NARCYZA
Słońce będzie pod powiekami jak czerwona hostia.
Jak drobny pieniążek na drogę, ciepły kompres.
Wtedy schowa się w skalnej szczelinie - biała jak motyl. Wystraszona, drobne palce zaciśnięte w piąstki.
A drżące skrzydła wyjdą na rzadkie skalne kwiaty.
Oczy zamknięte i zamknięte dało, tak przeczeka,
.A żywić się będzie snem, nocą, atramentową czernią Strasznej kolebki. Przyjdą ogólnoziemskie poruszenia.
Słońce będzie pod powiekami jak siarczysty Zapałczany wianek, a życie będzie się wpierw nazywało Orselka. Na wietrze postrada skrzela.
Zaskorupi się, wrośnie, zasklepi,
Plamka pulsującego ciepła na bezludnym, mineralnymi Morzu, źywiuteńka szamotanina. Pióroskrzelne,
Na przykład, żyją w rurowatych szkieletach zewnętrznych, W małych domkach wydzielanych przez naskórek ryjka.
Tym zaś, którzy tęsknią, niechaj czas się zwisie W kłębek, orzeszek, łupinkę, na}wąUey»zą Łódkę, która fantazyjnie przemyci wzruszenie,
W tylnym lusterku eleganckie chmury.
Tutaj clę przyprowadzę. Pokażę ci ten kamień,
To garbate drzewo, drogocenną rosę. Tu usiądziemy.
Gdzie teraz robię zdjęcie, żrący czas na lśniącym papierze Wyślę ci przez niebo”"
Tym, którzy tęsknią niech się droga wzniesie Na podobieństwo dywanu, do leczniczych chmur -Oby pomogły zgładzić tę żałobę, która jest jak drzazga, Jak przedwczesny wirus, ostry lustrzany odłamek.
Mam nas na końcu języka, a w tej figurze jest płacz*. Starszy ode mnie, trwały, monotonny lament,
On idzie od gór, niesie się na białych skrzydłach.