religię cywilizacjom plemienno-szczepowym. dostrzegając w nich poczucie magicznego udziału w zbiorowości jako jedyny wyższy przejaw życia duchowego.
Ale już w 194H roku zaczęły występować pierwsze oznaki reakcji przeciw teorii odmagicznego pochodzenia religii, panującej przez wiele lat. Była to oryginalna praca etnografa włoskiego Ernesto de Martino II mondo magico. Prolegomeni a una storia del magismo. Stanowisko autora wobec magii, uznawanej przez niego za samoobronę przeciw utracie panowania nad własną świadomością, tak chwiejną u człowieka pierwotnego, jest równie proste, jak rewolucyjne. Oto magia stanowi wyraz istotnych, faktycznie stwierdzanych zdolności psychicznych niektórych specjalnie uzdolnionych konstytucji psychicznych. Miałaby wyrazić się w niej mądrość wcześniejsza jeszcze od metodycznej nauki empirycznej, zwanej parapsychologią. Istnieją zdolności psychosomatyczne człowieka, pozwalające mu wpływać psychicznie na pewne ciała, istnieje bogata sfera zjawisk telepatycznych, dywinatorskich, sugestywnych i hipnotyzerskich. Za czasów Frazera i Preussa nauka nie zajmowała się nimi i autorytatywnie orzekała ich złud-ność. Dzisiejsza parapsychologia (Psychical Research) bada je środkami psychologicznymi, fizjologicznymi i fizycznymi, choć ostatnie słowo jeszcze nic padło.
Uznanie w religioznawstwie porównawczym realnej skuteczności magii (E. de Martino, A. E. Jensen, K. Beth) wywróciłoby do góry nogami całą budowaną od początku XX wieku teorię prea-nimistycznej magii. Zjawiska magii przekształcają się w zjawiska parapsychologicznc w odniesieni u do życia religijnego, jako jeden z ich przejawów. To nic jest wyczucie rzekomej nadprzyrodzonej siły w przyrodzie i próba nagięcia jej do celów życiowych, to po prostu wykonywanie pewnych czynności pożytecznych i możliwych, nie wymagających żadnej dodatkowej teorii metafizycznej i nie będących wyrazem głupoty, ale najwyższej mądrości pierwotnego człowieka. Ta domniemana pierwotna, przedammistyczna, czarodziejska magia okazuje się zupełnie współczes; realną zdolnością pewnych ludzi do odbierania fal pochodzeń; mózgo-woczynnościowego i do przekazywania albo też nawet n-j zucania własnych fal innym ludziom, budząc w nich rezonansom o własne obrazy, myśli i dążenia.
Praktyki magiczno, najczęściej nieskuteczne i pozornie bezsensowno, nie są chybione z powodu „pragłupoty", lecz z powodu podejmowania ich przez nieodpowiednie osoby. U ludów niepiśmiennych, bystrych obserwatorów otoczenia, wynikały one z empirycznie zaobserwowanych osiągnięć pewnych wybrańców losu.
To, że stawały się często przedmiotem nadużyć, że bywały stosowane zarówno do celów altruistycznych, jak i egoistycznych, to już zupełnie inne zagadnienie. Niewątpliwie też parapsychologia była angażowana przez wielu wirtuozów religii (określenie Hansa Joachima Schoepsa) dla celów, w które wierzyli, i dla środków, których się wstydzili. Ale magia, pojmowana nowocześnie, jako praktyka parapsychologiczna, z religią jako taką nie ma wiele wspólnego. Wywodzenie religii z magii wydaje się dziś zupełnym anachronizmem. Postępujące badania empiryczne naniosły tu sprostowanie będące surowym wyrokiem dla tzw. magizmu, dynamizmu, czarnoksięstwa, manaizmu itp. teorii genezy religii.
Słusznie podkreślają krytycy, że Konrad Teodor Preuss dla ugruntowania słuszności swojej teorii o pramagii dowodził jej poprzez wszystkie przejawy życia religijnego ludów niepiśmiennych. Miała ona tkwić u podłoża zarówno świąt, jak i ofiar, uroczystości pogrzebowych i mitu. Związanie poprzez magię mitu z całokształtem religii stanowiło drugie po teorii magizmu osiągnięcie naszego uczonego, które zostało podjęte przez wielu następnych badaczy. I tu dla zreferowania poglądu Prcussa na rolę odmagiczną mitu pozwólmy jemu przemówić samemu.
„Aby zaradzić temu złemu stanowi rzeczy (błędnej interpretacji mitu — T. M.), poczyniłem już pierwszą próbę w 1932 roku (Entwicklung and Riickschritt in der Religion, „Zeitschrift Tur Missionskunde und Religionswissenschaft”, 47, 1932; Der geistige Gehalt der Mythen, 1933, Glauben und Mystik im Schatten des hochsten Wesens, 1926). Miała ona wskazywać na to, że zarówno zwykłe opowiać mitów jest już często czynnością magiczną, jak również, że i żdy kult spoczywa na wyobrażeniu, które jest jednocześnie j; o m jakiegoś mitu. Zatem mity nie mają być pojmowane jak ' ynik procesu poznawczego z ważnym życiowo, ale jednak uczuc owym i bajkowym nalotem, lecz jako akty wiary, które udzie! w szelkiemu pozornie pradawnemu dzianiu się bezwarunkowej A sprawczej w teraźniejszości...” J
189