Spektakl pt. W beczce chowany
Przedstawienie oparte jest na motywach fińskich opowieści ludowych. Narratorem jest pies, który zaczyna mówić o ludziach żyjących niegdyś na drzewach, gdzie czuli się dobrze, choć byli „do psów niepodobni”. Następnie ludzie ci zeszli z drzew i zaczęli chodzić po ziemi, z czego byli bardzo dumni, lecz w końcu poczuli przywiązanie do drzew i zaczęli za nimi tęsknić.
W tym momencie pojawiają się na scenie bohaterowie - mąż i żona, która jest w ciąży i wkrótce rodzi. Rodzice zastanawiają się jak wychować dziecko, by było dobre, mądre i bezpieczne od wszelkiego zła. Ponownie pojawia się pies, który radzi, by dziecko schować w beczce. Rodzice szybko aprobują ten pomysł mówiąc, że beczka jest drewniana, więc dobra. Wkładają do niej dziecko i zaczynają ją toczyć po świecie. Mijają lata, dziecko rośnie, a beczkę coraz trudniej turlać. Pewnego dnia, na prośbę syna, wypuszczają go z beczki. Okazuje się, że wychowany w odizolowaniu od świata człowiek nie ma o nim pojęcia. Pyta o to, czym jest słońce, niebo czy trawa. Nie posiada podstawowych informacji o otaczającym świecie. Rodzice zarzucają mu, że jest głupi i wkrótce postanawiają nauczyć go czegoś i sprawdzić. Wysyłają syna do miasta, do możnego pana, by zarobił u niego pieniądze. Ojciec daje dziecku wskazówki - możny pan ma być dostojny, wysoki i milczący. Sami rodzice w przebraniu żaby i zająca śledzą syna, ale zirytowani jego głupotą wkrótce go opuszczają. Młody człowiek dochodzi do słupa, który bierze za bogacza. „Pracuje” na jego usługach strzegąc go i odganiając psa. Po krótkim czasie decyduje się wrócić do rodziców i opowiedzieć im co osiągnął. Ci pytają go o zapłatę, a dowiedziawszy się, że niczego nie dostał, każą mu wrócić i walczyć o swoje. Ponownie udają się za nim w drogę w przebraniu żaby i zająca. Wzburzony syn zabija oboje, kiedy nie chcą zejść mu z drogi. Przewraca także słup, a wtedy nagle pojawia się sakiewka z pieniędzmi. Szczęśliwy i dumny syn wraca, szuka rodziców, ale ich nie ma. Pies uświadamia mu, że ich zabił, oraz że nie może wrócić do beczki. Używa ciekawej metafory - mówi o tym, że owoc, który spadł z drzewa nigdy już na nie nie wróci, sam stanie się drzewem, bo zawiera nasiono, z którego mogą wyrosnąć korzenie.
Przesłaniem spektaklu jest odwieczna prawda mówiąca, że żaden człowiek nie może być odizolowany od zła, żadne dziecko zawzięcie chronione przed światem i złem nie uniknie go w dorosłym życiu. Wychowanie czasami może zrobić krzywdę, bo im bardziej odizolowanym środowisku się żyje, tym bardziej boli później zderzenie z prawdziwym światem. Widoczny był symbol człowieka przywiązanego do martwego słupa, szukający wiecznie pieniędzy i goniący nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo dokąd - człowieka oderwanego od pierwotnych wartości, od których z jednej strony się uwolnił, ale nadal jest podświadomie przywiązany. Ostatnim motywem był wątek dorastania zilustrowany przez metaforę owocu i drzewa. Owoc może stać się drzewem i urodzić własne owoce, z których też wyrosną drzewa. Dziecko dorasta, jako dorosły ma własne dzieci i trwa to nieprzerwanie, podobnie jak każdy inny proces w przyrodzie, dlatego metafora ta jest jak najbardziej trafna. Pies mówi, że nie ma końca. Życie na ziemi trwa, każdy koniec zaczyna jakiś inny etap. Przedstawienie kończy się tragicznie - odosobnieniem, nieszczęściem i śmiercią bohatera.
Choć spektakl trwał krótko, zrobił na mnie duże wrażenie. Nie oczekiwałam, że mi się spodoba, ponieważ większość widowni stanowiły dzieci i młodzież szkolna. Byłam jednak mile zaskoczona ciekawą fabułą i ilością symboli w niej zawartych. Ciekawą konwencją było także wykorzystanie drewnianych lalek, które zostały wykorzystane przez aktorów do odegrania niektórych scen. W ten sposób przedstawienie nabrało szczególnego charakteru i łączyło w sobie elementy teatru kukiełek i tradycyjnych przedstawień.