16 Wiesław Godzić
Zapomnijmy wszystko (lub prawie wszystko), co wiemy o filmie, gdy zaczynamy mówić o telewizji. Ona wyrosła na ogół z radia - w każdym razie jej podstawowe formy wypowiedzi stąd pochodzą. Telewizja (a komunikacja w sieciach teleinformatycznych w jeszcze większym stopniu) wymaga spojrzenia „socjologicznego”. Cudzysłów ma w tym przypadku swoje uzasadnienie, gdyż chodzi o najbardziej popularne rozumienie tego pojęcia - jako czegoś, co dotyczy więzi społecznych. Przez krytyków i naukowców telewizja była traktowana najczęściej jako rodzaj szczególnego kontaktu społecznego - szczególnego bynajmniej nie tylko dlatego, że angażuje w najwyższym stopniu zmysł wzroku (co jeszcze nie znaczy, że uwagę z nim związaną). Wyjątkowość telewizji polegała raczej na tym, że jej tekst (wielokroć spierano się, co składa się na to pojęcie) jest zaledwie potencją znaczenia, a ono samo zależy w niespotykanym dotąd stopniu od odbiorcy: zarówno jego przygotowania estetycznego, jak i przekonań politycznych; jednocześnie poziomu wykształcenia, jak i wiedzy o gatunkach. Nie sposób orzekać o „znaczeniu” programu telewizyjnego, nie biorąc pod uwagę na przykład warunków jego oglądania. Mogą się one radykalnie zmieniać ze względu na kontekst samego tekstu: „innym” programem jest „ten sam” program wyemitowany w innym paśmie, o innej godzinie czy w innej stacji.
Poprzednio zwcacałem uwagę na ustalenia dokonane przez Alicję Helman jako badacza filmu, tym razem zaś zobaczmy, co ma do powiedzenia brytyjski znawca telewdzji John Corncr. W jego Critical Ideas in Teleuision Studies z roku 1999 czytelnik odnajdzie główne pojęcia, wokół których koncentrowały się badania nad tym medium. Składają się na nie: instytucje, obraz, rozmowa, narracja, strumień, produkcja, odbiór, przyjemność i wiedza. Jednak problematyka socjologiczna sensu stricto obecna jest tylko w jednym z zagadnień: dotyczącym odbioru. Corner zwraca uwagę na przełom, jaki zaistniał w latach 70. i 80. pod wpływem badań literaturoznawczych, promujących czytelni-ka/odbiorcę jako główne źródło procesu znaczeniotwórczego (w przeciwieństwie do nastawienia na tekst). Otóż zaczęto pytać o to, jaki użytek „ludzie robią z mediów”, nie zaś o to, co „media robią z ludźmi”.
Najciekawszym przykładem tego typu nastawienia jest brytyjski socjolog David Morley, jeden z kontynuatorów brytyjskiej szkoły kulturologicznej. Jego badania odrzucając behawiorystyczne spojrzenie, proponują podejście, które połączyłoby rozmaite interpretacje ze społeczno-ekonomiczną strukturą. Chodziło o pokazanie, w jaki sposób członkowie różnych grup i klas, podzielający różne kody kulturowe, będą interpretować różne przekazy, ale na poziomie wykraczającym poza ich osobiste sposoby odczytania. W opublikowanej w roku 1986 książce Telewizja rodzinna. Władza kulturowa i czas