00:00:01:movie info: XVID 480x352 23.976fps 696.8 MB|/SubEdit b.4066 (http://subedit.com.pl)/
00:02:04:Odwołać te piekielne psy!
00:02:08:Leżeć!
00:02:33:Cisza! Leżeć!
00:02:36:- Pan HeathcIiff?|- Tak.
00:02:39:Cóż, jestem Lockwood,|pański nowy dzierżawca w Grange.
00:03:00:Zgubiłem się.
00:03:03:Czy mógłbym dostać przewodnika |spośród pana służby?
00:03:05:Nie, nie mógłby pan. Mam tylko jednego,| który jest potrzebny tutaj.
00:03:08:Cóż, w takim razie będę musiał zostać do rana.
00:03:11:Jak pan zechce.
00:03:14:Cisza! Leżeć!
00:03:18:Dziekuję za gościnność. |Czy można by ją poszerzyć o filiżankę herbaty?
00:03:25:- Zrobić?|- Słyszałaś, że prosił.
00:03:36:Dziękuję.
00:03:40:- Domyślam się, że ta przemiła dama to pani HeathcIiff?|- Taa.
00:03:50:Czy nie będzie to zbyt grubiańskie, jeśli usiądę?
00:03:55:Mam nadzieję, że to pana nauczy, aby
00:03:57:nie robić takich nierozważnych |podróży po tych wrzosowiskach.
00:04:00:Co do zostania tutaj...|Nie mam pokojów dla gości.
00:04:04:Może pan dzielić łóżko|z jednym ze służących.
00:04:07:Dziekuję panu, prześpię się na krześle.
00:04:10:Nie, nie. Obcy to obcy.
00:04:15:Goście są tak rzadcy tutaj, że| niemal nie wiem, jak ich przyjmować.
00:04:19:Ja i mój pies.
00:04:22:Józefie, otwórz jeden z pokojów na górze.
00:04:38:Tu jest pokój dla pana.
00:04:44:Sypialnia nowożeńców.
00:04:47:Nikt tu nie spał od lat.
00:04:53:Jest trochę depresyjny.
00:04:56:- Może pan zapalić ogień?|- Nic nie zapłonie.
00:05:01:Komin jest zatkany.
00:05:04:W porządku. Dziękuję.
00:05:07:Dobranoc.
00:05:34:Powiedziałem dobranoc.
00:06:47:HeathcIiff!
00:06:49:Wpuść mnie.
00:06:53:Zgubiłam się na wrzosowiskach.
00:06:55:- To ja, Cathy.|- Pomocy! Panie HeathcIiff!
00:06:59:Tak ktoś jest!
00:07:20:Och, panie HeathcIiff!
00:07:24:Tam ktos jest.|Kobieta. Słyszałem, jak woła.
00:07:28:Powiedziała swoje imię.|Cathy.
00:07:34:Cathy?
00:07:38:Musiałem śnić.|Proszę mi wybaczyć.
00:07:40:Wynoś się z tego pokoju.|Won!
00:07:44:Won, mówię ci!
00:07:51:Cathy! Wejdź!
00:07:55:Cathy, wróć do mnie!
00:07:57:Och, przyjdź raz jeszcze.
00:08:00:Och, moje kochanie!
00:08:02:Cathy. Moja jedyna..
00:08:05:Moja... Cathy!
00:08:37:Gdzie on idzie w burzę?
00:08:41:Ona go woła...
00:08:44:a on za nią idzie|na wrzoswiska.
00:08:46:On jest szalony!
00:08:49:Wziął mnie za poły|i wyrzucił z pokoju.
00:08:52:Widzi pani, miałem sen.
00:08:54:Wydawało mi się, że slyszę głos wołający.
00:08:56:Wyciągąłem rękę, aby zamknąć okno,|i coś mnie dotknęło.
00:08:59:Coś zimnego,|jak lodowata ręka.
00:09:03:I zobaczyłem ją.|Kobietę.
00:09:06:Moje zmysły musiały się pomieszać,|z powodu śmiegu,
00:09:09:który układał się w kształt zjawy.
00:09:15:To była Cathy.
00:09:18:Kto to jest Cathy?
00:09:20:Dziewczyna... która zmarła.
00:09:25:Och, nie, nie wierzę w duchys.
00:09:27:Nie wierzę w zjawy|łkające po nocy.
00:09:30:- Biedna Cathy.|- Nie wierzę w zmarłych
00:09:33:chcących powrócić do życia.
00:09:35:Nie wierzę.
00:09:38:Może gdybym opowiedziała panu jej historię,|zmieniłby pan zdanie
00:09:42:o powracających zmarłych.
00:09:44:Może wiedziałby pan, jak ja,
00:09:47:że jest siła, która ich zawraca
00:09:50:jeśli ich serca były wystarczająco dzikie za życia.
00:09:54:Niech mi pani opowie.
00:10:11:Zaczęło się 40 lat temu...
00:10:16:kiedy byłam młoda...
00:10:18:na slużbie u pana Earnshawa.
00:10:22:Ojca Cathy.
00:10:24:Wichrowe Wzgórza były pięknym miejscem|w tamtych czasach.
00:10:27:Pełne lata i dzięcięcych, wesołych głosów.
00:10:31:Pewnego dnia pan Earnshaw wracał z Liverpoolu.
00:10:35:- Nie złpaiesz mnie!|- Złapię!
00:10:39:Cathy, idź się umyj! |Niech ojciec cię nie widzi w tej sukience.
00:10:42:Ty też, HindIey.|Pospieszcie się, już.
00:10:45:Nie chcę się myć! Nie chcę się ubierać...
00:10:48:No chodź! Bo powiem ojcu, żeby nie dawał ci przywiezionego prezentu.
00:10:53:- Co przywozi?|- Na górę.
00:10:55:Józef mówi, że koń jest już na wzgórzu.
00:11:00:Dobry wieczór, panie Earnshaw.
00:11:02:- Witaj, Józefie.|- Witaj, sąsiedzie Earnshaw.
00:11:05:- Jak się pan miewa, doktorze Kenneth?|- Już pan wrócił?
00:11:08:Co do diabła pan tam trzyma??
00:11:11:Dar od Boga.
00:11:14:Chociaż jest ciemny jakby był od diabła.
00:11:17:- Spokojnie, mój śliczny chłopcze, jesteśmy w domu.|- Wygląda nieco odpychająco.
00:11:21:Tak, nie bez przyczyny.|Znalazłem go głodującego w Liverpoolu.
00:11:24:prawie martwego.
00:11:26:A więc go pan porwał.
00:11:28:Najpierw wydałem dwa funty próbując|się dowiedzieć, czyj był.
00:11:33:Ale nikt się nie przyznawał,|więc wziąłem go ze sobą.
00:11:36:- Giddap!|- Hej, hej!
00:11:39:No chodź, młody pomiocie Szatana.
00:11:43:- Cathy, HindIey!|- Witamy w domu. Dzieci już idą.
00:11:50:Nie bądź taka zdziwiona, EIIen.
00:11:52:Będzie z nami mieszkał przez jakiś czas.|Wyszoruj go...
00:11:54:i ubierz w jakiś chrześcijańskie ciuchy.
00:11:56:Najbardziej chyba potrzebuje jedzenia, panie Earnshaw.
00:11:59:Jest chudy jak wróbelek.|Chodź do kuchni, dziecko.
00:12:02:Cathy! HindIey!
00:12:06:- Ojcze, co mi przywiozłeś?|- Witaj, ojcze!
