IW:
.Myj
niojsi. dziej' światoburcy; depcą po nich, / dawnej okazalej sp». dumnie się natrząsając; krwawym bułatem nowe rządy na ziemi^ jif i głośniejszą jeszcze surmą obwieszczają przyszłym wiekom^'1 i imię. Cóż się stało z ludem zwyciężonym? — Jest jeszcze, ||1| jeSo jestestwo w nic nie rozwiało, przechodzi dopiero drugą ko|cj rozdział bytu. Zwiedzionemu, strąconemu z widowni działaj , losu zakreśliła eiaśniejszą sferę na omylnym obrazie, w cieniu pt w ego życia — niejako we śnie politycznym. Tak może przetrwaj set lat. Z czasem atoli i te ostatki jestestwa ulegną zagładzie. Bo^j niemoc) przechodzi naród do ciemniejszych jeszcze krain... H| ten lud w powodzeniu swoim, za dni szczęśliwszych, nie miał^J mędrca, żadnego dziejopisa, żadnego wieszcza lub artysty, zagj^ pochybnym zatraceniem pamięć jego imienia — zginą szczątki s. ków.
IWszędzie natura przemawia do człowieka. Pełno tych znaków^ roazeniu. Można by jeszcze to roznoszenie się na dwoje uważa; słabą i niejako instyktową dążność natury do refleksji; ap^ mniej owe igrzyska natury, owe fantastyckie przeobrażenia zdaj. być godłem władzy intelektualnej człowieka, którą refleksją wiemy, która sprawuje: że możemy mieć uznanie s a m y ć h sj| w naszym jestestwie.1
Rzecz ta zostaje w związku nierozdzielonym z przedmiotem, który będę roztrząsał. Jest zawikłana, a ledwo tknięta piórem polskim: czyż zdołapi moją myśl jasno i zrozumiale dla każdego czytelnika wyrazić?
LNatura przychodzi do refleksji”. To przedsięwziąłem okazać.
Kiedy myśląc wiemy myśl swoję. i uważamy wszelkie jej poruszenia, tak iż wszystko, co się wewnątrz nas dzieje, jest nam dobrze znajome, i z tego co-chwila zdać sobie sprawę możemy: uwaga ta wewnętrzna jest re fl eksj-ą./Przynajmniej takie znaczenie przywiązujemy do wyrazów: „zreflektuj się — rozważ, co myślisz — przyjdź do siebie”. Są to prawie jednoznaczące wyrażenia w polskim języku.
Jakże natura przychodzi ku tej refleksji?
W pierwszym poruszeniu, w początkowych tworach nic ma ona u-znania samej siebie. Jest, a nie zna swego jestestwa. Działa, a nie zna działań i poruszeń swoich. Jednak statecznie ku temu zmierza. Iskrę ognia, błysk światła zawarła w twardym kamieniu, dźwięk w metalach. Światło, dźwięk są niejako duszą rzeczy; materialność tych istot dwuznaczna, wątpliwa. — Jest to najpierwsza, najodleglejsza reprezentacja pewnego intelektuałizmu w przyrodzeniu.12
(W naturze widzimy postęp nieprzerwany od bezwładności do życia; 6 a w samym życiu ileż odmian, ile modyfikacji! )
Długi szereg jestestw rozdziela nieme głazy od rozumnego człowieka. Ale tę całą przestrzeń jedna linia przebiega. Ten cały przestwór zapełniony. Nie masz żadnej przerwy, żadnego skoku. Żadnego ogniwa w tym łańcuchu nie brakuje.
Przeto; „między tym, co jest, i tego, że jest, nie wie", a tym1.„co jest, i wie, że jest", zachodzi ścisły związek. — A za-tem:/natura przez stopnie pośrednie przechodzi od martwej materii do ® pojęcia; od punktu, na którym nic ma jeszcze uznania samej siebie w jestestwie swoim, do punktu, na którym sama siebie r o z u m i e, z którego pojmuje działania swoje — na ostatek: w którym uznaje się w swoim jestestwie. J
Jako cień drzewa rozściela się na płaszczyźnie i jak się obraz tego drzewa maluje w ruchomym strumieniu, tak cała natura z wszystkimi tnemu ziemianinowi, który dobrą, żyzną rolę lichym zasiewa ziarnem. — Rzecz dziwna i godna z wielu miar uwagi: że nawet w języku polskim owo principium essendi ei cogilandi wyszło za naszych czasów i z używania, i rozumienia Polaków. [Principium cogilandi el essendi — zasada myślenia i bytu: traktat X. Jabłonowskiego — Traktat o Niepokalanym Poczęciu (Braniewo 1722) Justyniana Wincentego Antysta w przekładzie Jana Stanisława Jabłonowskiego (1669-1731). Zob. Nota edytorska.]
4?
46
.Mieć uznanie samego siebie w swoim jestestwie”. — W polskim języku nic na ps/ego i dobitniejszego, zdaniem moim. wyrażenia na oznaczenie tego. co łucinnini mia przez: Conscieniiam sui. a Niemcy przez słowo także złożone Bewussiscin. 0 nazywano to u nas p r z e ś w i a d c z e n i e m: ale p r z e ś w i a d c żeni e nie mała; czy. Idzie tu o to. żeby wyrazić: że wiemy, i ż j es t e ś m y. czyli: wiemy sio s l e s t w i e naszym. Zaś przeświadczenie (wyraz przez wszystkich znają mi pisarzy polskich używany w omylnym rozumieniu) znaczy tylko: że wiemy, iii m y; a zatem wyraża tylko principium cogilandi. a nie principium cogilandi cl essendi.l nego wiedzieć się w myśli, czyli wiedzieć, znać myśl swoję. a co innego pojmowaćsięii śli, i w jestestwie zarazem. Wreszcie po co stwarzać dla filozofii polskiej ( jeżeli ją kiedy wiek będziemy mieli mimo nasz odwieczny wstręt ku wszelkiej ITIozolie/ności)WJW wy. kiedy jest stary nierównie lepszy? To uznanie samego siebie w j csUjjj swoim znalazłem w Skardze. Birkowskim i innych znakomitych pisarzach, którzy.# jąc się z kacerstwcm w Polszczę, samym trybem polemicznych roztyrek bardzo sł(ł zabrnęli w subtelności teologiczne. Szczęśliwie oni nakłaniali mowę ojczystą do wył1 pojęć wysokich, oderwanych, cienkich. Stąd korzyść dla języka niemało ważna? śmy tylko z niej rzetelny pożytek wyciągnąć umieli. Wiele takich wyrazów znaleźć®1 w jednym np. traktacie X. Jabłonowskiego. Ale my wolimy stwarzać wyrazy rzeczo®1 czne dające rozumienie niżeli przenikać do szezerej istoty polskiego języka w dzt1 pod tym względem nicoszaeowanych. starych pisarzy naszych. Podobni w tym nicu®