Naixin, Naixin 15, Mii podniosła głowę znad książki


Witka wshyyyyyystkiiiiiim!!!!

Oto przed wami część piętnasta. Czy coś się tu w końcu wydarzy?

W zamysle miał to być króciutki ficzek, napisany pod wpływem impulsu.... Teraz zamienił się w długaśne ficzysko pisane pod wpływem [impulsu, impulsu..a myśleli, że co? XD]

Hmmm, zobaczymy co ja tam jeszcze wplotę...aż się sama boję XD

~******Legenda******~

~*************~

Wyciągnęła swój krótki kordzik i przyłożyła go do szyi owej istoty, w miejscu gdzie u większości istot znajduje się tętnica. [Albo żyła, nie wiem z bioli nigdy nie byłam mocna, ale wiem że tam czasem sprawdzają czy ktoś żyje więc stawiam na tetnicę XD - Chara][Bingo!-Murasaki]

Nie podobało jej się wejrzenie owej istoty. Taksujące, jakby oceniające wytrzymałość, drwiące. Teraz co prawda zniknęło, zastąpione przez rozpaczliwe mruganie i wybałuszanie tęczówek w ciemność w celu dojrzenia czegokolwiek lub kogokolwiek. Nadaremnie. Lina przysunęła kordzik bliżej, tak żeby istota poczuła.

Wyrywanie się i mruganie ustały natychmiast.

- Czego chcecie? - odezwała się istota chrapliwym, jakby bzyczącym głosem. Gdyby szerszenie umiały mówić to pewnie miałyby właśnie takie głosy.

- Informacji. Kim jesteś i jak długo pracujesz dla Pwyll'a?

Amelia przechyliła się do Merle i Zel'a.

- Panna Lina mogłaby pracowac jako sędzia śledczy, prawda? - szepnęła.

- Cisza tam! - ryknęła w ich stronę czarodziejka. - Gadaj! - popędziła osę.

Xelloss dosiadł się do Filii. Nie ruszyła się ani o milimetr, nie dając po sobie poznać, jak bardzo przeszkadza jej jego obecność.

A przeszkadzała bardzo. Nie dość, że od dawna ją denerwował jak nikt inny, to jeszcze budził wspomnienia. A ona wolałaby zapomnieć. Zapomnieć i już nigdy więcej go nie oglądać.

Odwróciła się w końcu, chcąc zobaczyć jak przebiega "przesłuchanie".

Niespodziewanie pojawił się przed nią.

Nic nie mówił,tylko przeszywał ją takim spojrzeniem od którego ciarki chodziły wzdłuż kręgosłupa.

Tak ją tym zirytował, że niewiele myśląc wystawiła przed siebie obie ręce i odepchnęła go.

Podniósł się ze śmiechem, odgarnął włosy z liści i znowu poczęstował ją takim spojrzeniem.

Odwróciła się.

Tymczasem Lina obiecała osie, że usmaży ją razem z drzewem, do którego jest przywiązana.

Poskutkowało i osa zaczęła sypać.

- Urodziłem się dzisiaj, w oddziale jest nas 25, łącznie ze mną, dla Pwyll'a pracuję odkąd pamietam, czyli od rana...

- Dlaczego Pwyll kazał nas wszystkich zabić. - nakierowała go.

- Nie wieeeeeeeezzzzzzzmmmmmm.... - ze strachu osa zaczął brzęczeć. - Nie kaaazzzzzał wszysssstkich zzzzzzzzabić, smoka kazzzzał zzzzabrać zzzzz odziałemmmm.

- Hmmm....mruknęła Lina i dała szermierzowi znak, że przesłuchanie skończone.W tym samym momencie Gourry palnął stworzenie przez łepek tak, że ciemności na dobre ograniczyły osie widoczność.

~*********~

"Teraz mam już pewność. Wcześniej to były tylko domysły, a teraz mam już pewność. Ta noc była wynikiem, tylko i wyłącznie Wyzwalacza.

Filia nigdy, ani przez chwilę nie...

Trudno.

Ale obietnica, wymuszona czy nie, i tak obowiązuje... Swoje prawa trzeba umieć egzekwować. A ja mam prawa do ciebie, Fi. Ja i tylko ja. Pamietasz?

