nazwać królową nauk. Skutki niechętnego stosunku do filologicznej, oderwanej od życia szkoły uwidaczniały się w dość wysokim procencie analfabetów. W początkach XVIII w. wśród magnatów i bogatej szlachty było 28% niepiśmiennych, wśród szlachty średniej około 40%. drobnej - 92%. wśród mieszczan 44%. Analfabetyzm w śród chłopów był oczywiście całkowity, unikanie szkoły nawet przez poważne grupy szlachty tłumaczy się całkowitą niemal jueużytecznością szerzonej pizez nią wiedzy w życiu praktycznym. Szkoła jezuicka, powołana do życia głównie dla walki z reformacją oraz z wszelkimi próbami ewentualnego zamachu na stosunki feudalne, tak ułożyła swój program, aby odwTacał on umysły uczniów od spraw' i zadań życiowyck Obciążenie niedoświadczonych umysłów clilopięcych olbrzynuą ilością reguł gramatycznych, kierowanie przez szereg lat ich uwagi na kwestie zawiązane z budową zdania prowadziło do odgradzaiua szkoły szerokim murem od wszelkich spraw aktualnych, związanych z polityczną, gospodarcza czy społeczna sytuacją kraju
Pomostem, który pod naporem opinii szlacheckiej imał łączyć szkołę z problemami codziennego bytu. nuala być nauka retoryki, pojęta jako przedmiot wprowadzający uczniów we wszystkie najw ażniejsze zagadnienia aktualnego życia. Jednak szkoła, powołana do podtrzymywania feudalnego ustroju, obawiała się tego rodzaju retoryki. Dążąc do odwrócenia uwagi młodzieży od krzywd i licznych objawów niesprawiedliwości społecznej, ograniczyła naukę retoryki do umiejętności wygłaszania mów pochwalnych, sławiących zasługi i rzekome cnoty najpotężniejszych rodów magnackich, a co najważniejsze do fanatycznego gloryfikowana złotej wolności szlacheckiej, pozornego demokratyzmu szlacheckiego oraz walącego się w gruzy szlacheckiego państwa. Panegiryzm szkoły jezuickiej wydawał bardzo niebezpieczne owoce. Był on jednym z nie wysychających źródeł konserwatywnych poglądów' mas szlacheckich wierzących szczerze, że wrszystko, co polskie, jest najdoskonalsze; stąd płynęło przekonanie, że Polska jest tak ważnym i zasłużonym krajem Europy, iż ani mocarstwa sąsiednie, ani Bóg nie pozwoli jej upaść. W końcu panowania Augusta III nawet część samodzielnie myślących wychowanków jezuickich dostrzegała już nieużyteczność wiedzy szerzonej pizez szkolę zakoiuią. Bardziej oświeceni rodzice odbierali clilopców z kolegiów-jezuickich przed ukończeniem najwyższych klas i uzupełniali ich wiedzę w kancelariach sądowych czy tez w innych instytucjach publicznych, starając się w- ten sposób zapewnić im przygotowanie do życia.
Szkolnictwo wyższe i parafialne;
Podczas gdy szkoła średnia czasów saskich, jako instytucja kształcąca synów klasy- panującej, wywierała duży. chociaż ujemny wpływ na całość życia ówczesnej Polski, to działalność szkół wyższych, i to zarówno prowadzonych przez jezuitów, jak i kierowane przez świeckie duchowieństwo Akademii Krakowskiej, koncentrowała się niemal wyłącznie według własnych, zupełnie przestarzałych spraw naukowych. Uniwersytety prowadzone przez jezuitów we Lwowie i Wilnie me przekraczały swoim poziomem kursów filozofii, prawa i teologu, organizowanych mniej więcej od początku XVII w. przez wyżej stojące szkoły- luterańskie (np. gimnazjum toruńskie, gdańskie czy elbląskie). W dziedzinie filozofii nie wychodziły one poza Arystotelesa, którego w- dodatku wykładały według interpretacji scholastyków z Tomaszem z Akwinu na czele. Kursy- prawnicze ograniczały się przeważnie do prawa kościelnego. Tego rodzaju program, daleki od codzieimego życia, nie mógł zachęcić do nauki większej liczby młodzieży ani wywierać wpływu na jej poziom umysłowy.
Nieco bardziej skomplikowana była sytuacja Akademii Krakowskiej. Odcinając się jeszcze w XVI w. od wszelkich postępowych i świeckich wpływów, zagłębiła się ona w nikomu już wówczas niepotrzebnej scholastyce i przetrwała w niej niezłomnie aż do pierwszych lat działalności Komisji Edukacji Narodowej. Jej bram ukutych z fanatyzmu religijnego, scholastyki i zacofania nie przełamały ani odkrycia Kopernika, ani prace Kartezjusza, ani olbrzymie postępy wiedzy przyrodniczej. Filozofia Arystotelesa, katolicyzowana przez Tomasza z Akwinu i zaciemniona przez komentatorów arabskich, królowała w Akademii Krakowskiej bez przeszkód, tak jak w XV stuleciu.
Jeszcze mniejsze znaczenie dla ówczesnego życia umysłowego i społecznego miała saska szkoła parafialna. Uzależniona całkowicie pod w-zględem materialnym od dobrej woli proboszcza, pod względem zaś moralnym od kaprysu szlachcica - właściciela wsi. który przeważnie rue chciał się zgodzić na naukę jego poddanych - znikała niemal zupełnie z parafii wiejskich. Funkcjonowała jedynie w większych miasteczkach i królewszczyznach. w których dzięki mniejszemu wyzyskowi