prawdziwą rozkosz. W czasie jednego z tańców dowiedział się, że Lotta jest "tak jakby zaręczona" z "dzielnym człowiekiem" imieniem Albert. Wiadomość ta zmieszała Wertera do tego stopnia, że pomylił kroki i pogubił się w tańca W pewnym momencie bohater "nie wytrzymuje", pochyla się i całuje dłoń Lotty "wśród najrozkoszniejszych łez".
Wracano z balu już o wschodzie słońca. Gdy dojeżdżano do leśniczówki, Werter poprosił Lottę o ponowne spotkanie jeszcze tego samego dnia. Dziewczyna zgadza się, co wprawia młodzieńca w niesłychanie radosny nastrój: "Odtąd niech słońce, księżyc i gwiazdy gospodarują spokojnie, ja nie znam dnia ni nocy i cały świat zatraca się wkoło mnie".
Od tej pory Werter codziennie bywa w domu komisarza S. Przeprowadza się nawet do Waldheim, skąd ma "jeno pół godziny do Lotty". Sporo czasu bohater spędza na zabawach z rodzeństwem Lotty, ludzie w okolicy zaczynają nawet plotkować, że psuje dzieci zupełnie. Młodzi chadzają na długie spacery, rozmawiają ze sobą, odwiedzają razem chorych. Ludzie uwielbiają wprost Lottę, nawet sam jej widok pomaga im, sprawia, że zapominają o swoich dolegliwościach i problemach. W czasie jednej z takich wypraw Werter z Lottą odwiedzają plebanię w St.... Proboszcz opowiada, dość nudnie, historię starych dębów. W pewnym momencie pojawia się panna proboszczówna, Fryderyka, wraz ze swoim narzeczonym, panem Schmidtem. Pan Schmidt okazał się gburem, nie odzywał się do nikogo i ustawicznie manifestował swój zły humor. Wzburzyło to Wertera, który pisze do przyjaciela w liście: "...nic nie jest mi tak przykre, jak kiedy młodzi ludzie dręczą się nawzajem (...), psują sobie tych kilka dobrych dni kwaśnymi minami i dopiero za późno rozumieją niepowetowane swe marnotrawstwo". W dyskusji o uczuciach i emocjach ludzkich, która wywiązała się w czasie kolacji, Werter silnie się wzrusza, łzy stają mu w oczach, musi zasłonić chustką oczy i opuścić towarzystwo. Lotta zwraca mu później z troską uwagę, że zbyt emocjonalnie podchodzi do życia i że kiedyś może go to zgubić.
Werter jest coraz bardziej zaangażowany uczuciowo w związek z Lottą, która traktuje go jak przyjaciela. Tymczasem dla młodzieńca ważne jest każde jej spojrzenie, każdy jej gest.
Lotta opiekuje się umierającą przyjaciółką, panią M. Jej mąż "jest skąpym hultajskim psem, który swą żonę w jej życiu dobrze nadręczył i naograniczał". Na łożu śmierci pani M. wyznaje mężowi, że musiała podkradać pieniądze z dochodów, gdyż inaczej nie potrafiłaby utrzymać domu.
Werter wyczuwa, że Lotta odwzajemnia jego uczucie, że też go kocha. Sam przeżywa ciągłe zmiany nastrojów, od miłosnej euforii do uczucia przygnębienia i smutka Cierpienie staje się dla niego stałym elementem w życiu, rozpaczliwa miłość powoduje, że Werter, który czuje się artystą, zaczyna malować portret ukochanej. W liście z 30 lipca Werter informuje przyjaciela, że oto przybył narzeczony Lotty: "Albert przybył (...). Dzielny, kochany cliłop, którego musi się lubić. Szczęśliwym trafem nie byłem przy przywitaniu! Serce byłoby mi pękło". Dla Wertera zaczyna się teraz prawdziwy koszmar nie może już tak często przebywać z ukochaną, zazdrości Albertowi, cierpi niewysłowione męki. Aby odpocząć od miłosnych tortur, Werter decyduje się na wyjazd w góry. Odwiedza Alberta i widząc na ścianie pistolety, prosi narzeczonego Lotty o pożyczenie mu ich. W pewnym momencie przykłada sobie pistolet do skrom, co wywołuje protest Alberta i staje się początkiem dyskusji o samobójstwie. Albert uważa pozbawienie się życia za głupotę, nie widzi żadnego uzasadnienia dla tego typu postępowania, z kolei Werter twierdzi, że czasami popełnienie samobójstwa może być jedynym wyjściem z beznadziejnej sytuacji.