Te pytania to nie efekt czytelniczej przebiegłości. Hanna Krall doskonale świadoma warsztatu pisarskiego bardzo precyzyjnie je wywołała. Chciała, by w pani Hani, w niej samej, zobaczyć zwykłego człowieka borykającego się z przerastającym go tematem. Jaki znaleźć sposób? Hollywoodzki? Hanna Krall wcale go nie odrzuca, a na adwokata takiego podejścia do rzeczy powołuje nawet Krzysztofa Kieślowskiego, który broni postawy Izoldy R. Przyklaskując idei, mówi, może nie tylko z ironią, że ameiykańscy Żydzi mają już dość Żydów - ofiar. 'Twoja bohaterka walczy i zwycięża, i to jest temat en vogue" - mówi Kieślowski.
Napięcia
Autorka po podjętych bez specjalnej wiary próbach hollywoodzkiego pisania tworzy całkiem inny "buch". Jego próbki zawarte są w reportażu. Pani Hania nie skupia się na akcji, interesuje się osobami i najdrobniejszymi szczegółami, które tworzyły tamte wydarzenia. W ten sposób uzyskuje pojedynczość, niepowtarzalność swojej historii. Jej pisanie jest ciągłą grą między literaturą, finezyjnym warsztatem a chęcią wiernego trzymania się faktów. Z tego powstaje dramatyczne napięcie, które najprościej wyraża pani Hania w słowach do Izoldy R.: "Dodaję. Ale zarazem skracam, bo to dodane okazuje się zbyteczne".
To "dodawanie i skracanie", pęd ku literackości i samoograniczanie się, jest jednym z najważniejszych napięć w całym pisarstwie Krall. Charakterystyczne, że praca nad wydanym przez oficynę a5 drugim, zmienionym wydaniem "Hipnozy" polegała na tym samym - autorka usunęła dwa teksty, skróciła pozostałe. Pozostawiła oprócz "Powieści dla Hollywoodu" tekst tytułowy, "Syndrom ocalonych", "Listy do cadyka" i "Narożny dom z wieżyczką". Wszystkie obracają się wokół tego samego: jak pisać o niepojętym.
Bywa - moim zdaniem - że w tekstach Krall jest trochę za dużo literatury, jak w finale może trochę za pięknej opowieści "Narożny dom z wieżyczką". Przed mistemością broni się jednak Krall - w tym samym reportażu - urywając historie, zamiast domkniętych tekstów, dając ich próbki, fragmenty. Z takim działaniem konkuruje pokusa do zamykania historii w ramy mitu, tak charakterystyczna dla pisarstwa Krall i tak chętnie zauważana przez krytyków opisujących jej prozę. Myślę jednak, że tym, co czyni Hannę Krall jednym z najwybitniejszych pisarzy polskich, jest wyciąganie konsekwencji z dramatycznego pęknięcia pomiędzy rzeczywistością a niemogącą jej sprostać literaturą. I heroiczny wysiłek, żeby jednak próbować opisać - ocalić jeszcze jeden los od zapomnienia. A potem następny. I tak do końca.
Powieść dla Hollywoodu (fragment pierwszego opowiadania)
Kiedy zaczął się U mschlagplatz i transporty do Treblinki, Izolda R. zrozumiała po co jest. Jest po to, by uratować swojego męża. Siebie i rodzinę również, ale było to mniej ważne. Jedynym człowiekiem, który MUSIAŁ żyć, był on. Trudno wyjaśnić, dlaczego. Bo miał smukłe dłonie? Bo miał gęste, proste włosy, które przylegały do głowy jak złoty hełm? (Nie tylko skórę miał złotą, włosy również). A może bez żadnego powodu? Musiał żyć, to wszystko.
Izolda R. wydostała się z getta pierwsza, żeby przygotować kryjówki. (Ostatni dzień przed wyjściem spędziła na Umschlagplatzu. Ostatnią noc, już po stronie aryjskiej, przesiedziała na sedesie ogólnej ubikacji trzęsąc się ze strachu, że ktoś zechce się załatwić i ją znajdzie). Poszła do Zofii Romerowej, znajomej z przedwojennego letniska.
Zofia Romerowa nie zdziwiła się na jej widok i nie zlękła. Pogłaskała ją po brudnych, potarganych włosach i powiedziała - "Nie płacz. Nam nie wolno płakać." Powiedziała NAM. Do Izoldy. Jakby osoba, która próbuje schować się w beczce stojącej na U msclilagplatzu, a potem się trzęsie na