00:12:11:Proszę.|Coś, o czym zawsze marzyliście.
00:12:15:Szpicruta.|Bądź z nią ostrożna.
00:12:18:- Och, jest wspaniała! |- Cieszę się, że tak szybko wróciłeś.
00:12:20:- Jest wspaniała!|- Ojcze, każ jej przestać!
00:12:23:Nie, dzieci.
00:12:26:To są skrzypce dla Hindleya.
00:12:29:Jedne z najlepszych w Liverpoolu.
00:12:31:Piękny ton.
00:12:35:I smyczek.
00:12:37:Proszę, Paganini.
00:12:40:Kto to?
00:12:42:- Był głodny jak wilk.|- Och, dzieci.
00:12:45:To mały gentleman, którego spotkałem w LiverpooI, |który złoży nam wizytę.
00:12:50:On jest brudny.
00:12:53:Och, nie. Nie każ mi się za ciebie wstydzić, Cathy.
00:12:57:Kiedy go wyszorujesz, |pokaż mu pokój Hindleya.
00:12:59:- Będzie tam spać.|- W moim pokoju?
00:13:02:Nie może. Nie pozwolę mu.
00:13:05:Dzieci, musicie się nauczyć|dzielić z innymi tym, co macie.
00:13:08:Z tymi, nie tak szczęśliwymi jak wy.
00:13:11:- Zajmij sie chłopce, EIIen.|- Chodź, dziecko.
00:13:19:Jak masz na imię?
00:13:21:Nazwiemy go HeathcIiff.
00:13:29:HeathcIiff, ścigamy się do stajni.|Przegrany będzie nieolnikiem.
00:13:33:Jazda!
00:13:40:Szybciej!
00:13:44:Dalej!
00:14:01:Wygrałem!
00:14:05:Jesteś moją niewolnicą! Musisz robić co ci każę. |Napój mego konia i oporządź go!
00:14:09:Och, to nie fair!|To zbyt prawdziwe.
00:14:12:- Czego chcesz?|- Tego konia.
00:14:14:- Nie możesz. Jest mój!|- Mój jest kulawy. Biorę twojego.
00:14:18:Daj mi go albo powiem ojcu, że się chwaliłeś,|że wyrzucisz mnie jak umrze!
00:14:23:To kłamstwo! |Nigdy tak nie mówiłem.
00:14:25:- Nie mówił!|- Ty nigdy nie miałeś ojca!
00:14:27:Ty cygański żebraku!|Nie możesz mieć mojego!
00:14:31:Przestań!
00:14:42:- HeathcIiff, uważaj!|- Nie podchodź blisko!
00:14:53:Puść go!|Zabiłeś go!
00:14:59:Idę powiedzieć ojcu.|Ukarze cie za to.
00:15:02:Nie podchodź do niego aż nie wydobrzeje.
00:15:04:- Słyszałeś Doktora Kennetha!|- Jesteś ciężko ranny?
00:15:10:Powiedz coś.
00:15:12:Dlaczego nie płaczesz?|HeathcIiff, nie patrz tak!
00:15:19:Jak mogę się zemścić?
00:15:21:Nieważne jak długo czekać...
00:15:24:jeśli tylko moge się zemścić.
00:15:27:Chodź. Nazbieramy dzwonków na Penistone Crag.
00:15:33:Możesz jechać na Jane.
00:15:39:Proszę, Milordzie.
00:15:58:- Och, HeathcIiff.|- Whoa, Jane.
00:16:00:- Jesteś przystojny jak się uśmiechasz.|- Nie wyśmiewaj się ze mnie.
00:16:04:Nie wiesz, że jesteś przystojny?|Wiesz, że zawsze to mówiłam Ellen?
00:16:08:- Jesteś przebranym księciem.|- Mowiłaś tak?
00:16:11:Powiedziałam, że twój ojciec był cesarzem Chim,|a matka indyjską księżniczką.
00:16:15:To prawda, HeathcIiff.
00:16:17:Byłeś porwany przez okrutnych żeglarzy i |przywieziony do Anglii.
00:16:20:Ale cieszę się. Zawsze chciałam znać |kogoś szlachetnego pochodzenia.
00:16:26:Wszyscy książęta, o których czytałem, mieli zamki.
00:16:29:Oczywiście. Zajmowali je.|Ty też musisz jakiś zająć.
00:16:33:To jest piękny zamek|czekający na twą lancę, Sir Książę.
00:16:37:Penistone Crag? To tylko skała.
00:16:41:Jeśli nie możesz zobaczyć, że to zamek, |nigdy nie będzies księciem.
00:16:45:Bierz swą lancę i atakuj!
00:16:48:Widzisz czarnego rycerza przy moście?|Zmierz się z nim!
00:16:51:Atak!
00:17:05:Zmierzę się z tobą na śmierć, czarny Rycerzu!
00:17:17:HeathcIiff! Zabiłeś go!|Zabiłeś Czarnego Rycerza!
00:17:23:Zasłużył sobie na to swymi występkami.
00:17:25:Och, to piękny zamek.
00:17:28:- HeathcIiff, nigdy go nie opuśćmy!|- Nie za życia!
00:17:32:Niech cały świat przyzna,|iż nie ma piękniejszej damozeli
00:17:37:niż Księżna Catherine z Yorkshire.
00:17:41:Ale jestem wciąż twoją niewolnicą.
00:17:43:Nie, Cathy.|Uczynię cię moją królową.
00:17:47:Cokolwiek się stanie,|tutaj zawsze będziesz moją królową.
00:18:06:Co z nim, doktorze?
00:18:09:Spoczywa w pokoju.
00:18:11:Poślij po księdza, Józefie.
00:18:19:My droga, dzika mała Cathy.
00:18:21:Możesz iść na górę|i modlić się przy nim.
00:18:32:Nikt cię nie chce na górze.
00:18:36:Mój ojciec już nie potrzebuje twych pochlebstw.
00:18:38:Idź pomóc stajenny,|przy koniach dla księdza.
00:18:43:Rób, co mowię.|Teraz ja tu jestem panem.
00:19:11:Dzieci dorastały, a HindIey|w rzeczywistości był panem Wichrowych Wzgórz.
00:19:16:To już nie był wesoły dom ich dzieciństwa.
00:19:26:- Józefie, przynieś mi nową butelkę.|- To trzecia, panie HindIey.
00:19:29:Trzecia czy dwudziesta trzecia...|przynieś mi następną.
00:19:31:/Wino to szyderca, odurzający napój jest hałaśliwy, |panie HindIey.
00:19:35:Przestań cytować pismo i rób co mówię, |stara skrzecząca papugo.
00:19:38:Tak, panie HindIey.
00:20:06:Usiądź, Cathy, aż |nie pozwolę ci wstać od stołu.
00:20:10:Józefie, napełnij szklankę panny Cathy.
00:20:13:Och, moja młodsza siostra nie popiera picia.
00:20:16:Cóż, znam kilku takich ludzi.
00:20:19:HeathcIiff, osiodłaj mojego konia.|Tylko szybko, ty cygański żebraku.
00:21:08:Mówiłem "szybko".
00:21:12:Popatr na stajnię. Jak w chlewie.|Tak pracujesz?
00:21:17:Wyczyść to. Chcę tę podłogę czystą i wyszorowaną.
00:21:28:Nie stój tu pokazując zęby.| Daj mi dłoń.
00:21:31:Chcę, aby robota była zrobiona, |jak wrócę nad ranem, słyszysz?
00:21:34:Och, ymasz nadzieję, że nie wrócę.
