś się nią pobawić? Na razie pomaluj tę zabawkę. Jakie
76127 Smokobójca okładka2 Pacyński SM(xko#oje AKażdy wie, jak zabić smoka. •Cazdy głupi chciałoby si
skanowanie0220 zadanie apostolskie Dowiedz się, na którą godzinę ks. Proboszcz zaprasza nas do kości
rozmiarów poszerzył się kościół na zachodnim końcu o całą objętość wieży, a na wschodnim końcu o
232 domionyotóm, lubo za późno, już chciałem się do Warszawy wybierać, gdy nadspodzianie znalazłem
RZYM 103 gdyby łan zdecydował się potwierdzić plotki na temat mo jego wyglądu. Nie chciałam, żeby k
Scan0035 (11) I wtedy zrozumiałam. Oczywiście. Pewnie zrozumiałam nawet wcześniej, ale nie chciałam
IMGd44 Rychło jednak ta radość i spokojność poczeł się kmazyć. Czas płynął, a nowy świat nie ch

więcej podobnych podstron