216
Julian Tuwim Dwa wiatry
Jeden wiatr — w polu wiał, Drugi wiatr — w sadzie grał: Cichuteńko, leciuteńko,
Liście pieścił i szeleścił,
Mdlał...
Jeden wiatr — pędziwiatr! Fiknął kozła, plackiem spadł, Skoczył, zawiał, zaszybował, Świdrem w górę zakołował I przewrócił się, i wpadł Na szumiący senny sad,
Gdzie cichutko i leciutko Liście pieścił i szeleścił Drugi wiatr...
Sfrunął śniegiem z wiśni kwiat, Parsknął śmiechem cały sad, Wziął wiatr brata za kamrata, Teraz z nim po polu lata,
Gonią oba; chmury, ptaki,
Mkną, wplątują się w wiatraki, Głupkowate mylą śmigi,
W prawo, w lewo, świst, podrygi Dmą płucami ile sił,
Łobuzują, pal je licho!...
A w sadzie cicho, cicho...
Julian Tuwim fla noże
Dzika grał Straszna grał Oczy płoną! Serce górze!
Który? Dwóch nas być nie może! Albo ty — albo ja.
Raz-dwa, raz—dwa!
^Ja noże!!
Krwi! krwi! T ak jak zwierz,
Żarem tchnę, wzrokiem palę!
Bez litości! W męce, w szale Wyje żądza, wyje chuć!
Celnie gódź!
Dobrze dźgniesz —
— Sam pochwalę!
Stań wprost — nie jak tchórz,
Lub ci sam pod żebro nóż W walę!
Dzika gra, straszna gra:
Albo ty — albo ja!
Miękkie ciało — twarda stal,
Tu się zaczaj, tam się skryj,
Po rękojeść w serce wbij,
Po rękojeść w serce wwal,
W miękkie ciało twardą stal, Dźgnij!
A ja też, a ja też,
Chytrze, skrycie niby zwierz, Póki krwią się nie obroczę, Naprzód skoczę!