00:21:37:Że spadnę i złamię kark, czyż nie?
00:21:41:Tak?
00:21:59:Chodź, HeathcIiff.
00:22:02:HeathcIiff, gdzie idziesz?
00:22:06:Wracaj!
00:22:32:- Czy Józef widział, którędy przyszedłeś?|- Czy to ważne?
00:22:36:Tam nic nie jest ważne.|Nasze życie jest tutaj.
00:22:41:Tak, Milordzie.
00:22:50:Chmury się obniżają nad Gimmerton Head.
00:22:53:Widzisz jak światło się zmienia?
00:22:56:To byłoby straszne|gdyby HindIey się dowiedział.
00:23:05:O czym?
00:23:08:Że czasami ze mną rozmawiasz?
00:23:10:Nie powinnam wcale.
00:23:12:Popatrz na siebie.|Jest coraz gorzej z dnia na dzień.
00:23:15:Brudny, nieuczesany, w łachmanach.|Dlaczego nie będzies człowiekiem?
00:23:20:HeathcIiff,|dlaczego nie uciekniesz?
00:23:23:Uciec? Od ciebie?
00:23:25:Wrócisz bogaty i zabierzesz mnie stąd.
00:23:28:Dlaczego nie jesteś moim księciem, |jak kiedyś mówiliśmy?
00:23:30:- Dlaczego nie możesz mnie uratować?|- Chodź ze mną teraz.
00:23:34:- Dokąd?|- Dokądkolwiek!
00:23:38:Żyć w stodołach i kraść jedzenie z targów?
00:23:42:Nie. Nie tego chcę.
00:23:45:Chcesz mnie tylko odesłać.
00:23:49:Zostałem tutaj,|byłem bity jak pies.
00:23:51:Doprowadzany do szaleństwa,|ale zostałem, by być blisko ciebie.
00:23:55:Jak pies! Zostanę do końca.|Będę żyć i umrę pod tą skałą.
00:24:05:Słyszaysz?
00:24:07:Muzyka.
00:24:09:Lintonowie robią przyjęcie.
00:24:12:Tego chcę.|Tańczyć i śpiewać w pięknym świecie.
00:24:16:I będę to mieć.
00:24:18:Chodź. Pójdźmy zobaczyć.
00:25:20:Czy to nie jest wspaniałe?
00:25:43:Czyż ona nie jest piękna?|Będę nosić takie sukienki.
00:25:47:Ty będziesz mieć czerwony aksamitny płaszcz|i srebrne klamry u butów.
00:25:52:Och, czy będziemy kiedyś to mieć?
00:26:15:Szybko.
00:26:45:- Bierz go, SkuIker, FIash!|- Odwołajcie psy, głupcy!
00:26:49:Wróćcie do środka.|To nic ważnego.
00:26:53:- Kto to?|- Nie wiem.
00:26:58:Proszę, do salonu.
00:27:03:- Puść mnie!|- Przytrzymajcie tego człowieka.
00:27:07:Trzymać go!
00:27:09:- Kto jest, Edgarze?|- Catherine Earnshaw, ojcze.
00:27:11:- A tamten?|- Ich stajenny.
00:27:20:Ona krwawi. Przynieś ciepłej wody i bandaże, Izabelo.
00:27:24:- Tak. Jak ciężko jest ranna?|- Nie mogę stwierdzić.
00:27:26:Poślij Roberta po doktora Kennetha. Szybko.
00:27:41:- Zapłacicie za to!|- Powściągnij język, bezczelny łotrze!
00:27:44:- Wyjdź z tego domu.|- Nie pójdę bez Cathy.
00:27:46:Ojcze, proszę, ona jest ranna.
00:27:50:Idź. Uciekaj.
00:27:54:Przywróć mi świat.
00:28:01:- Odprowadźcie tego kolesia.|- Idę.
00:28:04:Idę stąd, i z tego przeklętego kraju.
00:28:07:Wyrzucić go!
00:28:09:Ale wrócę tu, Sędzio Linton. Odpłacę panu.
00:28:12:Sprowadzę ten dom do ruiny.
00:28:16:To moja klątwa na was!
00:28:20:Na wszystkich!
00:28:28:I tak Cathy znalazła się w nowym świecie
00:28:31:do którego zawsze tęskniła.
00:28:34:Po kilku szczęśliwych tyodniach, pan Edgar|przywiózł ją do Wichrowych Wzgórz.
00:28:52:Witamy w domu, pano Cathy!|Jak się pan miewa, panie Linton?
00:28:55:Nie wierć się!|Józef cię poniesie.
00:28:57:Ponieść ją?|Wierci się jak mała kózka.
00:28:59:EIIen, tańczyłam, noc po nocy!
00:29:02:Och, jak pięknie wyglądasz! |Skąd wzięłaś tę sukienkę?
00:29:07:Siostra pana Lintona mi pożyczyła.|Czyż nie jest cudowna?
00:29:09:Edgar, wejd na herbatę.
00:29:11:Jeśli tylko konie będą pilnowane.
00:29:14:Znajdę kogoś.
00:29:29:Heathcliff? Jest tu?
00:29:31:Wrócił w tamtym tygodniu, mówiąc
00:29:33:jak leży w jeziorze ognia bez ciebie,|jak musi cię zobaczyć, żeby żyć.
00:29:37:Jest nie do zniesienia.|Gdzie on może być, łajdak?
00:30:01:Dlaczego zostałaś tam tak długo?
00:30:05:Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
00:30:09:Dlaczego tak długo?
00:30:12:Dlaczego? Bo wspaniale się tam czułam.
00:30:15:Radosny, fascynujący, cudowny czas.
00:30:19:Pośród ludzi.
00:30:23:Idź umuj twarz i ręcę, uczesz się.
00:30:26:Żebym się nie musiała wstydzić przed gośćmi.
00:30:34:Co tu robisz? Zajmij się końmi pana Lintona.
00:30:38:Niech sam się nimi zajmie.
00:30:41:- Już to zrobiłem.|- Przepraszam pana Lintona raz jeszcze.
00:30:55:Przynieś trochę herbaty, proszę.
00:31:04:- Cathy.|- Tak, Edgarze?
00:31:06:Nie rozumiem jak twój brat |może trzymać Cygana w domu.
00:31:11:Nie mów o nim.
00:31:12:Jak możesz ty, szanowna kobieta,|tolerować go pod dachem?
00:31:16:Żebrak o pozorach równości. Jak możesz?
00:31:20:Co wiesz o HeathcIiffie?
00:31:22:- Wszystko co powinienem lub chcę.|- Był moim przyjacielem na długo przed tobą.
00:31:26:- Ten łajdak?|- Łajdak czy nie, jest nasz.
00:31:28:Mów o nim dobrze albo wyjdź!
00:31:30:- Czy postradałaś zmysły?|- Przestań tak mówić!
00:31:37:Cathy, co się z tobą dzieje?|Czy wiesz co mówisz?
00:31:40:Mówię, że cię nienawidzę.
00:31:43:Nienawidzę twojej mlecznobiałej twarzy.
00:31:45:Nienawidzę twoich miękkich rąk.
00:31:48:Diableska dusza tego Cygana w ciebie wstąpiła.
00:31:51:- Tak, to prawda!|- Brud tego żebraka jest na tobie!
00:31:54:Tak! Teraz się wynoś!
00:32:18:Moja droga.
00:32:20:Zostaw mnie.
00:33:54:Wybacz mi, HeathcIiff.
00:34:14:Spraw, żeby świat się zatrzymał.
00:34:16:i nigdy nie ruszył.
