T y r ■ I •
V
Jwsca* 8ig pytunz, Juk byś tego Nip wiocJsditl, co.4 uczynił ledwie fllyehtmogo. fi Uewlcsz «ię, gdy lu szpadli przy spruwledllwońcl Wcimlr i ciebie powinni] pomstę niewierności,
Ty r iii
Widy niech wprzód wiem przyczyny co by lo takiego Uczyniło mnie Jednym celem gniewu twego.
A m I n t u i
Azaż nie wiesz, coś zrobił, kiedym tej piękności Tu uwu/.uł konterfekt, która mej miłości Jedynym była celem, a ty z gorliwości Wydarłeś go, czy był II przykład takiej złości?
Tyrali
Ja?
A m 1 n t a *
Ty, mówię, zdrajco ledwo porównany,
Byłeś w tej zawziętości tak nieubłagany, UUl
Żeś śmiał złamać przyjaźni prawa świątobliwe 1 wywrzeć na ich despekt twe myśli zdradliwe.
Wróć mi, zdrajco, konterfekt!
Tyrili
Ani mi się śniło,
Ani wiem, czy cię piekło na mnie przepuściło, Kr mi d a wchodzi,
A m i n t a i
Wróć mi, mówię, konterfekt, bo tę zaostrzoną Wnet w sercu swym poczujesz szpadę utopioną.
A to co? A takież to pasterskiej wolności Są pociechy, a też to tu są szczęśliwości?
Tam, gdzie cicha niewinność 1 łaskawe trzody Miałyby być obrazem miłości 1 zgody, ^
Aż ja widzę żelaza, pomsty, niewierności, Zabójstwa, zdrady, gniewy 1 rozliczne złości!
Porzuć, mówię, tę szpadę, aza się to godzi Pasterzowi, co z laską, a nie z bronią chodzi?
A ml n tai uklęknąwszy
Owo pod nogi twoje, bogini łaskawa,
Rzuca ręka żelazo 1 serce oddawa,
Ot, to serce, któreś niedawno zagniewane Widziała, Jest twym wdzięcznym okiem skrępowane Słońcem, mówię, nie okiem, od którego taje,
Bo dla niego z żelaza już się woskiem staje, *** Ikarem twych promieni, a w morze miłości Dawno wpadłszy, ot, tonąc, żebrze twej litości Spofjjrzej, wdzięczna bogini, czyjej II to cienie Są ofiary i czyje to wyobrażenie,
Które u twego boku widzę uniżony?
Jam ci to ów niewolnik, twym snem zniewolony, Którego serce oczy twe zwycięskie sławi,
A Jeśliś tyło mogła śpiąca, cóż na Jawi!
Hrmlda
Wstań, pasterzu, i pierwiejś twą zbytnią śmiałością Siła zgrzeszył, 1 teraz niepasterską złością.
210