18
Motali# jednym ciziom czytać, zbyt powszechnieją, znńdxą wkońcu; należy odrywać się i Wracać do nich a wtedy dopiero ocenisz należcie szczerość; rzewność, głęboki smutek; niekłamane uczucia; niewyczerpalność ponęcsłów; zręczne przeh i elanie; dowcipne, niezwykle stosowanie jednego i tego samego zdania do najrozmaitszych pojęć i okazów. Zaczyna stale od najzewnętrz-niejszych. polskich, ziemskich, a przechodzi w górne, duszne, zbawienne, niby jak średniowiecze Pismo św. poczwórnie, historycznie, alegorycznie, tropologicźnie (moralnie) i analogicznie (mistycznie) wykładało. O zależności od źródła niema i mowy: przysłowie łacińskie czy polskie służy za pretekst, co najwyżej za painkt wyjścia; dalej brnie autor własnym torem, a coraz innym, często wcale niespodzianym.
Olbrzym Moraliów miał się dzielić na księgi; ukończył tylko pierwszą, znowu w pięciu częściach; zaczął ją 1688 r.; każda część objęła po kilkaset rozpraw; w pierwszej części są krótsze, później ooraz dłuższe, liczą czasem kilkaset wierszy. Każdemu wypisał przysłowie polskie albo łacińskie* które oddał odpowiednim polskim a w braku tegoż przetłumaczył dosłownie. Księgę wtórą zaczął 25. października 1695 r., t. j. w 71 roku życia; i ją na części podzielić zamyślał; zostało przy pierwszej. Zaczął ją stosownie od zdania: czego dokończyć nie możesz, lepiej nie poczynać. Rozprawia najpierw o tym, że czas i skończone, nietylko niedokończone rzeczy, choćby z najtrwalszej materji, niszczy*; biada nad zagubą tylu ksiąg, nad »okęszeniem« innych, głównie Pisma św., które, ze strachem rzekę, czytać zakazano, które duchowieństwo sobie, wyłącznie przy-
właszcza. »Na toż drugi raz« o człowieku prawi, co żadnej miozc żętej wedle ciała 'nie skończy1! roboly«, bo śmierć wszystko uprzedza. »Na toż trzeci raz« o sobie prawi:
Lecz mówiąc o kim, i sam siebie nie zapomnę,
Jeśli też ta przypowieść nie należy do mnie,
Gdy w ostatniej starości, w siedmdziesiąt lat sześci Poczynam drugą pisać księgę przypowieści,
5 Gdy w piersiach wsiadanego śmiertelny gra gądek,
Ręka drży, zgasił kuchnią niestrawny żołądek,
Gdy zwierzchne i wewnętrzne zmysły swą moc tracą, śmieją się na Parnasie, na mą patrząc pracą,
Żem się na nią ośmielił, Helikońskie dziewki...
10 I to mniejsza, choć będą w mojej ścienie szpary,
Zatka mchem kto lub rzecze: nie mógł lepiej stary. Przyjdzie li, wprzód nim skończę, pójść do grobu z światu? Zawołano go, rzecze, do Pana z warsztatu...
Pocznę, nie uważając śmierci spolialu —
15 Inaczejby poczynać nie trzeba pacierza:
Któż wie, jeśli go skończy, jeśli weń nie zmierza Ta pani wolno władna...
Podobne zwierzenia o osobie własnej w Momliach o wiele częściej zachodzą niż w Ogrodzie, lecz przeważnie nastrojone na jednę nutę, nieutulonego żalu w osieroceniu, po utracie synów i córki; co kilkanaście kart
w. 3 czyhaj 71, nie 76, bo Potocki rymowi dokładność zawsze poświęcał, poetom, malarzom i myśliwcom wolność zmyślania stale warował, po dwudziestu z nich razem kopą Igarzów mianował, w. 5 aądek, muzyk, w. 6 niestrawny, nietrawiący.
w. 9 helikońskie dziewki, muzy, ale Hełikon i Parnas rozmaite, odległe góry. w. 14 spolial, rozbój, łacińskie.
Rymy w oryginale lepsze dla oka, bo tu zastąpiliśmy je formami nowszemi czy popruwnemi gramatycznie.
O*