00:34:20:Spraw, żeby wrzosowiska się |nie zmieniły, ani ty.
00:34:24:Wrzosowiska i ja nigdy się nie zmienią.
00:34:28:- I ty też, Cathy.|- Nie mogę.
00:34:32:Cokolwiek zrobię lub powiem, to jestem ja.
00:34:37:Na tym wzgórzu razem z tobą.
00:34:39:To ja na zawsze.
00:34:45:Chodź.
00:34:49:Kiedy odszedłeś, to dokąd?|Gdzie byłeś?
00:34:53:W Liverpoolu.
00:34:55:Pewnej nocy płynąłem do Ameryki|na brygantynie do New OrIeans.
00:35:00:Prowadziła nas fala,|a ja leżałem całą noc na pokładzie
00:35:04:myśląc o tobie i latach|latach przede mną, bez ciebie.
00:35:12:Wyskoczyłem za burtę i dopłynąłem do brzegu.
00:35:16:Chyba umarłbym, gdybyś tego nie zrobił.
00:35:22:Nie myślisz teraz o tym nowym świecie.
00:35:26:Powąchaj wrzos.
00:35:31:Wypełnij moje ramiona wrzosem.|Tyle, ile utrzymam.
00:35:34:Chodź.
00:35:36:Jesteś wciąż moją królową!
00:36:16:Czas płynął...
00:36:19:Cathy znów była rozdarta między jej dziką pasją do HeathcIiffa
00:36:23:a nowym życiem, które znalazła w Grange.
00:36:27:O którym nie mogła zapomnieć.
00:36:38:Mam mydło w oczach!|Gdzie ręcznik?
00:36:43:- Och, jest gorąca!|- Nie, jest tylko...
00:36:46:- Jest gorąca!|- Nie rób tak!
00:36:50:EIIen, jeszcze nie skończyłaś?
00:36:52:Będziesz gotowa jak tu przyjedzie. Siedź spokojnie.
00:36:56:Młodzieniec, który wraca po tym, jak go potraktowałaś...
00:36:58:Może czekać wiecznie.
00:37:01:Co z nim jest, przysłał ci perfumy? |Czy nie ma żadnej dumy?
00:37:04:Przesłałam przeprosiny, czyż nie?
00:37:07:Nie moge uwierzyć w tę zmianę, panno Cathy.
00:37:09:Wczoraj byłaś dzikim dzieckiem|z brudnymi rękami.
00:37:14:Popatrz na siebie.
00:37:16:Och, jesteś śliczna, panno Cathy.|Śliczna.
00:37:19:To bardzo głupie kłamstwo.
00:37:21:Nie jestem śliczna.|Jestem oszałamiająca.
00:37:25:- Mam cudowny umysł.|- Czyżby?
00:37:28:Pozwala mi panować nad sobą.
00:37:31:Nic się nie zyskuje wyglądając |tylko ślicznie jak IzabeIa.
00:37:34:Każde piękno musi wyobrażać myśl,| a każdy lok pełen humoru
00:37:38:tak jak brylantyny.
00:37:40:co za paplanina. My...
00:37:44:Od kiedy to masz w zwyczaju wchodzić |do mojego pokoju, HeathcIiff?
00:37:47:Chcę z toba porozmawiać.|Wyjdź, EIIen.
00:37:49:Nie wyjdę! Słucham rozkazów |panny Catherine, nie stajennych.
00:37:53:Wyjdź.
00:37:55:W porządku, EIIen.
00:38:01:Skoro jesteśmy szczęśliwie sami,|mogę wiedzieć, czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
00:38:05:- On znów tu przyjeżdża.|- Jesteś nie do zniesienia.
00:38:09:Nie myślałaś tak dziś rano na wrzosowiskach.
00:38:12:- Cóż, zmieniam zdanie wewnątrz domu.|- Przychodzi tutaj?
00:38:14:- Czywiście, że nie. Odejdź, proszę.|- Kłamiesz!
00:38:17:Dlaczego jesteś ubrana w jedwab?
00:38:19:Szlaczetni ludzie ubierają się na obiad.
00:38:22:Nie ty. Dlaczego strasz się mu przypodchlebić?
00:38:26:Nie jestem dzieckiem.|Nie możesz tak do mnie mówić.
00:38:28:Nie mówię do dziecka.|Mówię do mojej Cathy.
00:38:32:- Och, Jestem twoją Cathy?|- Tak!
00:38:34:Mam słuchać twych rozkazów|i pozwalać ci na wybieranie mi sukienek?
00:38:37:Nie będziesz się do niego wdzięczyć,|słuchając jego głupich gadek!
00:38:41:Nie?
00:38:43:Cóż, będę. To jest ciekawsze od słuchania stajennego.
00:38:48:- Nie mów tak.|- Będę. Idź sobie.
00:38:51:To mój pokój, pokoj damy, |a nie dla służby z brudnymi rękami.
00:38:55:Zostaw mnie!
00:38:58:Tak.
00:39:01:Powiedz stajennemu, żeby sobie poszedł.
00:39:03:Brudzi twoją piękną suknię.
00:39:05:Ale kto brudi twoje serce?|Nie HeathcIiff!
00:39:08:Kto zmienia cię w próżną, tanią i głupią? Linton!
00:39:13:Nigdy go nie pokochasz, ale pozwolisz się kochać, |aby zaspokoić swoją próżność.
00:39:17:Pokochana przez maminsynka|z klamrami na butach!
00:39:20:Przestań i wyjdź stąd!
00:39:22:Miałeś szansę być kimś innym.
00:39:24:Ale złodziej, służący lub żebrak przy drodze |to wszystko, do czego się urodziłeś.
00:39:28:Nie zasługując na przysługi, |ale prosząc o nie brudnymi rękami!
00:39:35:To, czym zostałem dla ciebie:|parą brudnych rąk.
00:39:39:Cóż, masz je!
00:39:41:Masz je tam, gdzie powinny być!
00:39:49:Uderzenie cię nie pomaga.
00:39:51:Dobry wieczór, EIIen.|mam nadzieję, że nie jestem zbyt wcześnie.
00:39:55:- Panna Cathy będzie na dole za kilka minut.|- Dzięki.
00:40:26:Jeśli pójdzie pan do bawialni,|powiem pannie Cathy, że pan tam jest.
00:41:24:Wpół do dziewiątej.|Diabelska godzina.
00:41:26:Nie wie, młody głupiec,|kiedy ma wrócić do domu?
00:41:33:To pan Edgar.
00:41:35:Idź i przygotuj mu konia.
00:41:37:- Weź te jabłka do spiżarni.|- Tak, panie.
00:41:40:Oszczędzić te dobre i wyrzucić zepsute.
00:41:43:Przestań ględzić.
00:41:50:- Dobranoc, Józefie.|- Dobranoc panu.
00:42:13:Poszedł?
00:42:16:Twoje dłonie! Co zrobiłeś?
00:42:18:Linton. Poszedł?
00:42:21:Co zrobiłeś z dłońmi?
00:42:25:Co robiłeś?
00:42:36:Chcę czołgać się pod jej stopami,|błagając o przebaczenie
00:42:41:za to, że potrzebuję jej bardziej niż życia
00:42:46:za to, że należę do niej bardziej niż do własnej duszy.
00:42:50:Nie pozwól, by mnie zobaczyła.
00:42:55:Zastanawiałam się, czy jescze nie śpicie.|Mam nowiny!
00:42:58:Kuchnia nie jest miejscem na to.|Chodźmy do bawialni.
