Kredyty na kilkadziesiąt milionów złotych udzielił od lutego roku 2000 oddział PKO BP w Stalowej Woli firmom związanym z Grzegorzem Żemkiem, głównym oskarżonym w procesie Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Bohater największego skandalu finansowego III RP bez większych problemów uzyskał kredyty m.in. z PKO BP i Pekao SA. Jedna ze związanych z Żemkiem firm kupiła Zakłady Mięsne w Nisku.
Pod koniec roku 1999 w oddziałach kilku dużych banków w województwie podkarpackim pojawił się Grzegorz Żemek, główny oskarżony w procesie Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. W oddziale PKO BP w Stalowej Woli bez większego problemu uzyskał wysokie kredyty. Posłużyły one firmie Kera Trading m.in. do wykupu długów zakładów Mięsnych w Nisku (kilkanaście kilometrów od Stalowej Woli), a następnie kupna przedsiębiorstwa. Przed 2 miesiącami Grzegorz Żemek wszedł do rady nadzorczej zakładów i został jej przewodniczącym po dziesięciu latach od wybuchu największej afery finansowej III RP.
Załoga Niżańskich Zakładów Mięsnych od chwili przejęcia firmy przez Grzegorza Żemka nie otrzymała jeszcze wynagrodzenia. Załoga 28 listopada podjęła decyzję o bezterminowym strajku wiązało się to z brakiem wynagrodzeń oraz odcięciem prądu przez Rzeszowski Zakład Energetyczny, spowodowany niepłaceniem rachunków za energię. Odcięcie poprzedzone zostało wypompowaniem amoniaku z instalacji chłodzącej, które spowodowało straty przekraczające pół miliona zł i dało pewność załodze, o nieodwołalnym upadku firmy. Rozmowy z zarządem nie przyniosły żadnego skutku. 2 grudnia 2000 r. zrozpaczona załoga postanowiła zablokować dwie limuzyny z prezesem Ryszardem Cichym i jego świtą, po tym jak po nieudanych rozmowach prezes wraz ze swoimi ludźmi zatankował samochody benzyną z firmowej stacji paliw i próbował odjechać nie dając ludziom żadnej nadziei na rozwiązanie sytuacji.
Po kilku godzinach od chwili uwiezienia prezesa i jego kolegów pojawiła się kolumna wozów policyjnych z Rzeszowa. Policjanci uzbrojeni w hełmy, kamizelki kuloodporne, pałki i tarcze ochronne z impetem rozpędziły manifestujących ludzi tworząc przy bramie kordon ochronny, przez który bez żadnych konsekwencji wyjechał do Warszawy pełnomocnik Grzegorza Żemka prezes Ryszard Cichy.
Zdesperowani pracownicy Zakładów Mięsnych nie wierzą już w żadne prawo bo do tej pory nie odczuli jego korzystnego dla siebie działania. Dla nich jest jasne, ze przestali się w ogóle liczyć. Jakaż jest ich siła przebicia wobec kogoś, kto - kiedy niżańska policja odmówiła prezesowi ochrony w celu umożliwienia mu wprowadzenia na teren strajkującej firmy swoich goryli - był w stanie w ciągu kilku minut spowodować ostrą interwencję samego dyżurnego oficera operacyjnego kraju Komendy Głównej Policji. Co znaczy ich głód i rozpacz, wobec totalnej bezwzględności zarządzających firmą, z której - mimo iż od miesięcy nie prowadzi ona żadnej produkcji - wciąż skutecznie wypompowywane ogromne środki pieniężne.
Całkowitą i chyba największa zagadką jest zupełna bierność państwa będącego wciąż współwłaścicielem firmy poprzez 16-procentowy akcjonariat. Państwo, dozwalając na utrwalenie się skrajnie patologicznego układu prywatyzacji ZM nie zauważa tego że dobrze prosperująca firma o krajowej renomie została zniszczona i nie zostały podjęte żadne działania ze strony Najwyższej Izby Kontroli, choć ewidentnie został złamany kodeks kamy i handlowy (ten ostatni szczególnie z artykułami od 300 wzwyż.)
Jedynymi ludźmi „z zewnątrz", którzy interesowali się przebiegiem rozpaczliwej demonstracji załogi ZM w nocy z 1 na 2 grudnia, byli nieliczni dziennikarze oraz burmistrz Peszek i komendant Lekan. Oraz kilku prywatnych przedsiębiorców, którzy w ramach zwyczajnej ludzkiej solidarności wsparli pikietujących pieczywem i, o ironio, kaszanką...