30
ko\\vm obciążał nieraz swe wywody. Obok łych mneg-iM. z którymi coraz na plac wyjeżdżał, szczególnie w Moralictch. uprawia! niezliczone kalambury w Frasz-hach a wszędzie i »anagramy« z przestawiania liter nip. Michael — Jam Lech. na Korybuta! Jan Sobieski: — usiane skiby, i t. p.); natomiast nie pisuje raków, ech (raz wyjątkowo) i innych podobnych sztuczek; i bajka mu obca, tylko kilka błahych, jest i polityczna między niemi, spłodził.
Wedle smaku czasu i dla niego nie istnieje proza polska. Dobra dla kazania i modlitwy a z łaciną przemieszana do mowy i listu, obok łaciny poważnego zastosowania, jak np. w Rozmowach Artaksesa Lubomirskiego, jeszcze nie ma, prawa bytowania samoistnego nie zdobyła. Że Potocki i prozą dobrzeby władał, dowiódł w rozpoczętym, lecz rychło rzuconym dziełku, niby rozdziale z jakichś przyszłych Nowych Aten Chmielowskiego, o mitologji. Ale jego prozaiczna przedmowa, górna a sążnista, do Wojny Chocimslciej, to chyba parodja, tak po makarońsku wypadła, wiele gorzej jeszcze niż Paska pamiętnik. I nie poznajemy w niej poety, co w wierszu makaronów unikał. Że ten wiersz często na rymowaną prozę zjeżdżał, szczególniej znowu w Moraljach jak niegdyś w początkach, zawodu, odpowiada stylowi czasu i zadaniu poezji, pouczania.
VI
POTOCKI JAKO SATYRYK
Czegóż uczył? Katechizm jego życiowy lak mało zawlklany jak i literacki. Na kobietę np. patrzy z góry,
w duchu średniowiecza, tylko na Ewę pominąć; przecież i Arjanie polscy w XVII w. roztrząsali pro i contra, czy kobieta człowiekiem? Nie mają oglądy, uczoności, chociaż i wiersze już piszą:
To im, że nie umieją, wadzi, po łacinie:
Lepsze męskie o wodzie niili ich o winie,
Które jeśli zowiemy poetyckim koniem,
Kiedy nań nie wsiadają, cóż niewiastom po niem?
Kobieta konno, to w dawnej Polsce, jak i w dawnej Rosji, rzecz niesłychana...
Cnotliwa, trzeźwa żona, nie śmiejcie się panie 1 Za koncept, papier, pióro, za kałamarz stanie.
Choć. sama nic nie pisze, dość że nie przeszkadza,
Nie kłóci, nie hałasi, mężowi dogadza.
j
Najhardziej na zakonnice sarka, odmawia racji bytu ich klasztorom a szydzi z nich jako z papug, co łacińskie, niezrozumiałe szepcą pacierze i może o deszcz proszą, kiedy sucha potrzeba. Rodzice odpowiadają za dzieci, więc w winnym rygorze je dzieTżą (chociaż sam higdy ręki nie podniósł na własne); oni kojarzą małżeństwa, gdzie najpierw pytać o obyczaje, wychowanie, kto »ją« rodzi a potem dopiero o posąg; o urodzie, o skłonności niema mowy; tego nadstawić winien posag (»trzaska dobrze zaprawna uchodzi w pasztecie«!) a »szpetna cnota wyższa nad lamy i nad altembasy« (drogie tkaniny). Pożytkom wyjazdów zagranicznych, klóre nawet Rej uznawał, wręcz przeczy; młodzież oduczy się chyba swego a niedouczy niczego dobrego — odstraszały widocznie przykłady, złe wyjazdów skulki, o jakich nieraz wspominał, w Fraszkach jak i w Mora-