00:43:01:Chodź tu.|Usiądź. Słuchaj!
00:43:06:Możesz dotrzymać tajemnicy?|Edgar poprosił mnie o rękę.
00:43:12:- Co mu odpowiedziałaś?|- Że namyślę się do jutra.
00:43:16:Kochasz go, panno Cathy?
00:43:19:- Taj! Oczywiście.|- Dlaczego?
00:43:22:Dlaczego? To raczej głupie pytanie?
00:43:25:Nie, nie tak głupie.|Dlaczego go kochasz?
00:43:29:Jest przystojny i miły.
00:43:31:- To nie wystarczy.|- Kiedyś będzie bogaty.
00:43:34:Będę najlepszą damą w kraju.
00:43:37:Teraz powiedz mi, jak go kochasz.
00:43:41:Kocham ziemię pod jego stopami,|powietrze nad jego głową...
00:43:44:i wszystko, czgo dotknie.
00:43:48:A co z HeathcIiffem?
00:43:53:Och, HeathcIiff.|Stacza się z dnia na dzień.
00:43:57:Poniżyłabym się, wychodząc za niego.
00:44:01:Żałuję, że nie wrócił.
00:44:03:To byłby raj, uwolnić się od tego miejsca.
00:44:08:Cóż, jeśli pan Edgar |z jego urokiem i pieniędzmi
00:44:11:i przyjęciami znaczą dla ciebie raj...
00:44:15:Co cię zatrzymuje przed zajęciem miejsca |pomiędzy anielskimi Lintonami?
00:44:18:Nie sądzę, że należę do raju.
00:44:21:Kiedyś o tym śniłam.
00:44:24:Śniłam, że poszłam do nieba,|i to nie był mój dom.
00:44:29:Złamałam serce płacząc, |żeby wrócić na ziemię.
00:44:32:Anioły były wściekłe, |wyrzuciły mnie na środku wrzosowiska...
00:44:36:na szczycie Wichrowych Wzgórz.
00:44:39:Obudziłam się i odetchnęłam z ulgą.
00:44:43:Właśnie tak, EIIen!
00:44:46:Nie mam więcej interesu w poślubieniu Edgara|niż w byciu w niebie.
00:44:50:Ale EIIen, co mogę zrobić?
00:44:53:Myślisz o HeathcIiffie.
00:44:55:Kto inny?
00:44:57:Pogrążył się tak głęboko. |Wydaje się, że sprawia mu przyjemność bycie brutalnym.
00:45:06:I jeszcze...
00:45:09:jest bardziej mną niż ja sama.
00:45:12:Z czegokolwiek są nasze dusze,|są z tego samego.
00:45:17:Linton jest tak inny|jak lód i ogień.
00:45:21:Moją jedyną myślą w życiu jest HeathcIiff.
00:45:32:Ellen, Jestem HeathcIiffem.
00:45:44:Cokolwiek ucierpiał, ja cierpiałam z nim.
00:45:46:Niewielką radość, którą zaznał, czułam z nim.
00:45:49:Jeśliby wszystko umarło, a on by pozostał,
00:45:51:życie byłoby wciąż pełne dla mnie.
00:45:54:Hey, HeathcIiff!|Gdzie idziesz?
00:45:57:HeathcIiff!|Wracaj!
00:45:59:Musiał nas słyszeć.
00:46:03:- Słyszeć nas?|- Tak.
00:46:05:Gdzie?
00:46:11:Ile usłyszał?
00:46:13:Nie jestem pewna, ale sądzę,
00:46:17:że dotąd, aż powiedziałaś, |że poniżyłabyś sie, wychodząc za niego.
00:46:36:Nie ma co krzyczeć.|Uciekł na najlepszym koniu pana.
00:46:40:Nie wychodź na burzę!|Umrzesz z przeziębienia!
00:46:43:- Nie wróci!|- Ostatnio wrócił!
00:46:46:- Tym razem nie.|- Znam go.
00:46:50:- Którędy pojechał, Józefie?|- Tamtędy. Przez zachodnie wrzosowiska.
00:46:52:- Chodź do środka! Musisz.|- Głupiec.
00:46:55:Powinien wiedzieć, że go kocham.|Kocham go!
00:46:59:HeathcIiff, wracaj!
00:48:06:- Bogu dzięki, wrócił pan!|- Powiedziałem Józefowi, żeby czuwał!
00:48:10:- Czy jmam sam odsiodłać konia?|- Musi pan wyjść jeszcze raz!
00:48:14:Panna Cathy zniknęła! Szukają jej.|Józef, wszyscy!
00:48:18:- Gdzie poszła?|- Na burzę, godziny temu.
00:48:20:HeathcIiff uciekl. Wziął konia,|a ona pobiegła za nim.
00:48:26:- Och, czyżby?|- Tak.
00:48:29:Nie stój tak z otwartymi ustami.|Przynieś mi butelkę i będziemy świętować.
00:48:34:Panie HindIey, ona umrze na wrzosowiskach.
00:48:36:- Musi pan pomóc.|- Rób co ci mówię!
00:48:38:Jeśli uciekła z tym Cyganem, zostaw ją.
00:48:41:Niech biegnie przez burzę i piekło.
00:48:44:Diabeł może zabrać ich oboje.|Przynieś mi butelkę.
00:48:59:- Zabierz ją do biblioteki.|- Rozpal ogień we wschodnim pokoju.
00:49:02:I trochę brandy.
00:49:17:Rozlej do ognia.
00:49:21:- Brandy, panno IzabeIo.|- Przynieś trochę suchych ręczników. Szybko.
00:49:26:- Gdzie była?|- Na skałach Penistone Crag...
00:49:29:Ledwo żywa.
00:49:53:dwazieścia kropli, dobrze ogrzane.
00:49:55:I trochę cukru.|Tyle mogę powiedzieć.
00:50:00:Nie trzymać jej na słońcu |i dawać dużo kremów i masła.
00:50:04:Za miesiąc będie pani jak nowa.
00:50:06:- Do widzenia.|- Do widzenia, Dr. Kenneth.
00:50:13:Niedługo wróci do dmdu, doktorze.
00:50:15:Potrzeba jej spokoju i porządku.
00:50:18:Coś, czego nie ma w Wichrowych Wzgórzach.
00:50:22:- Czy o nim wspominała?|- Nie odkąd odzyskała przytomność.
00:50:27:Czasem gorączka może |wyleczyć tak, jak zniszczyć.
00:50:30:Popytałem w wiosce ludzi, ktorzy go znali.
00:50:32:- Co pan słyszał?|- Żadnych śladów HeathcIiffa.
00:50:35:- Rozpłynął się w powietrzu.|- Miejmy nadzieję.
00:50:38:''... days and yon pursuits.''
00:50:42:- Witaj, Edgarze.|- IzabeIa. Jak się ma nasza inwalidka?
00:50:44:- Dużo lepiej, sądzę.|- Pozwól mi się jej przyjrzeć.
00:50:47:Gdzie byłeś cały dzień?|Tęskniłam za tobą.
00:50:49:Och, o tej porze roku |każdy dzierżawca na coś narzeka.
00:50:52:Kłóciłem się ze starym Swithinem
00:50:56:o to, czy wybudujemy mu nowy chlew.
00:51:02:Tak?
00:51:05:Uznał, że powinniśmy.
00:51:09:Widziałem HindIeya w wiosce.
00:51:15:Chciał wiedzieć, kiedy wrócisz.
00:51:17:Nie byłem zbyt prawdomówny. |Powiedzialem, że według dr Kennetha to będą miesiące.
