26 WSTĘP
Norwid jest uważany za kogoś, kto bardzo krytycznie odnosił się do różnych odcieni mesjanizmu, które — z towianizmem na czele - zabarwiały polską myśl romantyczną. Pod jednym wszakże względem nieobcy był poeta, przynajmniej w okresie pramethidionowym, myśleniu „mesja-nistycznemu”. Wierzył, że sztuka polska, taka, jaką wymarzył i wysłowił w Promethidionie, ma do spełnienia misję szczególną. Przekraczając granice własnego narodu, stać się może zaczynem wyzwolenia i wolności dla innych. Norwid dostrzegał nawet pierwsze oznaki realności tej misji - w zakresie poezji i muzyki.
0 Polsko! pieśnią Pan Bóg dę zapala,
Aż rozgorzejesz jak lampa na globie;
U
Pieśń twa, o Polsko! [...)
na świeczniku staje ze skrzydłami
Złotymi., także dźwięk, co gra harfami
1 polonezem przechodzi Europę —
Bogumił, w. 204—213
Pieśń i dźwięk musi jeszcze dopełnić kształt, dojrzała i oryginalna plastyka, aby sztuka polska w całej swej pełni sprostać mogła wielkiemu wyzwalającemu i ocalającemu powołaniu. Jej głos ma skruszyć, jak niegdyś głos Izraelitów mury Jerycha, współczesne bastiony zniewolenia -carstwa.
W tym maksymalizmie możliwości i zadań sztuki był Norwid w Promethidionie wyraźnie romantyczny. Był romantyczny, gdy sztukę polską — podobnie jak Libelt - obarczał misją specjalną i to w skali globu. A był taki w czasie, gdy wielcy naszego romantyzmu: Mickiewicz, Krasiński, nawet Słowacki — zwątpili już w możliwości i praktyczną skuteczność sztuki. Wraz z innymi zastępowali ją lub zachęcali do jej zastąpienia polityczną, filozoficzną bądź religijną działalnością. Norwid odwrotnie: tym goręcej wzywał do wprowadzania sztuki we wszystkie dziedziny życia narodowego, do jej rozpowszechniania i upraktyczniania. W tym widział najwłaściwszą realizację postulowanego wówczas przez wielu realnego czynu, drogę ocalenia i wyzwolenia - przez Sztukę „Tylko sztuce pojętej w całej swojej prawcTzie i powadze Polak dzisiaj poświęcić może życie” (Epilog, w. 188-189). „Tworzę, więc jestem” - oto program indywidualny i narodowy, bardziej zresztą w duchu Schille-rowskich Listów o estetycznym wychowaniu człowieka niż poglądów Henryka Kamieńskiego czy Edwarda Dembowskiego, wyłaniający się z tekstów Promethidiona.
AMPLIFIKACJE I PRZYBLIŻENIA
Promethidion jako całość, w postaci, w jakiej został opublikowany, świadczy o tym, że Norwid starał się, aby temat sztuki wysunąć 9 nim na miejsce naczelne. Już wstępne, cytowane wcześniej uwagi Do Czytelnika miały skierować - u progu lektury - uwagę odbiorcy ku sztuce.
Tymczasem rozumiano utwór bardzo różnie. Jedni poddawali się sugestiom autora, inni dostrzegali w Promethidionie przede wszystkim zagadnienie pracy, niektórzy skupiali uwagę na koncepcji miłości, jeszcze inni podkreślali wyraźnie obecną w utworze problematykę narodową. Tadeusz Makowiecki, przeciwstawiając się Norwidowi, który w II części wstępu Do Czytelnika stwierdzał, że problem sztuki będzie rozpatrywał w świetle głównych transcendentaliów, pisał: „w Promethidionie jest mowa nie o trzech ogólnych pojęciach filozoficznych: pięknie, prawdzie i dobru, ale o pięciu sprawach: sztuki, miłości, pracy, sumienia i dągło-ści-organiczności”47. Jak tłumaczyć te rozbieżności? Można naturalnie sięgać do genezy i szukać wyjaśnień w tym, że główne części utworu nie powstały prawdopodobnie w tym samym czasie i że zostały dopiero ex posi scalone. Ale jeśli chce się mimo wszystko traktować rzecz - zgodnie z wolą autora - jako ofiarowaną czytelnikowi całość?
Przypatrzmy się uważnie procesowi rozwoju myśli w Promethidionie. Pierwsza definicja poetycka, jaką napotykamy w Bogumile, to przywoływane już określenie piękna: JCształtem jest Miłości* (w. 109). Norwid wyjaśniając je, akcentuje moment kształtowania, czyli wcielania miłości, jej moc sprawczą — stwarzanie wytworów, poprzez które ujawnia się piękno. Ale odczuwa przy tym potrzebę głębszego wejrzenia w sam fenomen miłości, który dla proponowanej definicji jest czymś niezwykle istotnym. I oto miłość tak dalece zaczyna skupiać na sobie uwagę poety, że przestaje być w wypowiedzi Bogumiła tylko definicyjnym elementem wyjaśniającym istotę piękna. Staje się samodzielnym tematem poetyc-kinfj niemal równoważnym pięknu i sztuce.
Kto kocha, widzieć chce choć cień obrazu, Choć ślad do lubej wiodący mieszkania, Choć rozłożone ręce drogoskazu,
Choć krzyż, litanii choć nawoływania, Choćby kamienną wieżę w błyskawice Idącą - Boga by oglądać lice.
^onethidion, w: O Norwidzie pięć studiów, Toruń 1949, s. 21.