Oczywiście, że pamiętasz. Inaczej byś zareagowała, gdybyś nie pamiętała.

Możesz próbować zapomnieć, prosze bardzo.

Ale ja ci nie pozwolę."

~*********~

- No dobrze... podsumujmy, co już wiemy. - Lina usiadła między Gourry'm a Amelią.

Przez chwilkę zastanawiali się od czego zacząć.

- Wiemy, że Pwyll to niebezpieczny szaleniec, to raz. - zaczęła czarodziejka.

- I ma armię dziwnych stworzeń to dwa. - dorzucił Zel. - I chce nas wybić co do nogi, to trzy.

Księżniczka dorzuciła patyków do ognia, dzięki czemu osa był widoczny.

Gourry zerknął w tamtą stronę.

Stworzenie chyba się obudziło, bo znowu próbowało dojrzeć cokolwiek w ciemności.

Lina chyba też to zauważyła.

- Dlaczego on nic nie widzi w nocy? Owady zazwyczaj widzą...

Merle spojrzała na nią ze zdumieniem, a potem roześmiała się.

- Zapomniałam, że nie widzicie tak jak ja... Gomen, już wam mówię.To nie jest prawdziwa postać. Kiedy wygląda tak jak teraz to nie widzi w nocy, dopiero jak przybierze postać bojową, to widzi w nocy.

Varu wstał i podszedł po cichu do więźnia. Osa chyba wyczuł jego obecność, bo zaczął się szamotać dwa razy mocniej.

Coś tam bzyczał w swoim języku.

Xelloss stanął koło niego.

I wtedy się zaczęło.

Osa dopiero teraz zaczął się wyrywać na serio. Chyba wpadł w panikę.

- ZABIERZCIE TO CIEMNE ODE MNIE!!!!

Jednocześnie jego oczy zaczęły się zmnieniać, najpierw wybałuszył je tak, że wyglądały jakby miały pęc.

- Val! Odejdź z tamtąd!!! - zdążyła krzyknąć Filia.

Xelloss nie śpiesząc się dotknął delikatnie związanego wojownika. Osa wrzasnął, jakby go ktoś żelazem przypalił.

Jego wybałuszone gały stały się teraz brązowe, złożone jakby z tysięcy minioczek. Ze szczęk wyskoczyły najpierw kły, przemieniające się w szczękoczółki.

Wyrastały mu także dodatkowe ramiona, którymi z łatwością zerwał więzy.

~***********~

"Na chwilę spuścić go z oczu...kłopoty murowane!"

- Xelloss ty idioto! - wrzasnęłam z bezsilnej wściekłości, patrząc jak ogromna osa nadlatuje ponownie, usiłując trafić żądłem kogokolwiek z nas.

Na nasze szczęście, nie zrezygnowała z pierwotnego planu i w większości skupiała się na mazoku.

- Lina, on się boi ognia.

Odwracam się, ale Merle już tam nie ma. Osa przeleciał nad nami i zniknął gdzieś za drzewami.

Może poleciał?

Kątem oka zauważyłam, że Zel i Val nadsłuchują. Zel kiwa głową, że jest gdzieś blisko.

- Tam jest! - Merle wskazała mi go zanim na dobre wyszedł z mroku.

Zdążyłam go przysmażyć, ale niezbyt mocno. Jedną nogą wrył się w ziemię. Jak na takie duże coś to prędkość ma ogromną.

Nawet nie zauważyłam, kiedy to coś wyciągnęło swoje paskudne odnóże w moją stronę. Dobrze, że Gourry zdążył to coś pacnąć.

Słychać dźwięk jakby walenia w bęben...a, to Filia z drugiej strony, przygrzmociła mu porządnie.

Zuch dziewczyna.

Próbujemy to coś otoczyć, używając ognia do pokierowania jego ruchami. Opornie nam to idzie, ponieważ stwór rzuca się w różne strony.

Przy okazji, okazało się że Val co nieco z magii pamięta, ale przyda mu się trochę poćwiczyć.