00:51:21:Daj mi to.|Czas na lekarstwo.
00:51:23:Co powiedział dr Kenneth?
00:51:25:Dwadziecia łyżeczek cukru...|Nie. Zapytam EIIen.
00:51:30:Tak. Zapytaj EIIen.
00:51:33:Jest taka kochana.|Ale wszyscy jesteście dla mnie mili.
00:51:36:Tylko o tym myślę,|jacy jesteście dla mnie mili.
00:51:40:Ale nie mogę zostać tu na zawsze.
00:51:45:Dlaczego nie, Cathy...
00:51:47:Jeśli mogę cię uszczęśliwić?
00:51:50:Uszczęśliwiłes mnie, Edgarze.
00:51:52:Dałeś mi wiele od siebie, twojej siły.
00:51:56:Kochanie, pozwól mi się toba opiekować zawsze.
00:52:00:Pozwól mi cię chronić i kochać na zawsze.
00:52:04:Będziesz mnie kochać zawsze?
00:52:06:Tak.
00:52:07:To nie takie trudne.
00:52:09:Ponieważ już nie jestem dzika |i pełna cygańskich ścieżek?
00:52:13:- Nie. Ja...|- Oczywiście miałes rację, Edgarze.
00:52:17:Co powiedziałeś dawno temu, było prawdą.
00:52:19:Była nade mną dziwna klątwa.
00:52:21:Coś, co nie pozwalało mi być sobą.
00:52:24:Albo tym, czy chciałam być...
00:52:27:żyć w raju.
00:52:29:Jesteś taka słodka.
00:52:32:Nigdy cię nie pocałowałem.
00:52:44:Nikt mnie już nie pocałuje poza tobą.
00:52:47:Nikt.
00:52:50:Będę dumna, zostają twoją żoną.
00:52:55:Będę dla ciebie dobra i będę cię kochać, zawsze.
00:53:27:Biały wrzos na szczęście, panno Catherine.
00:53:42:Chodź, Cathy.
00:53:46:Co jest?
00:53:49:Zimny wiatr przeszedł przez moje serce...
00:53:52:poczucie zagłady.
00:53:56:Dotknąłeś mnie, i zniknęło.
00:53:58:Och, to nic takiego, kochanie,|jestem pewien.
00:54:09:Och, Edgarze, Kocham cię. Naprawdę.
00:54:12:Do widzenia.
00:54:24:Ja także poczułam zimno w sercu, |gdy odjeżdżali razem.
00:54:30:Ale lata mijały, a oni wydawali się naprawdę
00:54:33:coraz bardziej szczęśliwi.
00:54:35:Szkoda, że nie widiał pan pani Cathy wtedy.
00:54:38:Szybko stała się panią posiadłości |i uwielbiała pana Lintona.
00:54:44:Okazywała wielkie uczucie dla IzabeIi
00:54:46:i przewodniczyła Thrushcross Grange
00:54:49:z cichą godnością.
00:55:15:Wydaje się, że wpadłeś w pułapkę, ojcze.
00:55:19:Taj, istotnie, prawda?
00:55:27:Proszę.
00:55:30:Szach mat.
00:55:31:- Dziękuję, ojcze.|- Cóż, pójdę się przebrać na obiad.
00:55:35:Co jest z psami?
00:55:37:To pewnie służący wracający z wioski.
00:55:39:Rozmawiałem z Jeffem Petersem popołudniu o naszym nowym skrzydle.
00:55:43:Chyba nie wydamy Izabeli przez najbliższą dekadę.
00:55:47:To braterski obowiązek przedstawić siostrę komuś innemu
00:55:51:niż fircyki i bladzi młodzi poeci.
00:55:53:- Chcesz dragona?|- Tak, chcę. Z ognistym wąsem.
00:55:59:Biedna IzabeIa. |Obawiam się, że mam jedyną nagrodę w kraju.
00:56:02:Dziękuję, kochanie.|Jak dla mnie, niebo jest ograniczone
00:56:05:czterema ścianami tego pokoju.
00:56:07:Tak, jesteśmy wszyscy aniołami,|nawet mój mały heros.
00:56:12:Po prostu dorobię mu skrzydeł.
00:56:14:Mówiąc o skrzydłach, pokażę ci plany.
00:56:24:- Panno Cathy?|- Co jest?
00:56:26:Ktoś chce się z panią widzieć.
00:56:28:- Brzmisz jak gdyby to był duch.|- Bo jest. Wrócił.
00:56:45:- Czego chce?|- Widzieć się z panią.
00:56:50:Powiedz mu... Że nie ma mnie w domi.
00:56:52:Nie w domu, Cathy?|Dla kogo nie ma cię w domu?
00:56:56:To HeathcIiff.
00:57:01:Zdaje się, że wrócił.
00:57:05:Co za nowiny.|Gdzie był?
00:57:07:Ameryka, tak mówił. Zmienił się nie do poznania.
00:57:11:- Mam nadzieję, że na lepsze.|- O tak, jest gentlemanem.
00:57:14:- Ładne ubranie, koń.|- Powiedz mu, że nie chcę go widzieć.
00:57:18:Och, nonsens, Cathy.|Nie można być aż tak okrutnym.
00:57:21:Przebył długą drogę, i jest |gentlemanem, według EIIen.
00:57:25:Zobaczmy, jak Ameryka |zdołała zmienić pana HeathcIiffa.
00:57:29:- Wprowadź go.|- Tak, panie Edgarze.
00:57:45:Zimno.
00:57:49:Po co się denerwować?|Przeszłość to przeszłość.
00:57:53:Nonsens trząść się przez |duchem, który powraca...
00:57:57:martwy liść dookoła twych stóp.
00:58:00:Kochanie...
00:58:02:Możesz się do niego uśmiechać |bez obawy, że mnie urazisz.
00:58:05:To moja żona, która się uśmiecha.
00:58:07:Moja zona, która mnie kocha.
00:58:10:Tak.
00:58:12:Byłam głupia.
00:58:13:Dziękuję, Edgarze.
00:58:36:Cóż, HeathcIiff.
00:58:38:- Pan Linton.|- Jak się masz?
00:58:43:Witaj, Cathy.
00:58:50:- Pamiętam ten pokój.|- Wejdź. Usiądź przy kominku.
00:58:54:Whiskey?
00:58:56:Nie, dziękuję.
00:58:57:Nie widziałem nigdy takiej zmiany u człowieka.|Nie poznałbym cię.
00:59:01:Wydobrzałeś od naszego ostaniego spotkania.
00:59:04:Trochę.
00:59:08:EIIen powiedziała, że byłeś w Ameryce.
00:59:12:Tak.
00:59:17:Wszyscy się zastanawialiśmy, gdzie poszedłeś.
00:59:20:Poznałeś moją siostrę, pannę Linton?
00:59:25:Co sprawiło tę niesamowitą zmianę?
00:59:27:Odkryłeś kopalnię złota w Nowym Świecie?
00:59:31:Czy odziedziczyłeś majątek?
00:59:32:Prawdę mówiąc, przypomniałem sobie, |że moj ojciec był cesarzem Chin,
00:59:38:a matka indyjską królową.
00:59:41:Pojechałem ubiegać się o swoje.
00:59:46:Było tak, jak to kiedyś podejrzewałaś, Cathy.
00:59:49:Że zostałem porwany przez okrytnych żeglarzy |i przywieziony do Anglii.
00:59:54:Że jestem szlacheckiego pochodzenia.
00:59:59:Długo tu zostaniesz?
