Lviri PROZA MISTYCZNA
Śmierć, „zasłona czarna, gwiazdami strasznemi osypana” (s. 77), zostaje włączona do cyklicznego procesu odradzania się nie tylko ducha globowego, lecz i każdego człowieka. Jest f etapem przejściowym tylko, jakby czasem stagnacji w oczekf-waniu na nowe narodziny. Przestaje być groźna, można myśleć o niej bez lęku:
śmierć... firanka ciemna, którą spuszcza Bóg, ilekroć sprawiedliwość swoją względem duchów — spełnia, bez szkody, bez przestrachu ludzkiego na globie13.
Nadchodzi, gdy moc ducha rozbija kolejne ciało, w którym został zamknięty, pozwala mu odpocząć w „jasnościach Bożych pośmiertnego świata”1 2.
Duch powraca na ziemię w rezultacie ingerencji Boskiej, dostaje taki kształt, na jaki sobie zasłużył w poprzednim żywocie. W stanie jakby snu (przypomina się tu tysiącletni sen Irydiona z dramatu Krasińskiego) może przebywać długo; Eolion z Samuela Zborowskiego obudził się po trzech tysiącach lat. Ale jednocześnie szedł przez dzieje...
Pojawia się pytanie, jaka była zasada zachowania tożsamości indywidualnej w tym pochodzie ducha przez kolejne ciała. Pozostawały — wedle Słowackiego — główne cechy osobowe: duch wielki i buntowniczy był takim we wszystkich wcieleniach, duch leniwy w kolejnych ciałach mógł tylko powoli ulepszać swój charakter. A pamięć? Tu sprawa wydaje się bardziej skomplikowana: ma ją z pewnością duch wiodący, przy jego pomocy mogą ją w sobie rozbudzać także duchy wybrane; ogół wydaje się jej pozbawiony (dlatego idee metem-psychozy nie są powszechnie wyznawane)3.
Metempsychoza w obrębie chrystianizmu — ta konstrukcja intelektualna miała przemienić sens pojęcia śmierci, zniweczyć jej grozę. By się to udało, by sam Słowacki mógł spokojnie, bez poddawania się lękowi, przeżyć ostatnie lata, konieczna była ogromna wiara. Wiara w prawdę własnych spekulacji myślowych, przez siebie objawianej „wiary widzącej”. I w Liście do J. N. Rembowskiego Słowacki upewnia właśnie, że taka wizja śmierci opiera się na mocnych podstawach: to „matematyczna pewność — na rachunku Sprawiedliwości oparta”; wiara widząca w nią „wierzy, bo wie... a nie dlatego wie, że wierzy”,8.
Czy Słowacki sam rzeczywiście zdobył tę „matematyczną pewność”? Fakty biograficzne mogłyby świadczyć, że tak. Ostatni rok życia, rok Wiosny Ludów, spędził niezwykle aktywnie, jeździł w Poznańskie, apostołował, z wielką wiarą walczył o przyszłość i wolność ducha. A potem umierał spokojnie, można by nawet rzec, że jakby scenerię własnej śmierci układał, dbając o właściwą atmosferę, o estetyczny wygląd otoczenia, pokoju. I w dniach ostatnich pisał z nadzieją o swej przyszłości jako o
weselu ostatecznym ducha — który półsenny — widzi pąki o-twierające się na drzewach — i coraz głębiej zasypia — aż do nowej wiosny — i dnia pełnego, w którym znów podniesie czoła — i rozjaśni się nową radością 4 5.
Ale — wbrew tym sugestiom — ówczesna twórczość poety świadczy, że stale i do końca borykał się ze sprawą śmierci, że
DW XIV, 415.
DW XIV, 416.
Jan Gwalbert Pawlikowski pisał: „Gdyby duchy przychodziły bez żadnej wiedzy o przeszłości, nie mogłoby być dla nich
rewelatorów — powiada Słowacki; one same nie pamiętają, ale noszą zdolność rozpoznania — przypomnienia — i potwierdzenia, gdy o nie w słowie rewelatorskim echo przeszłości uderzyć (Studiów nad ..Królem Duchem ” część pierwsza. Mistyka Słowackiego, Lwów 1909,
s. 275).
*• DW XIV, 416.
List do Joanny Bobrowej z 23 marca 1849, Korespondencja.
t. II, s. 250.