34
i ekwiwalencji tradycyjnej teorii przekładu, która wynika z tradycji europejskiej myśli metafizycznej. W przekładzie — wzorcowo - język nie odnosi się bowiem do rzeczy lecz do siebie samego, nie opiera się na poząjęzykowej i od języka niezależnej podstawie, zatem każdy tekst już jest przekładem, a słowa odnoszą się zawsze tylko do innych słów. To, co własne, otwiera się na obcość, Ja” otwiera się na Innego, bowiem to, co własne, okazuje się przyswojonym obcym. Ujawnia się paradoks języka ojczystego: jego obcość jest fundamentem przekładu; nie mamy więc do czynienia z aktem przyswajania, lecz wyobcowania siebie i własnego języka (Derrida 1996).
We włączonym do antologii szkicu o znaczącym, programowym wręcz tytule Derrida odwołuje się do słynnego eseju Waltera Bei\jamina Zadanie tłumacza (1975: 293— 307), na którego temat w połowie lat siedemdziesiątych prowadził w Paryżu seminarium. Derrida posługuje się Beujaminowską koncepcją przekładu jako drugiego życia oryginału, by pokazać, jak przekład modeluje i poszerza oryginał, który ma w sobie przestrzeń oczekiwania na przekład, nawet jeśli nigdy nie zostanie przełożony, albowiem zawsze jest projektem niedokończonym, otwartym, potrzebującym dopełnienia. Tłumacz stąje się w tym ujęciu dawcą życia, zapewnia dziełu i językowi dalszy ciąg egzystencji, dzieło uwalnia spod władzy autora, a język odnawia poprzez odbicie w zwierciadle innego języka, dzięki czemu ujawniąją się związki między językami i tworzą nowe przestrzenie znaczenia. Język w przekładzie niejako przekracza własne granice, scala swoje potrzaskane i rozproszone fragmenty, wydarza się, ujawniając swoje istnienie. Przekład nie jest transferem sensu czy reprezentacji, ale odegraniem wydarzenia wspólnoty języków, obietnicą ich pogodzenia, zjednoczenia. Tekst Derridy wpisuje się w tradycję interpretacji biblijnego mitu wieży Babel. W tej lekturze Bóg dekon-strukcjonista, rozpleniając języki, „przekształca architektów w tłumaczy”, jak pisze Markowski (1997: 317), skazuje ludzi na życie w wielojęzyczności, w której nie będzie jednego, narzuconego języka, jednego, narzuconego znaczenia, będzie za to — jest -wydarzenie przekładu, jako szansa na scalenie.
Wielojęzyczność i, szerzej, różnorodność to ważny motyw przewodni prac przekła-doznawczych przełomu wieków, które bardzo często biorą pod lupę mniejszości, wykluczonych, peryferie i marginesy ustalonych hierarchii czy kanonów, w tych obszarach dostrzegając szczególnie żywą obecność przekładu. Przekład właśnie okazuje się narzędziem tworzenia struktur i instytucji życia społecznego, a także tożsamości jednostek i grup w opozycji do Innego, co ma także wymiar polityczny. Na tych zagadnieniach skupiają się na przykład prace Annie Brisset (1996) poświęcone sytuacji języko-wo-kulturowej Quebecu oraz powstąjące na styku badań przekładoznawczych i post-kołonialnych studia Erica Cheyfitza (1991) czy Tąjaswini Niraryany (1992), pokazujące dobitnie, jak przekład stąje się narzędziem kolonizacji, narzucąjącym zastanym strukturom kulturowym zewnętrzne kategorie, importowane wraz z językiem, na który pobita