matusiu"
jedyna
Matka poety zmarła w 1936 na raka wątroby. Jednak i wcześniej nie stanowiła dla niego towarzystwa, choć jej imię odganiało złe myśli. Cz. otaczał się chętnie młodymi kolegami „po fachu", szukał ich kompanii, panicznie bowiem bał się samotności. W zbiorze ballada z tamtej strony znajduje się wiersz sam, w którym najpierw pojawia się perspektywa czysto katastroficzna - ostry krzyk, „skrwawiona stopa", drzewa w bojowych szeregach, potem zaś spokojny obrazek wiejski, ale i tu nie ma spokoju. Wizje wciąż dręczą podmiot liryczny, który jest samotny i skarży się, że zdradza go nawet wiatr (który jest przecież dla Cz. znakiem wywoławczym zagłady i śmierci), otacza go czerwień, zaś:
„płomienie wisząc w mętnym strumieniu sekund grożą powodzią wieków straszniej niż noc straszniej niż burza niż sen"
Noc to zło, śmierć, burza to gwałtowność, zagłada, sen zaś najstraszniejszy w tej gradacji jest pomostem między tą i tamtą stroną, nieuniknionym koszmarem, w którym do bezbronnego człowieka mają dostęp wszelkie zmory, jakie w dzień potrafiłby on odpędzić. Sen to przedsionek śmierci, oczekiwanie na nią - wszak Hypnos to brat Tanatosa...
Na horyzoncie poetyckim Cz. pojawia się jednak coraz wyraźniej drugi upiór - widmo nadciągającej wojny. Najmocniej uwidacznia się to w ostatnim wydanym tomie poety -nucie człowieczej (1938). To w tym zbiorze, w elegii czwartej odnajdujemy wyraz przeczucia, które się później ziściło:
„nie pod krzyżem mi spać"
Cz. w wieku siedemnastu lat zaciągnął się ochotniczo do wojska i brał udział w wojnie roku 1920 na froncie białoruskim. Wspomnienia z tej kampanii nie dają mu spokoju, odzywają się, gdy pojawia się zagrożenie nową wojną. Coraz częściej pojawia się motyw konia, który wywołuje obrazy i wizje katastroficzne, kojarząc się natrętnie z biblijną Apokalipsą. Jest tak np. w wierszu Przedświt, w którym konie należą do dwóch współistniejących tu światów: apokaliptycznego, przywoływanego przez takie elementy świata przedstawianego jak „płonąca miedź", „udręka", „nienawistni na koniach smolistych i rydzych", „tłum jeźdźców", „klęska", „dno", „potwornych obłoków lej" oraz arkadyjskiego, do którego należą: „przedświt", „niskie wierzby", „jesienna uroda",,, „zaranna rosa", „listki". Od zagłady można uciec konno, ale konna jest też „lotna pogoń". Ścierają się tu dwie wizje, sielankę przerywa katastrofa:
„a konie jak urastają gniotąc ogromem jesień",
ale po trąbce żołnierskiej pozostają jeszcze wierzbowe listki. Można to zinterpretować jako pocieszenie, że katastrofa nie jest ostateczna (klasyczne u Cz. zestawienie: Apokalipsa oddalona przez sielankę, sielanka przerwana katastrofą, lub układ sielanka -Apokalipsa - sielanka, katastrofa musi bowiem nastąpić, ale jest nadzieja, że coś pojawi się po niej). Jednak w całym spokojnym, sielskim świecie tkwi wciąż dążność do przemieszczania się elementów, zagrożenie rozpadem:
„zawrzały jednocześnie na północ świt i wieczór droga strumień wierzbiny burzą się wirują grzmią a konie jak urastają gniotąc ogromem jesień w potwornych obłoków leju znikasz i ty i oni i wszystko"
Nie znajduje więc Cz. chyba ukojenia w prowincjonalnych obrazkach i sielankowości, którą zarzucano niejednokrotnie jego poezji, a która była w rzeczywistości próbą zamaskowania niepokoju i lęków. Zresztą poeta sam najlepiej wyraził to w opublikowanym dopiero po jego śmierci wierszu dawniej:
„dobre lipy chodzą pod domem sypią kwiatami
jeśli zasypią przerażenie zasnę"