No i oczywiście sprawca tego zamieszania zniknął nam z pola widzenia, manipulator jeden, w cztery litery kopany. Łepetynę mu ukręcę, jak się tylko pokaże, drań jeden.

PRZERYWAĆ MOJĄ KOLACJĘ!!!!!!!!!!

Czuję że muszę znaleźć ujście dla tej wściekłości. Ten zwierzak wyśmienicie się nadaje.

- Gourry, jadłeś może pieczyste z osy?

Widzę, że kręci przecząco głową, próbując ciągle odrąbać jedną z nóżek tego czegoś. Osa jest jedną nogą wbita w ziemię.

Dobrze, że Amelka osłania Gourry'ego bo inaczej ta rąbanka skończyłaby się dla niego tragicznie.

Zel wrzeszczy, że mamy się odsunąć. Szansa dla mnie.

~***********~

Niepewnie okrążyli podsmażone cielsko. W powietrzu unosił się swąd palonych kości.

- Chityna. - mruknął Zel.

Filia niepewnie trąciła osę końcem maczugi. Zero reakcji.

- Wydaję się mniejszy, jak tak leży. - oświadczyła nagle Amelia.

Rzeczywiście, albo osa zmalała, albo gwałtowne ruchy nie pozwalały ocenić jej wcześniejszego rozmiaru.

W każdym bądź razie i tak była większa niż na owada przystało.

Lina wyciągnęła skądś nóż i widelec i razem z Gourrym zrobili pierwszy krok.

- Nici z pieczystego moi drodzy. To mięso jest trujące, po drugie, osa jeszcze żyje.

Lina spojrzała na Merle jak na małe dziecko, które oświadcza, że pod łóżkiem jest potwór. [A, że to może być prawda, to już inne kalosze, nyo! ^^ - Charatka][-,- Kalosze..?-Murasaki]

Po uważniejszym wsłuchaniu się w nocne dzwięki, okazało się, że faktycznie osa wciąż żyje.

Nawet próbowała coś powiedzieć.

- Zzzzabiorę zzze sobąąąą.... jak generałowie zzzz Cantenberry....zzzzgiń zzzze mnąąąą....

- O czym to mówi? - spytała Amelia, z obrzydzeniem w głosie.

- Lepiej spytać do kogo... - zaczął Zel, ale nie skończył.

W tej samej chwili, osa wykonała coś na kształt ostatniego podrzutu. Żądłem cięła szybko ciemność tuż przed sobą.

Rozległo się triumfalne bzyczenie i po chwili osa upadła ciężko na piasek, zamieniając się w białawy proszek.

Xelloss wylądował miedzy nimi na jedno kolano. Miał przeszyty na wylot lewy bark, ale poza tym nic mu raczej nie dolegało.

Zelgadis odważnie podszedł do proszku. Przypominał marmur, ale taki utarty na pył. Nagle coś przykuło jego wzrok.

Była to mała kamienna osa. Ze złamanym skrzydłem.

Lina nachyliła się nad tym znaleziskiem.

- Co o tym myślisz?

- Zdaje się, że mamy poważniejsze kłopoty niż myślimy.

Zawinął znalezisko w chusteczkę i razem z Liną wrócili do grupy.

~*************~

"No i kto to powiedział, że podróże kształcą? Dobrze, że mam z natury jasne, jakby białe włosy, bo z pewnością osiwiałabym po dzisiejszym wieczorze.

Co innego widzieć cos takiego, a co innego brać udział.

Ale w sumie jestem zadowolona. Przydałam się Linie, ba, nawet polubiłam ta grupkę^^... chociaż przyznaję, że Xelloss ma metody mocno dyskusyjne, no dobra, mało powiedziane, ale co tam zostawiam, ma metody jakie ma, ale jego też lubię.

Hmmm, może nie powinnam się przywiązywać. W końcu jestem tu tylko czasowo... Ale co tam, grunt, że mi się fajne zadanko w gruncie rzeczy trafiło... Nie kłóci się przynajmniej z moimi przekonaniami.

No i jest Varu...... dobra, na razie nie ma czasu o tym myśleć... Ale trzeba przyznać, że ma gust, fajne mi ciuszki wybrał ^^

Szukam go wzrokiem...ma piekne oczy. Co z tego, że nie ludzkie? Piękne i koniec.

