i bardziej kompromisowy umysł Glasenappa znalazł wyjście w postaci pośrednich stopni związania religii z grupą społeczną, węższych niż w religiach światowych, szerszych natomiast niż w religiach narodowych. Religia może być związana z grupą daleko większą niż społeczność etniczno-lingwistyczna, ale znów nie zaraz ekumeniczna, czyli ogarniająca całą ludzkość. Takie dostrzeżenie pośredniego typu socjologicznego religii pomiędzy religią typu narodowego a religią uniwersalną, apelującą do każdego, należy chyba uznać za trwały wkład uczonego do religioznawstwa porównawczego. Dlatego przytoczę odnośną wypowiedź: „Pomiędzy religiami narodowymi i światowymi... znajduje się zatem jeszcze jedna grupa, która obejmuje wprawdzie różne co do pokrewieństwa, sposobu bycia i języka narody, ale której wyznawcy wyzbyci są gorliwości misjonarskiej w sensie indywidualnym. Można by ją nazwać czymś w rodzaju religii kręgu kulturowego (Kulturkreis-Religiony 15.Tu narzuca się uwaga, że może termin grabnerowski kręgu kulturowego nie zupełnie jest tu na miejscu, ale samą uwagę cechuje wnikliwość i trafność. Zestawmy na koniec krótko wszystkie zbieżności i rozbieżności / pomiędzy religiami w ujęciu Glasenappa. Stwierdźmy za tym uczonym raz jeszcze, że zbliża do siebie wszystkie wiary etyka uczciwości i wzajemności, tematyka kosmogoniczno-eschatologi-czno- soteriologiczna, stałe współwystępowanie obok siebie różnych religii (głównie na największym kontynencie świata), nastawienie ku czemuś przewyższającemu jednostkę oraz tworzenie „aurea legenda” wokół proroków. Natomiast oddziela wiary od siebie wielorakość pojmowania absolutu, odmienność podejścia do czasu, odmienność traktowania innych wiar, nieprzebrane warianty w traktowaniu śmierci, wartości życia biologicznego, kontaktu z absolutem, pożywienia i życia płciowego, różnorakość zestrojenia wewnętrznego stylu życia wyznawców i różnorodny stosunek do takich grup społecznych, jak szczep, naród, większa wspólnota kulturalna czy cała ludzkość. Scalenie religijne świata nie nastąpi, ponieważ nawet jedna cecha pryncypialnie rozbieżna wystarcza do storpedowania tendencji ekumenicznych, a tymczasem tych niesprowadzalnych do siebie i antagonistycznych cech wydobył Glasenapp aż sześć.
Czy nie płyną stąd pesymistyczne prognozy dla życia religij-
nego ludzkości wobec chyba nieuniknionych i bliskich już dni zespolenia się ludzkości w jedność kulturową? Glasenapp nie mówi tego wyraźnie przez delikatność dla wierzących, ale podobny wniosek wypływa sam z nieubłaganą logiką. Niech dalej rozumuje sobie każdy, jak umie.
Nie leży w stylu pracy Helmutha von Glasenappa snucie niezależnych od tekstów i innych materiałów dowodowych rozważa*
metodologicznych. Mimo że historyk filozofii w stosunku do tejże
filozofii zachowuje zawsze postawę relacjonującą, niewartościu-
jącą, historyczną. I chociaż w latach powojennych zmienił przedmiot badań, rozciągając go na religie świata, to jednak nie zmienił swego nastawienia historyka. Trudno więc oczekiwać od niego wyczerpujących rozważań metasystemowych, epistemologicznych.
Ale podobnie jak Mircea Eliade, Helmuth von Glasenapp rzucił niejedną błyskotliwą refleksję nad swoim powołaniem, refleksję zgodnie z duchem Wschodu zawoalowaną dyskretną poezję.
Są to przede wszystkim delikatne aluzje pod adresem chrystia-nocentryzmu religioznawców zachodnich. Bo tak trzeba rozumieć piękne powiedzenie: „Zoolog też nie powienien przecież ograniczać się tylko do fauny Europy, ale ma wciągnąć i inne części świata w krąg swych badań” 16. A przy okazji polemiki nad pojmowaniem buddyjskiej nirwany zaznacza: „Zadanie historii religii nie polega, moim zdaniem, na tym, aby dalej rozwijać myśli Buddy, ale tylko przedstawić nam je w pełnym świetle tak, jak do nas doszły” 17. Znów zdrowe wskazanie, wyniesione z dyscypliny filologicznej.
Zasada niesprowadzalności wierzeń do siebie pozwala mu wykazać naukowo, jak chimeryczne i skazane na niepowodzenie są próby wciągnięcia porównawczej historii religii w służbę pane-kumenii, oczywiście dla oczyszczenia przedpola dla jednej „absolutnej” religii-zbawicielki świata. W przedmowie do popularnej, a tak nam tu dla celów naukowych przydatnej książki Die nicht-christlichen Religionen odbiera złudzenia ekumenistom czy eklek-tykom: „Porównawcze spojrzenie na religie nie może postawić sobie za zadanie wyłuskiwanie z religii jakiejś jednej prawdziwej formy wierzeniowej, która by mogła powszechnie obowiązywać. Raczej da się z podobnego spojrzenia wyciągnąć wniosek praktyczny, że wszystkim, którzy wyznają odmienne przekonania.