01:00:02:To znaczy, w wiosce?
01:00:05:Całe życie.
01:00:09:Właśnie kupiłem Wichrowe Wzgórza...
01:00:11:dom, inwentarze, wrzosowiska.
01:00:14:HindIey sprzedał ci posiadłość?
01:00:17:Chyba jeszcze o tym nie wie.
01:00:20:Obawiam się, że zdziwi się, kiedy się dowie,
01:00:23:że jego długi hazardowe i rachunki za alkohol |zostały spłacone przez byłego stajennego.
01:00:28:Byż może zaśmieje się z ironii losu.
01:00:32:Nie rozumiem, jak mogło się to stać
01:00:35:bez wiedzy pani Linton.
01:00:37:Skromność zmusiła mnie do zagrania |Dobrego Samarytanina w sekrecie.
01:00:43:Na niebiosa. To jest najbardziej |oszukańcza robota o jakiej słyszałem.
01:00:48:Gdybym tylko wiedział... Wiedziałem, że HindIey miał finansowe tarapaty...
01:00:52:Ale nie że jego posiadłość |została skradziona przez obcego.
01:00:57:Nie jestem złodziejem ani obcym. |Raczej pańskim sąsiadem.
01:01:01:- Życzę dobrej nocy.|- Zaczekaj, HeathcIiff.
01:01:06:Edgar i ja mamy wielu sąsiadów, |których przyjmujemy z gościną i przyjaźnią.
01:01:10:Jeśli masz być jednym z nich, |jesteś mile widziany w tym domu...
01:01:15:Ale bez goryczy w sercu i grymasu na twarzy.
01:01:19:Dziękuję.
01:01:23:Nie pogratulowałem wam małżeństwa.
01:01:27:Często o tym myślałem.
01:01:31:Pozwólcie mi wyrazić radość z waszego szczęścia.
01:01:36:Dobrej nocy.
01:01:47:- Zachowałeś się wstrętnie.|- Co?
01:01:49:Ty też, Cathy. Jestem strasznie zawiedziona wami.
01:01:52:- O czym ty mówisz?|- Mogliście być bardziej cywilizowani.
01:01:55:Zachowałem się doskonale, Cathy też.
01:01:59:- Odrzuciliście go jak służącego.|- A ty myślałaś o nim inaczej?
01:02:02:- Był dystyngowany.|- Mam nadzieję, że cię źle zrozumiałem.
01:02:08:To niemożliwe, żeby moja siostra |mogła pomyśleć o HeathcIiffie
01:02:10:inaczej niż o gburowatym, |ubranym żebraku i prostaku.
01:02:14:Upewnię się, że już więcej go nie zobaczysz.
01:02:18:A teraz do obiadu.
01:03:13:Józefie.
01:03:16:Tak, panie HindIey?
01:03:19:- Gdzie jest klucz?|- Jest w drzwiach?
01:03:21:Nie, chcę go. Wyszedł, to nasza szansa. |Zamknę go na zewnątrz tym razem.
01:03:25:Jeśli spróbuje się tu dostać, zabiję go.
01:03:27:Znajdź ten klucz i przynieś mi butelkę wina.
01:03:30:- Miał pan złą noc.|- Zła noc, tak to nazywasz?
01:03:33:Jak mogę zostać trzeźwy|z dziobem tego sępa we mnie?
01:03:37:Ugodził mnie w ciemności.|Obrabował mnie z domu i złota.
01:03:42:- Gdzie wino?|- Dr Kenneth zabronił.
01:03:45:- Do diabła z doktorem Kennethem!|- Przynieś mu, Józefie.
01:03:48:Dr Kenneth zabronił.
01:03:50:Co za różnica, czy jest trzeźwy, czy pijany?
01:03:53:Zrób jak mówię.
01:03:56:Wyjdź.
01:03:58:Jest za wcześnie, żeby oglądać diabła.
01:04:01:Twoja niewdzięczność sprawia mi przykrość.
01:04:04:Wszystko, co dla ciebie zrobiłem, |to uniemożliwienie ci bycia sobą.
01:04:08:Moje pieniądze pomogły ci pić i grać|i radować się z życia jak chciałeś.
01:04:12:A teraz skoro jesteś bez domu...|Pamiętam jak dałeś mi
01:04:16:miejsce do spania, kiedy mogłeś mnie wyrzucić.
01:04:18:Pozwalam ci zostać.
01:04:22:i nawet dam ci osłodę...
01:04:25:przeciwko zaleceniom lekarza.
01:04:27:Odzyskam Wichrowe Wzgórza.
01:04:29:Będę tu panem i wyrzucę cię, |jak powinienem był uczynić lata temu.
01:04:41:Jesteśmy na czas, Józefie.
01:04:44:Pan HindIey zaczyna jęczeć i jąkać się.
01:04:47:Potrzebuje ognia w żyłach...
01:04:49:Trochę odwagi, aby stawić czoła nieszczęśliwemu życiu.
01:04:57:Zdobędę złotą, twoją krew, |a piekło niech weźmie twą duszę!
01:05:04:Zaśmiej się teraz, HeathcIiff.
01:05:06:W piekle nie ma śmiechu.
01:05:14:Wystarczy strzelić.
01:05:16:Podziękują mi za to.
01:05:18:Świat przyzna mi rację, kiedy pozbędzie się |zepsutego cygańskiego żebraka!
01:05:21:Tak! Powiedzą tak.
01:05:23:Strzelaj, a będziesz tu znowu panem.
01:05:26:Całe hrabstwo będzie rozbrzmiewać twoją odwagą.
01:05:30:Dalej, strzelaj, kurczaku.
01:05:32:Nie masz dość krwi by utrzymać rękę!
01:05:40:Pamiętasz ten dzień, kiedy uderzyłeś mnie kamieniem?
01:05:44:Dni, w których poniżałeś mnie jako chłopca stajennego?
01:05:49:Byłeś wtedy tchórzem, jesteś nim teraz.
01:05:58:Zabierz go. Znajdź mu miejsce do spania.
01:06:00:Dobrze. Położę go do łóżka.
01:06:02:Nie w pokoju pana domu.
01:06:07:Ja jestem teraz panem.
01:06:17:- Jego pistolet.|- Dobrze. Schowam go.
01:06:21:Gentleman nie może być pozbawiany swojej broni.
01:06:25:Wolę, żeby go miał zawsze przy sobie |na pamiątkę swego tchórzostwa.
01:06:30:- Panie HeathcIiff.|- Co jest?
01:06:32:- Pewna dama chce się z panem widzieć.|- Dama? Skąd?
01:06:34:Z Grange, sir.
01:06:36:Grange? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
01:06:39:Z drogi.
01:06:48:Mam nadzieję, że panu nie przeszkadzam.
01:06:50:Skądże.
01:06:52:Jechałam za wzgórzami na wrzosowiskach, |kiedy mój koń okulał.
01:06:56:- I przyprowadziła go pani tutaj.|- Tak.
01:06:58:To było bardzo mądre.
01:07:01:Powinniśmy go obejrzeć?
01:07:03:Niekoniecznie. Jest w stajni.
01:07:06:Zajmują się nim.
01:07:10:I see.
01:07:13:Won't you come in?
01:07:16:Kontynuuj robotę.
01:07:27:Byłam wściekła na brata, i na Cathy też. |Powiedziałam im to.
01:07:31:Zachowali się nagannie.
01:07:36:Niech pani usiądzie.
01:07:41:Brat nie przysłał pani z przeprosinami?
01:07:44:Och, nie. Zabronił mi...
