Choroba jest dla człowieku życiem, które pokonuje śmierć, śmiercią z której rodzi się życie”57.
..Z dala od krwi. z dala od natury...” — powtarzał święty Wincenty a Paulo. Zew natury był szkodliwy dla życia duchowego: ciągle, systematyczne bezlitosne umartwianie się miało na celu wyeliminowanie u jego współbraci wszelkich śladów „życia naturalnego”. Również pragnienie zdrowia może być godne potępienia, stanowić nędzne ustępstwo na rzecz ludzkiej cielesności.
.Jest jeszcze pewna namiętność, która opanowuje wielu ludzi, a z której musimy zrezygnować: to przesadne pragnienie zachowania zdrowia j i nadmienia troska, aby zrobić wszystko, co możliwe i niemożliwe dla , zachowania własnej osoby. Ta niestrudzona bowiem troska i ten lęk przed koniecznością znoszenia jakichś dolegliwości, dostrzegalne u wielu ludzi poświęcających całą duszę i uwagę dbaniu o swoje | nędzne życie, stanowią poważne przeszkody w oddaniu się służbie 1 Bogu. pozbawiają nas bowiem wolności, jaką jest pójście za Jezusem I Chrystusem.
0, bracia moi, jesteśmy uczniami tego boskiego Zbawiciela, a tymcza-1 sem on zastaje nas niczym niewolników przykutych łańcuchami? 1 to 1 do czego? Do odrobiny zdrowia, do wyimaginowanego lekarstwa, do I lazaretu, gdzie niczego nie brakuje, do domu, gdzie dobrze się czuje- J my, do spaceru sprawiającego nam przyjemność, do odpoczynku | przypominającego lenistwo. Ale powie ktoś, lekarz kazał mi się nie 1 przemęczać, chodzić na spacery, zmienić miejsce zamieszkania. 0, nę- 1 dzo i słabości człowieka! .
Święty Wincenty a Paulo toczył nieustanną walkę ze wszystkimi zmy- j slami. Pastwił się nad nimi zawsze i przy każdej okazji. Wzrok nie znajdował nigdy wytchnienia w obrazach, jeśli nie przyjemnych, to przynajmniej odprężających.
„Chodząc po mieście albo podróżując, zamiast szukać rozrywki dla oczu w widoku pól albo różnorodności rzeczy, jakie napotykał, wbijał na ogół wzrok w krucyfiks, który nosił z sobą, albo miał zamknięte oczy, gdyż pragnął widzieć jedynie Boga. Nie zezwolił nigdy węchowi . na najmniejszą nawet przyjemność. Nikt nie widział go. jak zrywa kwiat ani jak nosi go przy sobie, by móc poczuć jego woń, przeciwnie, kiedy znalazł się w miejscu, gdzie czuć było odrażające zapachy, jak J w szpitalach czy przy chorych, pragnienie umartwiania się sprawiało, że uznawał je za przyjemne*’19.
Słuchał jedynie „słów mających na celu dobro, cierpiał, kiedy musiul wysłuchiwać innych. Unikał więc, jak tylko to było możliwe, słuchania rzeczy bezużytecznych albo takich, które mogły radować słuch, lecz nie karmić duszę”. W swoim stosunku do pożywienia „tak dalece zdołał unicestwić zmysł smaku, że nie okazywał nigdy, jaki rodzaj jedzenia woli. Wydawało się, że z przykrością idzie się pożywić, robi to bowiem tylko z konieczności, czerpiąc z tego colą możliwą korzyść. Jadł to, co mu podano, bardzo skromnie, mając zawsze swój wewnętrzny wzrok utkwiony w Boga. Swoich współbraci tak dalece przyzwyczai! do tego własnym przykładem, że wielu obcych rozmaitego stunu, którzy jedli w jego refektarzu, było bardzo zbudowanych, jak sumi to przyznali, gdyż podziw budził w nich fakt, że podobna czynność, która ze swej istoty zdaje się prowadzić do bezładu, może odbywać się w takim skupieniu, przy takiej skromności i powściągliwości****1. Dyscyplina przy stole narzucona przez surową obecność świętego Wincentego eliminowała najmniejszy pozór owego ..bezładu", nieodłącznego nuwet od najbardziej ascetycznych form posiłku. Skromność, powściągliwość* skupienie panowały w tym milczącym i smutnym refektarzu.
„Nie wstał nigdy od stołu, nie zadawszy sobie w jakiś sposób pokuty, czy to przy piciu, czy jedzeniu, zalecając to samo innym [...). A kiedy był już bardzo stary, namawiano go, by napił się rano trochę rosołu. Poprosił go o to jeden z księży, podając mu filiżankę: «Kusisz mnie — odpowiedział — może to szatan namówił cię, abyś żywił to nędzne ciało, tę godną pogardy powłokę? Czyżbyś uważał coś takiego za rzecz słuszną? Niech Bóg ci wybaczy*.
Zgodził się jednakże wypić w charakterze lekarstwa rosół przygotowany specjalnie nie z mięsa, ale z bardzo gorzkiej cykorii i odrobiny oczyszczonego jęczmienia, bez smalcu, masła czy oliwy. Jednym słowem, obchodził się z sobą bardzo źle, co się tyczy jedzenia, i zdarzało się wielokrotnie, że z powodu zbyt małej ilości pokarmu mdlał w nocy z głodu i musiano przynosić mu kromkę czerstwego chicha, bo nie chciał nic więcej, aby zaspokoić czyste łaknienie-'1.
W łych samych łatach, kiedy święty Wincenty pozwalał sobie, nie bez wewnętrznej walki i silnych oporów, na gorzki rosół z cykorii, Giovanm