intelektualistów jest sztywne. Doświadczenie turystycz-ne, zrodzone wśród turystycznych dekoracji, bazuje na nieautentyczności i w porównaniu z dokładnymi studiami okazuje się powierzchowne. Doświadczenie powszednie może być efektem mistyfikacji, natomiast doświadczenie turystyczne zawsze jest efektem mistyfikacji. Co więcej, oszustwo zawierąjące się w turystycznym doświadczeniu może być przedstawiane jako prawdziwe objawienie - udąje wówczas wehikuł przenoszący widza za fałszywą fasadę rzeczywistości. Fałszywe kulisy są zatem bardziej zwodnicze i niebezpieczne niż fałszywa fasada, a nieprawdziwa demistyfikcja życia społecznego to nie zwyczajne oszustwo, lecz super* oszustwo z gatunku tych, które ociekąją szczerością.
W tym kierunku zmierzają uwagi Daniela Boorstina12 dotyczące zwiedzania i turystyki. Jego zdaniem, prace krytyczne dotyczące nowoczesnej mentalności zbiorowej osiągają już poziom analitycznej precyzji. Od koncepcji lat pięćdziesiątych XX wieku, skupionych na jednostce, przechodzi się do orientacji strukturalnej. Jego koncepcja „pseudowydarzenia” to nowe uzupełnienie tego nurtu refleksji nad turystyką, który dąje się wywieść od „próżnowania na pokaz” Veblena13 czy też od jeszcze dawniejszego ironicznego komentarza, jaki przedstawił Mark Twain w Prostaczkach za granicą'*. Stosując określenie „pseudowydarzenie”, Boorstin sugeruje czytelnikom, że turystyczna dekoracja sama w sobie nie w pełni zadowala intelekt. Twierdzi on:
Te [turystyczne] „atrakcje” dostarczają przemyślnych, wydumanych i pośrednich doznań, są sztucznym tworem, z którego należy skorzystać w tym, a nie innym miejscu, gdyż prawdziwa rzecz jako taka jest efemeryczna. Istnieją sposoby, aby podróżni oglądali miejscową ludność, a jednocześnie nie wchodzili z nią w kontakt. Tubylców utrzymuje sią w stanie kwarantanny, podczas gdy turyści w klimatyzowanych warunkach patrzą na nich przez okna. Tubylcy są kulturowymi mirażami, jawiącymi się powszechnie w turystycznych oazach1S.
Komentarz ten przypomina, że często w niewystarczającym stopniu w imię bezinteresownej troski o prawdę i piękno kontroluje się dekoracje turystyczne (i inne obszary życia instytucjonalnego). Są one zbyt natarczywe. Dodąjmy, źe niektóre miejsca o charakterze turystycznym w przesadny sposób artykułują strukturę, do której się odwołują, co irytuje bardziej wrażliwych zwiedzających: restauracje urządza się jak farmerskie kuchnie, chłopcy hotelowi nadają sobie cudzoziemskie imiona, których nieprawidłowo używają; pokoje hotelowe stylizowane są na siedziby wieśniacze, pierwotne obrzędy religijne zostąją zainscenizowane na modłę widowiska. W ogólnej wiąji turystyki ten rodząj czystej dekoracyjności turystycznej nie jest pewnie aż tak istotny, jak sugeruje to Boorstin w swej polemice; to raczej swoisty typ idealny, mający wiele przykładów.
Boorstin wykazuje się wnikliwością, omawiając charakter aranżacji na potrzeby turystyki. Przed dokonaniem pełnej analizy koncepcji „pseudowydarzenia” przystępuje jednak do interpretacji na poziomie indywidualnym i w ten sposób ucina możliwość rozwinięcia strukturalnej analizy zwiedzania i świadomości turystycznej. Twierdzi, że turyści sami wywołują „pseudowydarzenia”; co widać w opisie restauracji położonych wzdłuż autostrad:
Ludzie mogą tu zjeść, nie zwracając uwagi na zindywidualizowany pejzaż lokalny. Papierowe podkładki pod talerze, na których podaje się jedzenie, nie ukazują miejscowej scenerii, ale mapę ponumerowanych autostrad z lokalizacją innych „oaz". Czują się właściwie jak w dom u, poza autostradą, wciągnięci przez strumień samochodów, do którego należą1*.
161