Wiedział na przykład, że on, Millat, jest Pakistańczykiem, bez uizgi{. du na to, skąd pochodził, że jedzie od niego curry, że nie ma określonej seksualnej tożsamości że zabiera pracę innym albo nie ma pracy i pasożytuje na organizmie państwa. Wiedział że załatwia robotę swoim krewnym, że może być dentystą, sklepikarzem albo kelnerzyną, ale nie piłkarzem ani fil mowcem, że może albo wrócić do kraju rodzinnego albo zostać i zarabiać na swoje cholerne utrzymanie, że czci słonie i nosi turban, że nikt, kto wygląda jak Millat, mówi jak Millat, czuje jak Millat, nie pokaże się w wiadomościach telewizyjnych, chyba że zostanie właśnie zamordowany. Jednym słowem, wiedział, że nie ma w tym kraju twarzy, nie ma głosu, chyba że stanie się to, co stało się przed dwoma tygodniami, kiedy to nagle ludzie tacy jak Millat pojawili się na wszystkich kanałach telewizji, we wszystkich stacjach radiowych i w gazetach. Wszyscy byli rozwścieczeni: Millat identyfikował się z tym gniewem, pomyślał sobie, że ów gniew identyfikuje się z nim, i uchwycił się go oburącz (s. 222).
Kiedy patrzymy na świat wokół przez doświadczenie rozbiórki dyskursu inności, dokonane w humanistyce, zobaczymy właśnie to: identyfikację przez gniew, którego różne grupy chwytają się oburącz. jeśli nie masz nic innego, trzymasz się gniewu. Taką drogę przebył także feminizm. Kobiety powinny się w wielu miejscach pogniewać, nie przepraszając natychmiast za swe niestosowne odczucie i zachowanie - oto dygresja i wskazówka na dzisiaj.
Millat szuka siebie poza rodziną, a jednak dojdzie w powieści do miejsca, w którym czyn ojca z przeszłości nabierze blasku. On sam okaże się spadkobiercą wykpiwanego bohatera ojca, odległego przodka. Rodzina to także historia dalsza. Nie uciekniemy z naszej Jamajki, chociaż czasem zaprowadzi nas tam nieco dziwaczny bóg buntowników. 1 odwrotnie: jeśli postawimy na świadome wybory tradycji, ta się nam wymyka. Jesteśmy/nie jesteśmy zdeterminowani. Wybór należy do... kogo? W każdym razie trzeba poznawać historie rodziny.
Powieść kończy się sceną w barze, gdzie po raz pierwszy wpuszczono kobiety. Jest XXI wiek, można upierać się przy niejedzeniu
bekonu, ale trudno zostawiać żony w domu. Ma się przecież z nimi wspólną historię.
Zanim spróbujemy przerzucić się na grunt nam historycznie bliższy (z narracjami postkolonialnymi mamy bowiem jednak lekki kłopot), zatrzymajmy się przy jednej jeszcze z fabuł rodzinnych, wyjątkowo głośnych w ostatnim czasie za sprawą filmu: idzie o Kroniki portowe Annie Proubc11. Historia opowiedziana w powieści jest prosta i na czasie, szczególnie dla nas tutaj, w tym wywodzie i tej rozmowie. Każdy ma genealogię, która jest raną i może zarazem ocalić. Nie masz historii poza rodziną. Zdradzany, opuszczony przez żonę, która porywa i sprzedaje pedofilowi dzieci, a następnie ginie w wypadku samochodowym, „mężczyzna o szerokiej szczęce” ulega namowom ciotki i wyjeżdża do rodzinnej Nowej Fundlandii, gdzie wszystko się musi rozegrać aż do wyzwolenia z przeszłości. Ciotka, jak się okaże, lesbijka opłakująca zmarłą przyjaciółkę, była też molestowana w dzieciństwie przez ojca Quolye’a, za co mści się, wysypując do latryny jego prochy. Jedna z córek wydaje się szalona (pod koniec jej wizje zostaną wyjaśnione jako faktyczne spotkania z obłąkanym krewnym), za to spotkana na miejscu tajemnicza „wysoka kobieta” ma dziecko chore na zespół Downa.
Te ludzkie, zwyczajne, zanurzone w powszednim cierpieniu historie mają w powieści sens, bowiem dotyczą zwykłych ludzi (przepraszam za ironię w ich odtwarzaniu). Choć nie podoba mi się dzieło Annie Proubc - symboliczna funkcja domu przymocowanego do skały za pomocą lin to już dla mnie naprawdę za wiele - to nie ośmieliłabym się twierdzić, że nie jest ono warte uwagi. Po prostu, ja nie przepadam za taką prozą, w której co zdanie to epifania.
Wszystkie te powieściowe dziwne historie zdarzają się ludziom zwykłym. Nie trzeba hollywoodzkiej urody, żeby mieć niezwykły los ani żeby dostąpić happy endu. Fizyczność bohatera jest nieusuwalnym stygmatem, gest przysłaniania szczęki oznacza wycofywanie się z przestrzeni, delikatne pozostawanie o pól kroku z tyłu. Amantka
i 1 A. Proubc, Kroniki portowe, przeł. P. Kruk, Poznań 2002.
145