Teraz muszę się niestety skupić na słowach osy i poszukać czegokolwiek na temat Cantenberry. Taaaa....

No i mam co chciałam. Tylko jak ja im to przekażę?"

~************~

Zanim Lina i Zel przeleźli przez morze piachu, jakie pozostawił po sobie żołnierz Pwyll'a, Xelloss zdążył się lekko osunąć do tyłu.

Filia odruchowo go podtrzymała.

I tak już zostało.

Siedzieli teraz przy ognisku, część z nich mocno żałowała marnacji pieczystego (Lina, Gourry), część zastanawiała się nad znaleziskiem (Zel) a pozostali usiłowali jakoś poukładać sobie całość.

W końcu Zel pokazał kamienną figurkę wszystkim.

Miała zaledwie dwa cale, i była wykonana bardzo misternie z wyjątkiem lekko ryśniętego, lewego skrzydła.

Zel pamiętał, że osę podczas ataku lekko znosiło na lewo. Dlatego Linie nie udało się go usmażyć za pierwszym razem.

- No to już wiemy z czego jest armia Pwyll'a. - zakończył dyskusję na temat figurki Val.

~**********~

"Znowu.

Znowu mi pomogłaś. Już drugi raz.

Dlaczego?

Jesteś aż tak dobra, że pomagasz nawet tym których nienawidzisz?

Czy może zwyczajny odruch?

A może...może wcale nie nienawidzisz mnie tak bardzo jak twierdzisz, prawda, Fi?

Z początku myslałem, że to Amelia chwyciła mnie z drugiej strony. Ale kiedy zobaczyłem ją z drugiej strony, stojącą koło blondyna...

Czemu znowu mi pomagasz?

Tym łatwiejsze moje zadanie. Masz ciepłe ręce, Fi."

~***********~

Rozpalili nowy ogień i siedzieli wokół niego. Musieli zmienić miejsce obozowania i oddalić się od miejsca, gdzie umarła osa.

Ognisko zapalone na jej szczątkach miało dziwny, zielonkawy dym.

Rozmawiali o tym co powiedziała osa. O Cantenberry.

Lina słyszała już tę legendę i właśnie ją opowiadała.

Za dawnych czasów istniał wspaniały zakon, którego sercem była katedra w Cantenberry. Żyło w niej czternaście dziewiczych kapłanek, które potrafiły razem ponoć dokonywać cudów.

Niestety, trwała wojna. Podobno sam Shabranigdo - choć nikt nie potrafił tego udowodnić - zbliżył się do świątyni.

Jedna z kapłanek wyczuła go wcześniej niż inne i podobno poświęciła swoje życie w obronie koleżanek.

Na próżno jednak. Shabranigdo dostał się do światyni, opętał pozostałe kapłanki i miał z nimi trzynaścioro synów, których zapieczętowano później w ruinach świątyni.

Merle przysłuchiwała się temu uważnie, z łokciami opartymi na kolanach i buzią opartą na dłoniach.

- Ale wy macie dziwny panteon... - oświadczyła w zadumie.

Nikt nie zareagował, nawet mazoku, który za miejsce wypoczynku wybrał sobie kolana Filii.

Ta z kolei rumieniła się ślicznie, nie wiadomo czy z powodu Xelloss'a czy z powodu legendy, uchodzącej w smoczych kręgach za zakazaną.

- U nas szambelan opowiadał kiedyś, że w jego rodzinnych stronach jest takie powiedzienie: "Prędzej diabelska trzynastka powstanie z Cantenberry, niż coś tam się zdarzy." Dotąd nie wiedziałam o co chodzi... - powiedziała Amelia, rozcierając sobie ręce.

- Lina, znasz jeszcze jakies wersje tej legendy? - zapytała Filia, modląc się o negatywną odpowiedź.

Czarodziejka powoli zaprzeczyła, wpatrując się intensywnie w złotowłosą.

- Nie...ale ty, Filia, już znałaś tą legendę.

Zanim miała szansę odpowiedzieć do rozmowy wtrącił się mazoku.

