worowi zbiera swoich, — Wyruszają.__jy
hraiii po kozacku, świadomi języka, łaciaci* , J bierze. , ij i i . * “ a,v z nimi \i c°iscv
ciemnicic. Jeden t ruchanych apiegów oli«,uic CcS »
igdy
y /^ w tym c
czenta po Błędnych drogach. Naprowadza ich PolaWw
Drugi wystrzałem znak daje. W
j QS0by Mjmą na chwilę i chwilowe wzbudzą okla-,ej 'Ub tość głęboko pomyślana, głębokim rozmysłem artysto-'* vlk°c0 mnjeniu nie ulegnie. Nadać ruch masom, rozwikłać znp a|e misterstwo geniuszu. Genetyczna, rucho-
0 ^ jak umiejętność, tak poezja. Ten genetyczny, rodza-^ nlUfcter postrzegam w poemacie Goszczyńskiego; ti tej przyczyny^ juinl się policzyć je do rzetelnych ozdób literatury polskiej, \j9c bynajmniej słusznego zarzutu niepoprawności, owszem, niac go nawet dalej do samego tej powieści układu, gdzie rzecz.
jr^ ku końcowi, nie tak jasno i zrozumiale wy łuszczona, jak by r i należało. Znać pośpiech tu i owdzie, znać skwapliwość; a z tego rodzą się nieszykowność, ustyrki, zboczenia.
* powie kto: „nie godziło się prostego Kozaka wysadzać na bohatyra vinatu!“ — W czym atoli nie masz nic przeciwnego zamiarom auto-
otaczają liczniejsi 'nieprzyjaciele. Zaczyna się bitwa* wh hu^Nt^ pożar zamku. Szwaczka już go był dobył, zapalił i p0si^ się za rządczynią, którą zbrodnia obłąkała, zginął razem^ Uga%J i większą swoich częścią pod stropami przetlałego gmachu 2 ^ ^
£Kozaków, jakimi byli w istocie, stawia przed oczy nasze. To jedynie $\ na celu, tego dokazał. Bohatyrem poematu może być nie tylko £ozak, ale nawet żebrak, włóczęga. Komuż rześka postać tego Nebaby
Szeroka na niebie łuna czerwonego blasku płomieni n Nebabie. Rozpacz kieruje jego uderzeniami i nowych sił mu i nia w pojedynkowych zapasach z mężnym Polakiem, który, pałasz, zrazu ustępuje natarczywości przeciwnika, lecz po chwili | ] jego szablę i tej szczątkami liczne rany mu zadaje. Nurzający własnej krwi ataman Kozaków słyszy głos Kseni, która od dawnfl bitw ie z boku się przypatry wała. Nie broni jej przystępu; owszem, w przemożności swojej w takim położeniu, zmyśla obojętność dla uW
nia zadaniem nowej rany nienawisnego widziadła, zesłanego jakd* kosztownej burce, w wytwornym atamańskim stroju, komuż się nie z podziemnych krain na kaźń za przeszłe jego grzechy. Po czym sa,Moba? Któż go wśród hajdamackiej czerni nie rozróżni z dumy na .Uttara zmw4v i dostaje się wmpc Polaków, Qddział jego zme5ionyrMtf0k oblicza krasie? Jak sam zwierzchni Pan polski tak przed panem cy spieszą ku ruinom zamku. Żadna pomoc uratować by go nie zdołau fordy, duszą był dziewcząt i wieczornic 13S, Ten czarny wąsik jego. Lecz zwycięzcy chcą i mogą ukarać sprawców takiego spustoszenia,hL nad różowymi zwija się ustami, ten wzrok, co przy brwiach ciemnych rych wzięli w niewolę. Gruzy zamku przemieniły się w warsztat kaioU tak raźnie odbija, ten kształt postawy spiętej burką, co się tak wydaje ski. Do sprawiedliwości przydano okrucieństwo wbiciem na palponadluwspaniałym pochodzie, jak maszt bajdakum lecącego w zawód bramą zamku ży wego jeszcze Nebaby. Innych uszykowano w biesiadni i wiatrem po Dnieprze'. Nie prawdziwyż to wizerunek? Nie zajmujące, jące niby grupy, żeby na placu łupieskiej sprawy swojej wśród wolnyól & trafne schwycenie rysów narodowych i charakterystycznej fizjo-płomieni konali. Nebaba na palu wbity tyle miał jeszcze przytomność,! nomii narodowej? — „Szczęśliwa, którą zaczepi uprzejmie; szczęśliwsza, że mógł widzieć wszystko, co się koło niego działo. Wówczas tonotrifoórą uściśnie; najszczęśliwsza, której wstążeczkę w sełedec137 za-oszpecona raną wysuwa się z gruzów Ksenia, przybliża się, wspina ni plecie14. To w milczeniu rozmyśla o zemście i miłości, to przygania Szwa-pal i całuje kochanka ostatnim, śmiertelnym pocałowaniem, którym ml czce ostrymi słowy, że leniwy i opój, wreszcie towarzyszów przeciwko ę na wieki usta zamyka. Nebaba kona; niedługo skonać musiała i Kseni^j niemu podburza i w zapłacie za dzielną wymowę gnuśnemu starcowi bo jej zwłoki widziano w bliskości tego miejscaL >
go zmuszenia, okrutny. Z duszą i ciałem taki sam,, jakimi byli rzeczy wiście owi Kozacy, o których wiemy 2 wieści i dumek.
Żadną miarą, zdaniem moim, niechaj kto mówi co chce, tej hajdamackiej czerni z literatury polskiej (jak niegdyś z społeczeństwa podnio-śleiszvm zapewne sercem niż mądrą polityką) wypłaszać nie powin-y rp* nieodrodne plemię dzikich stepów potrzebne zdaje się naszej msmy. »° n,cu __
Taka osnowa poematu Seweryna Goszcz*skiego. —/ Charaktenl zuchwały, mściwy, zakochany, w uniesieniu nie czyniący sobie tadne-
jego nie są tak szlachetne, jak w powieści Malczewskiego, ani tak zajmujące sytuacje. Inna też rzecz, inny zawód. Wielkie jednak masy ogarnął! Zresztą co tylko w scenicznym działaniu, w akcji drama-: tycznej z pierwiastków swoich przed naszymi oczami się rozwija, rot płata, niepoebybnie utworem jest i sprawą prawdziwego artysty, prawi dziwego poety. Piękny fragment, piękna scena, szczęśliwie skreśJonii