I 96 / Laboratoria zn,y»i6*
almanachów zmysłów: etapy kościelnego roku, wyczuwane przez n>. ceptory powonienia, przekazane zostają neuronom, które klasyfikujJ je w kategoriach zapachowych, nadając rzeczywistości lad i sen*. Rolnicze święta religijne na skutek swoich aromatycznych komunika, tów zapamiętywane były dzięki zapachom, zapach bowiem stanowiłj ekshalację smaku: „odorem nam esse nihil aliud, quain saperem exhalantein”64. Święci trzymali się z daleka od zapachów tego świata; obawiając się może, że uchwycą tajemną duszę rzeczy, która oderwą, łaby ich od kontemplacji jedynego Naczynia.
Emblematem „bezładu” (według słów świętego Wincentego a Paulo) mogło być nawet zwykłe jajko, rzecz zmysłowa i niepokojąca, rozkosz na granicy złamania tabu. Jajko w oczach najsurowszych rygory stów przywoływało niemal rozpustę godną schyłku Cesarstwa Rzymskiego. Święty Ludwik Gonzaga, który wkroczył nu trudną drogę ascczy już w wieku jedenastu lat, „kiedy zjadał całe jajko w trakcie posiłku (co 1 jednak zdarzało się rzadko), miał wrażenie, że przemienia się w roz-pustnego Apiciusa”6*. Z pewnością komuś, kto nie jadł więcej niż I uncję chleba i omasty, całe jajko musiało się wydawać ekscesem | godnej potępienia żarłoczności. Święty Ludwik Gonzaga „tak nawykł I do najsurowszych postów, w czasie których jadł tylko chlcb i pil tył-1 ko wodę, że najpierw przestrzegał ich w każdy piątek, następnie do-1 dawał wciąż to jeden, to drugi dzień i traktował siebie z taką surowo- j ścią, że nawet tak pokutnego pastwiska głód jego nie miał nigdy! opuścić nasycony. Mógł ujadać rozpaczliwie do woli w jego kiszkach, j zgrzytać zębami i kłapać szczęką, on jednak nie zezwalał mu nigdy! więcej niż na trzy cienkie kromki chleba rano namoczone w wodzie i nie więcej niż na jedną wieczorem, i to jeszcze z łaski. W dni zaś,I które nie były przeznaczone na post (chociaż jakie na post przeznaa czone nie były?) zaczął stopniowo ograniczać konieczne pożywienie, sprowadzające się do chleba z omastą, tak że okazało się (wiudomoW dotąd nieznana), iż posiłek nie przekraczał nigdy wagi jednej uncji. Wielu uznało zatem, że tak jak cudem się urodził, tak i cudem utrzyj mywał się przy życiu. I cóż więcej mógłby zrobić na pustyni egipskiej, w grotach Palestyny, gdyby siadał do posiłku w pobliżu Lodowatego źródła, wespół z takimi, jak Hilarion, Makary, Zosiina, Onufry, Sera-pion? Sądzę, że to samo czynił w swoim rodzinnym domu, siadając
niczym Tantal z własnej woli cło suto zastawionych stołów, na których stały pyszne; potrawy, doskonałe wina, znakomite przyprawy. Skoro bowiem Klimach podziwia jako całkowitą rzadkość panowanie nad własnym głodem i pragnieniem również w wypadku starego już pustelnika, to cóż powiedzieć o chłopcu w wieku dwunastu, trzynastu, czternastu lat, kiedy łaknie on szczególnie pożywienia, gdyż nie jest zdolny do innych rozkoszy? Nic dziwnego więc, że szybko zrobił się blady, mizerny, chudy”66.
„Odraza do jedzenia” i „pragnienie pokuty” u tego liliowatego młodzieńca były ze sobą ściśle połączone. Wspaniały stół i okazały pałac stanowiły idealną okazję do ćwiczenia się w „żądzy cierpienia”, wymarzony pretekst do wy próbo wy wania nieskończonej ilości „narzędzi do samoudręki”. Dziecinne „nieposłuszeństwo” i obłędne powołanie do cierpienia połączyły się w nadzwyczaj rzadko spotykaną całość. Chociaż żył w pełnych przepychu i promiskuityzmu pałacach Gonzagów, w umyśle jego — zapewniał ojciec Segneri - nie zagnieździło się nigdy „przelotne widmo nieczystości”, ani razu w ciągu całego swojego życia „nie doznał najlżejszej nawet skłonności do grzechu, ciało jego nie odczuło podstępnej przyjemności zmysłów”*7, nigdy nie poznał „rozkoszy cielesnych”. Dlatego „traktował każde towarzystwo jako zdradzieckie, każdą rozrywkę jako podejrzaną, każdą przyjemność jako niebezpieczną. Nie sądzicie chyba, że uroda kobieca mogła kiedykolwiek, największym nawet staraniem, przyciągnąć jego wzrok czy to ciekawy, czy to rozkochany”. „Tak anielski” młodzieniec nie musiał z pewnością „karać swego ciała za cielesne szaleństwa”*".
A jednak, tak wielka czystość domagała się nieustannie „krwawych tortur”.
„Dopóki nie znalazł najodpowiedniejszej włosiennicy. miał zwyczaj stosować nieznany dotąd nikomu wynalazek, a mianowicie opasywać nagie biodra kłującymi ostrogami — tak silna była w nim wówczas żądza cierpienia. Na próżno jego służba przygotowywała mu pod okazałymi baldachimami wspaniałe łoże; zabierał ukradkiem albo zgasłe pochodnie, albo połamane deski, chował je pod prześcieradło, częściowo po to, by utrudniały mu sen, częściowo zaś po to. by nie dawały zasnąć. W krotce zatem, nie wiadomo, czy z powodu cierpień, czy spokoju, budził się nagłe, wyskakiwał z łóżka na gołą ziemię i w samej