- Oczywiście, że znała. Ale musisz wiedzieć, Lina-san, że wśród smoków to jest temat tabu, tak jak na przykład masakra starożytnych...

- Nieprawda!!! - wrzasnęła Filia, wstając gwałtownie, w wyniku czego Xelloss zdeżył się z piaskiem.

- Prawda. - parsknął. Filia obrażona usiadła.

Valgaav przyjrzał im się, miał mieszane odczucia. W końcu przywiązanie zdecydowało.

- Jeśli chciałeś coś przez to osiągnąć, to ci się nie udało. Ja wiem dokładnie tyle, ile muszę wiedzieć.

Sytuacja stawała się napięta. Lina miała już szczerze dość i zazdrościła Gourry'emu, który wyłączył się gdzieś w połowie.

- Filia-san...tak sobie myślę, skoro panna Lina już nam co nieco powiedziała, to może przedstawi pani nam swoją wersję?

Amelka miała tym samym nadzieję na rozładowanie sytuacji. Smoczyca wahała się przez chwilkę.

Nieoczekiwanie Amelię poparł Zel.

- Filia, pomyśl, najważniejsze już wiemy. Mamy do czynienia z tymi stworami, więc każdy szczegół może być pomocny.

To ją ostatecznie przekonało.

- Nie powiem wam nic więcej o samej legendzie... Cantenberry zostało przeklęte, a trzynaście diabląt, o i l e w o g ó l e i s t n i a ł o, zostało ponoć zapieczetowanych w lochach, w ruinach świątyni. Podobno podczas walk Cephied zapieczętował je w skałach i przywalił górą.

- Bzdury. - mruknął Xelloss z ziemi.

- NIE PRZERYWAJ MI TY GLISTO LUDZKA!!!! - ryknęła na niego Filia z góry, przyprawiając Merle o niekontrolowany napad śmiechu. - Podobno góra ta znajduje się gdzieś pośród lasów, a każdy kto zapuścił się do jaskiń w środku, zginął w niewyjaśnionych okolicznościach.

- To faktycznie niewiele. - przyznała Lina w zadumie.

Zastanawiała się własnie w jaki sposób ustalić gdzie znajduje się owa góra, kiedy niespodziewanie o głos poprosiła Merle.

- Moge wam pare rzeczy naprostować? Tak gwoli jasności, to ów epizod miał miejsce naprawdę. Góra Cantenberry zwana jest teraz górą Dary, lub Koźlim Szczytem...

- Hej, a ja wiem gdzie to jest! - ucieszył się autentycznie Gourry. Merle uśmiechnęła się.

- Te trzynaście kapłanek...echem, trzynaście smoczych dziewiczych kapłanek gwoli ścisłości, minus ta jedna, która z rozpaczy popełniła samobójstwo... faktycznie, każda z nich miała syna i faktycznie każdy z nich był w pewnym sensie synem Mrocznego Lorda.

- Bzdura... - mruknął Xelloss spod nóg Filii i Lina uciszyła go jedną, dobrze wymierzoną "piąchopiryną".

Skinęła na srebrnowłosą w niemym geście "Kontynuuj a nim się nie przejmuj."

- ... A to dlatego, że świątynia Cantenberry jest specjalnym obszarem, gdzie każda połączona energia może zyskać przynajmniej pozory prawdziwego życia i własnie tam "rodzą się" nasze mieszańce.

Przez następne dziesięć minut wykłócali się o trasę, las Yssterell, który był podobno przeklęty, ilość jedzenia, które powinni zabrać, prawdziwość legendy i tym podobne sprawy.

- Dobrze, załóżmy nawet, że przejdziemy przez las Yssterell. Ale jak słyszeliśmy, do Koźlego Szczytu nikt się nie dostał. - marudził Zel.

- Nie idziemy na szczyt tylko do jaskiń! - Lina zapaliła się do projektu, po cichu licząc na bogactwa z ruin katedry.

- Tym gorzej dla nas... - marudził Zel, ale zrezygnował z próby przekonania Liny. - Jeśli koniecznie chcesz poszerzyć grono nieboszczyków...

