zainteresowania socjologii okazał się postęp ludzkości w cza-s[e.<^Comte rozpoczął od idei,.iż rna miejsce stała ewolucja gatunku ludzkiego polegająca na coraz pełniejszym urze-czywistnią niu natury ludzkiej). Zajmował się problemem porządku tej ewolucji. Otóż, jeśli się nawet przyjmuje, że taka ewolucja istnieje, nie można tego stwierdzić^tak długo, jak długo nie ma nauki, jję ewolucję mnźna więr. uczyrkć przed-jniotem badań tylko jako koncepcję^)nie 7p& gzęcż}
j
I chodzi tu istotnie o najzupełniej subiektywne wyobrażenie, ponieważ ów postęp ludzkości nie istnieje. *Tym, co' istnieje i jest dostępne obserwacji, są natomiast poszczególne społeczeństwa, które rodzą się, rozwijają, umierają niezależnie od siebie /Jeżeli nowsze społeczeństwa są tylko kon-tynuacją społeczeństw wcześniejszych, każdy typ wyższy mógłby być rozpatrywany jako proste powtórzenie typu bezpośrednio go poprzedzającego — z dodaniem jeszcze czegoś. Można więc byłoby ustawić społeczeństwa w szereg, łącząc razem te spośród nich, które osiągnęły ten sam stopień rozwoju, a stworzona w ten sposób seria mogłaby być uważana za reprezentatywną dla ludzkości. Fakty nie przedstawiają się jednak z taką skrąjną prostotą. Ludf który przychodzi na miejsca innego ludu, nie jftM prostu przedłu-. żrninn-icco drugiego uzupełnianego kilkoma cechami nowymi. Jest inny, ma pewne nowe właściwości, nie ma pewnych właściwości dawnych, Tworzynową indywidualność, a wszelkie odmienne indywidualności, nie będąc jednorodnymi, nie mgBI. należeć do tej samej serii ciągłej czy tym bardziej jedynej. Następstwa społeczeństw nie da się przed-mwió w postaci Unii geometrycznej; przypomina ono raczej drzewo, którego konary rosną w różnych kierunkach. Jednym słowem, Comte wziął za rozwój historyczny swe własna o nina pojęcie, niezbyt różniące się od pojęcia po-
■
r tocznego. Oglądana z daleka historia istotnie przybiera f łatwo ten wygląd seryjny i prosty. Widzi się tylko jednostki, I które następują jedne po drugich, idąc w tym samym kie-I runku dzięki swej niezmiennej naturze. A ponieważ nikomu [ nie przychodzi na myśl, że ewolucja społeczna mogłaby być czymś innym niż rozwojem jakiejś idei ludzkiej, całkiem naturalne wydaje się jej określenie przez ideę, jaką ludzie f tworzą sobie na jej temat. Otóż postępując w ten sposób, f nie tylko pozostaje się na gruncie ideologii, ale także daje p socjologii za przedmiot pojęcie zgoła niesocjologiczne.
( j§BŚnGfi£)odrzuca to pojęcie, ale wprowadza na jego miejsce C inne, podobnie utworzone. ^Przedmiotem nauki czym on 1 nie ludzkośćT lecz sppłępfeństwępDefi n inje je wszakże w taki ■ sposób że rzecz zostaje wyeliminowana i zastąpiona nie-p zależnym od jej badania wyobrażeniem. Wysuwa on mianowicie jako zrozumiały sam przez się wniosek, że ..społe-S czeństrao istnieję tylfcp wtedy, gdy do przehywania obok;
' 1 siebie dołącza się współpraca”, że tylko tą drogą związek jednostek staje się społeczeństwem w ścisłym tego słowa znaczeniu1. Następnie, biorąc za punkt wyjścia zasadę, iżjwspółpraca jest istotą życia społecznego dzieli on społeczeństwa na dwie klasy odpowiednio do charakteru dominującej w nich współpracy. „Istnieje — powiada on jj- Współpraca żywiołowy, która zawiązuje sieibez rozpiysłu^y trak-"
I . Jje dążenia do osiągnięcia prywatnych celów: istnieje także j) Współpracą wprowadzana świadomfo która zakłada wy-raźne rozpoznanie<£elów wspólnych”"^ Pierwsza klasę spo-
49
The Principles of Sociology, D. Appleton and Co., New York, II, s. 244. [Patrz polskie wydanie z roku 1888 pt. Pierwsze zasady, przekład J. K. Potockiego], s Tamże, HI, s. 244.