i polemikami. Stwierdzenie tej przesady, przejaskrawień nie jest wyrazem odkrywczości u historyka teorii religioznawczych. Zadaniem jego pozostaje oddzielenie ziarna od plewy. Po sześćdziesięciu czterech latach od królewskiego pogrzebu Mullera z nabożeństwami w świątyniach hinduskich, gdzie nota bene nigdy nie był (wierzył bardziej starożytnym tekstom niż współczesnemu życiu Indii), można się już śmiało pokusić o podsumowanie trwałego wkładu tego uczonego do religioznawstwa porównawczego.
W swym entuzjazmie dla wszechpotęgi języka przesadził i my powtórzylibyśmy jego błąd, gdybyśmy wpadli w drugą skrajność i odmówili w ogóle językowi udziału w kształtowaniu się życia religijnego ludzkości. Mowa nie stanowi tu czynnika nadrzędnego, nie wyznacza bez reszty kultury, nie może być żadnym prawzorem dla procesów „biologicznych” religij, gramatyka nie może krępować religioznawcy. Ale mowa pozostaje jednym z najpotężniejszych środków zarówno ekspresji modlitewnej wierzącego, jak i — rzecz ważniejsza — sposobem utrwalania mitu i kodyfikacji artykułów wiary. Zaliczyć trzeba zatem do trwałych zasług religioznawcy zwrócenie uwagi na składnik słowny każdej religii, podobnie jak trwałym wkładem Durkheima jest zaliczenie do badań nad religią składnika społecznego.
Szkoła wyłącznie filologiczna musiała upaść, natomiast badania filologiczne nad religiami mają przed sobą przyszłość. Mamy tu do czynienia z pewnym stanem rzeczy, który jeszcze bardziej zniewala do akceptacji badań językowych nad religiami: faktyczne zajmowanie się przez współczesnych uczonych filologią religioznawczą. Taki Georges Dumezil, urodzony w 1898 roku, ma na swym koncie naukowym kilkanaście prac z dziedziny porównawczego religioznawstwa indoeuropejskiego, dokonanych metodą analizy języków tej wielkiej rodziny. I nikt mu nie śmie zarzucić nienaukowości. Odrzucił on skrajności swego starszego kolegi z Oksfordu, a zwłaszcza całą ciężką i pedantyczną nadbudowę teoretyczno-słoneczno-mitoznawczą. Uczony ten podkreśla tezę bardzo nam bliską o wiernym odbiciu w panteonie praindoeuro-pejskim trójstanowości społeczeństwa. Ale zgadza się z Mullerem w sprawie występowania wielu wspólnych wątków mitycznych wśród przedstawicieli tej gałęzi rasowej. Wysuwa za to poważne zastrzeżenia co do pierwotnej prostoty i ludowości praaryjczy-
DD