- Naprawdę wierzysz, że z lochów Cantenberry nikt nie wrócił, Zelgadis-san?

Odwrócił się do księżniczki. W jej głosie nie było strachu tylko ciekawość.

- Nie wiem...

- Do przedwczoraj to może i była nawet prawda... - Merle zapamietale grzebała w torbie w poszukiwaniu herbaty, którą zabrali z obficie zaopatrzonej spiżarni. - Bo przecież Filia-san wróciła, nie?

Machnęła ręką w kierunku złotowłosej, która dzisiaj nadrabiała zaległości i kłóciła się z Xellos'em na całego, o każdy szczegół w legendzie.

I chyba, jak to określił później Varu, chodziło im o coś więcej niż tylko legendę.

W końcu oboje przyznali, że obie strony raz za razem używały lochów Cantenberry jako obozów dla jeńców, i tym podobnych, i że wieści o tym dotrwały nawet do dnia dzisiejszego, aczkolwiek raczej nie wspomina się nazwy góry Dary po żadnej ze stron.

Lina po cichu pogratulowała sobie cierpliwości, gdyby zaczęła od razu uciszać tę dwójkę, wtedy na pewno nie otrzymaliby tych informacji.

Inna sprawa, że ani smok ani mazoku nie szczędzili sobie wyjątkowo paskudnych docinków i większości grupy nie chciało się tego słuchać.

No może poza Merle, bo ta podchodziła do tego jak do rozrywkowej sztuki w teatrze.

Usiadła sobie koło nich i beztrosko chrupała orzeszki, od czasu do czasu kibicując którejś ze stron.

Lina po chwili namysłu dosiadła się, potem Gourry i tak po pięciu minutach niemal wszyscy siedzieli tyłem do ognia, chrupiąc orzechy.

Wszyscy z wyjątkiem Xelloss'a i Filii, którym najwidoczniej publika nie przeszkadzała.

- Ech, stare dobre czasy. - westchnął sobie Gourry, wyżerając Linie żarcie. Oberwał aż zadzwoniło.

- Nie zagłuszajcie. - poprosiła Amelka.

- Nie sądziłem, że Filia-mama zna tyle epitetów.... - wymruczał Val w zadumie.

- Zapewniam cię, że to jeszcze nic, dopiero się rozgrzewają... - zauważył Zel ponuro.

W końcu jednak Filia ochrypła, a że należało się jako tako wyspać przed podróżą, wkrótce nad polanką znowu było cicho.

~**************~

Meleagant liczył już szósty raz. I jakby nie liczył wychodziło mu 24.

Jednego brakuje.

Czyżby się zawieruszył?

A może...

Uśmiech satysfakcji rozświetlił mu twarz. Ktoś rozpoznał niewłaściwość os. Ktoś zniszczył jedną z nich.

Ktos postawił się Pwyll'owi.

Miał ochotę krzyknąć z radości.

Najwyższy dostojnie wkroczył do komnaty.

- Wszystkie wróciły? - zapytał nieuważnie.

- Tak, panie. - skłamał La Cote.

Odwrócił się do ściany i rozpoczął kolejną, pracowitą dłubaninę.

- Jeszcze je poprawiasz?

Skinął z uśmiechem głową. Chociaż jego działania żaden rzeźbiarz nie nazwałby poprawianiem.

Po chwili kolejna osa miała lekko nadwyrężone lewe skrzydło.

~****End****~

Namotałaaaaaaaaam ^^

Rany, jestem bardzo ciekawa, ile osób zrozumie o co mi chodzi z tą legendą... Tak, wyszło na to że Shabby miał charem w Cantenberry....

Najdziwniejsze jest że chyba miał XD

Tak sobie przegladam te części i myślę, że dawno Scinka nie było... o Lleu nie wspominając, nyo.

Dziś pozdrowienia dla.... dla MG ^^

I pamietajcie, że wszystko to przypadek.

Naprawdę.

Charatka

5



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Naixin, Naixin 14, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 10, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 12, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 11, Mii podniosła głowę znad książki

Fairy Tale, Fairy Tale 1, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 5, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 1, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 5, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 2, Mii podniosła głowę znad książki

więcej podobnych podstron