100
kich. ObMiw}(c węęrów aoton było siy tpodtiowoć, że ni* >^»T| się rźmfó jak burty.
Sie wie*, co było pnycsyną, ale ostatecznie po kilku la^tti i iieęanir.y. czarna kompania wyiaaszerowała z obosa. Napięcie opadło całkowici*. SS ■■iiu spokornieli i zaczęła się między wi*i dezercja. międzyczasie obds zaczął się prtt. jak stary worek.
ificrąc. łe właściwie ucięczka nie przedstawia już ja-V'a.~na niebezpieczeństwa i problemu. wyniosłe* się przez głdwoą brane w biały dzień, w czasie jakiegoś wymarszu pra— cajęcycb.
Bvły to pierwsze dni waja. ale daty nie pamiętam. Wyszedł ze mną Sdzisław.
fWy tylko jeszcze oodkreślić, że Litomierryce rozlazły się cer żadnej Mkabiycznej historii i w wielkiej zgodzie prane wszyscy ociekali do Amerykanów, zarówno SS-eani jak i więźniowie. Był to ostatni obóz niemiecki rozpuszczony v roba IMS. B—cc zaja.
Mimo osłabienia rano ruszyliśmy drogami. Nikt nas o aic cle pytał. Drogi były jeszcze zawalone wojskowymi oddziałami niemieckimi. które w porządku pod komendą oficerów ociekały oa zachód.
Czesi siedzieli cicho, przeważnie przed domami. oitser— ■wijąc przewalające się karawany. Ludność dawała nam jeść w w ilościach niespotykanych. Szliśmy w ubraniach kacetows— kich. często między kolumnami wojsk. SS i partyjnych nie widziało się wcale.
Nigdzie nie spieszyliśmy się. więc dobrze odpoczywając posMhłmr się bardzo wolno na piechotę.
?o kilku dniach wojsko zaczęło się przeplatać z uzhro-3*4 *Narofc,y Sardy*. Nikt z nikim me walczył. W okolicy jakiejś wieży kolo Hirchfeld, spotkałem partyzantów czes—
Co robili, nie wiem. Trzymaliśmy się przez parę dni razes i ne*er zlikwidowaliśmy jedyny jaki widziałem samochód z SS-masami (mam do dziś jako pamiatke neseser oficers— ki). Padło ośbu Niemców, ale wobec panującej atmosfery rozeszliśmy się cardzo spokojnie. Hec. ?. zawieruszył się przedtem.
^F1*29 caio 10-go maja zobaczyliśmy pierwszych bolsre-wikh»^i pierwsze porywy bojowe Czechów. Zaraz po ty* zoba-kolumny jeńców wojennych i cywilnych, pę-ńzoae w najgorszych warunkach. W mieście bony zobaczyliśmy
pierwsze — sakry Mimr ft>>. rowtreeliwMyCk w czesne3 fabryce.
Hie aogf powiedzieć, iebya czuł eif dobrze i toby ją wało ml to satysfakcją. Szliiay wx§c dalej do Oraqi, ~ir biorąc udziału w niczym 1 tylko jedząc na potą^g_
Ostatni etap przejecbalitay w rosyjskiej wojsaoMej kolumnie. Hasze więzienne stroje otwierały w*zędz.e droga i wzbudzały współczucie. Dotarliśmy w coteu do yrasi zdaje sig w parę dni po zakończeniu powstania, ma ulicach
10 jeszcze podniecenie i trochę grobów 11 lcznyca- ,ymv -a im zazdrościłem — tyle krzyku na cały śeiat - za tar. ih4t> cenę. Czesi to wspaniali kupcy.
W Pradze znów odżywialiśmy się na potęoj, ~»T1 r sl, dało. Spotkałem tam Polaków z Warszawy i M-owców oraz jeńców z Oflagu, wyzwolonego przez bolszewików. yją—
też kilku żołnierzy z Armii Polskiej ze wschodu.
I znów rozpoczęły się "ciche rodaków rozmowy" no hotelach i salach do spania dla wielkiej oasy więźniów wszystkich narodowości, przewalających się przez Czg^aig>=.
Poczułem się w swoim sosie. Przede wsryuirr rasływs* ło coraz więcej znajomych i kolegów z litamierskiego aboca. Spotkałem również kolegów z czasów ginazjalnych.
Zasadniczy problem to był gdzie jechać na wschód, czy na zachód, a później co z rodzinami.
Hie ma jęc pojęcia co będę jeszcze robił i nie na-.y żadnej pewnej bazy badaliśmy sytuację. Zarówno dis mnie. jak i Zdzisława było odraza jasne, że tampirac^a się skończyła. Wyczuwaliśmy to poprostu nosem.
Większość była naturalnie za jazdę na zachód, zwłaszcza, że Czsi byli coraz bardziej czerwoni i coraz bardziej nas niechętni.
Po dłuższych medytacjach pozstanawiliśmy zrobić rozpoznawczy na zachód. Basza paczka była już dość licz^m bo około 30—tu osób z najrozmaitszyci, środowisk.
Ostatecznie ja i cztery osoby w tym dziecko, dwie kobiety i porucznik AK pojechaliśmy pocięgiem do Zdzisław pozostał z kilkoma w Pradze, zbierajęc sotUwo^ finansowe i 'organizując bazę dla dalszych transportów. w
11 nam droga dobrze powiedzie się. Co mieliśsy robić. dawać sobie radę. jak wyględala granica i gdzie ńotłw-*-: byli Amerykanie, nic pewnego nie wiedzieliśmy.