01:07:47:Rozmawiac ze mną?
01:07:48:Tak.
01:07:54:A pani Linton?
01:07:57:Jast także na pana bardzo zła.
01:08:03:A więc w całym hrabstwie |jest pani moim jedynym przyjacielem.
01:08:07:Chciałabym być.
01:08:10:Uczcijmy naszą przyjaźń |galopem przez wrzosowiska.
01:08:14:Och, ale mój koń jest kulawy.
01:08:17:Moja droga, twoj koń nie jest |kulawy, i nigdy nie był.
01:08:21:Przyszłaś się ze mną zobaczyć, |ponieważ jesteś samotna.
01:08:25:Ponieważ jest samotne siedzenie jak odludek
01:08:27:w tak szczęśliwym domu jak twojego brata.
01:08:31:Samotna jazda po wrzosowisiach |bez nikogo u boku.
01:08:48:Już nie będziesz samotna.
01:10:19:Dobry wieczór panu.
01:10:31:Dobry wieczór, EIIen.
01:10:55:Bałam się, że nie przyjdziesz.|Ten wieczór byłby zrujnowany bez ciebie.
01:10:58:Na niebiosa.|Czy to HeathcIiff?
01:11:02:Tak, to on.
01:11:04:Nie mogę uwierzyć, że Cathy go zaprosiła...
01:11:05:Nie Cathy. To moja siostra.
01:11:09:To tylko wybryki młodej damy, |ale nie można ich rozjuszać
01:11:12:zbytnią opozycją, lecz pozwolić, |by uleciały w kilku tańcach.
01:11:20:Madam EiIers będzie grać na klawesynie. |Chodź i usiądź.
01:11:24:Pozwolę Ci potrzymać dłoń pod moim wachlarzem.
01:11:38:Dziękuję Ci bardzo.
01:13:49:Och, to walc.|HeathcIiff, zatańczymy?
01:13:51:Bedziemy mogli się trzymać, i nikt się nie sprzeciwi...
01:13:54:bo w ten sposób się to tańczy.
01:13:56:W ten sposób tańczą Cyganie.
01:13:58:Jestem zaskoczony widząc |porzucone ścieżki w takich domach.
01:14:01:Ojciec mawiał, że to podkopie całe społeczeństwo
01:14:04:i zmieni nas w rozpustników.
01:14:06:- Czy mogę prosić?|- Dziękuję, ale nie sądzę, żebym mogła...
01:14:10:Nonsens. Chętnie zobaczę twój walc.
01:14:12:- Bedziesz na mnie patrzył?|- Oczywiście.
01:14:14:Gotowa.
01:14:38:Nie tańczysz.
01:14:41:Dziękuję. Jestem wykończona.
01:14:44:Czy światło Księżyca |i powiew powietrza cię odświeżą?
01:14:48:Zawsze.
01:14:51:Proszę wybaczyć.
01:14:54:Dobrze się bawisz, HeathcIiff?
01:14:57:Przyjemnie było cię oglądać.
01:14:59:Jesteś wspaniały, HeathcIiff.|Tak przystojny.
01:15:03:Patrząc na ciebie, przypominałam sobie, jak kiedyś było.
01:15:07:Było lepiej.
01:15:10:Nie udawaj, że życie się |dla ciebie nie polepszyło.
01:15:13:Życie się dla mnie skończyło.
01:15:24:Jak możesz stać tu przede mną |i udawać, że nie pamiętasz?
01:15:31:Że nie wiesz, że moje serce |łamie się dla ciebie?
01:15:34:Że twoja twarz jest cudownym światłem |jaśniejących w tych ciemnościach?
01:15:37:HeathcIiff, nie. Zabraniam.
01:15:39:Zabraniasz tego, co ci serce mówi?
01:15:41:- Nic mi nie mówi.|- Słyszę to głośniej niż muzykę.
01:15:45:Och, Cathy.
01:15:48:Nie jestem tą Cathy, którą byłam. |Nie rozumiesz?
01:15:50:Jestem kimś innym. Żoną innego człowieka, |który mnie kocha. A ja kocham jego.
01:15:55:Jeśli by cię kochał całą swą duszą przezcałe życie,
01:15:57:nie kochałby cię tak jak ja przez jeden dzień.
01:16:01:Nie on. Nie świat.
01:16:04:Nawet ty, Cathy, nie możesz nas rozdzielić.
01:16:08:Musisz odejść. Musisz opuścić |ten dom i nigdy nie wracać.
01:16:11:Nie chcę więcej widzieć twej twarzy |tak długo, jak żyję.
01:16:14:Kłamiesz.
01:16:16:Myślisz że dlaczego tu jestem teraz?
01:16:18:Bo chciałaś tego.|Przywołałaś mnie przez morze.
01:16:26:Cathy, widziałaś HeathcIiffa?|Och, tu jesteś.
01:16:29:Będą grać schottische'a. Chodź.
01:16:32:Jest odpowiedni do twego moralnego charakteru.
01:16:38:Co się stało? Czy Cathy znowu się źle zachowała?
01:16:43:Jeśli by nie była moją szwagierką |pomyślałabym, że jest zazdrosna.
01:16:49:Chodź.
01:17:46:Wejdź.
01:17:50:- Chcę z tobą porozmawiać.|- O czym, Cathy?
01:17:57:- O HeathcIiffie.|- Jest już późno.
01:17:59:Zresztą nie mam ochoty |rozmawiać z tobą o HeathcIiffie.
01:18:02:- Zachowałaś się haniebnie dzisiaj.|- To znaczy?
01:18:05:Nie dość, że zaprosiłaś go tutaj, |to jeszcze zrobiłaś z siebie przedstawienie.
01:18:09:Catherine, uważaj, co mówisz.
01:18:12:Głupia. Mały próżny głuptas.
01:18:16:Nie będę już milczeć.|Powiem ci prawdę.
01:18:19:- Puść mnie.|- Nie, dopoki nie otworzę ci oczu.
01:18:21:Są całkiem otwarte, dziękuję.
01:18:27:Czy nie widzisz, co on robi?|Wykorzystuje cię, żeby być blisko mnie...
01:18:30:uśmiechać się do mnie za twoimi plecami...
01:18:32:chcą wzniecić w moim sercu coś, co umarło.
01:18:35:Nie pozwolę ci mu pomagać.
01:18:38:To ty jesteś próżna i nieznośna.
01:18:40:- HeathcIiff mnie kocha.|- Kłamstwo.
01:18:42:To prawda. Powiedział mi.|Pocałował mnie.
01:18:46:Trzymał mnie w ramionach.|Powiedział mi, że mnie kocha.
01:18:49:- Idę do twojego brata.|- Idź! Poprosił mnie o rękę.
01:18:53:Pobierzemy się.
01:18:54:HeathcIiff's będzie moim mężem.
01:19:00:Nie możesz.|HeathcIiff nie jest człowiekiem.
01:19:03:Jest kims mrocznym i strasznym.
01:19:07:Myślisz, że nie wiem, dlaczego się tak zachowujesz?
01:19:10:Ponieważ go kochasz.
01:19:12:Tak! Kochasz go! I jesteś chora z bólu |na myśl o tym, że się pobierzemy.
01:19:16:Chcesz, żeby marzył o tobie...
01:19:19:umarł dla ciebie, kiedy ty żyjesz komfortowo jako pani Linton.
01:19:22:Nie chcesz jego szczęścia.
01:19:24:Chcesz, żeby cierpiał.|Chcesz go zniszczyć!
01:19:27:Ale ja chcę go uszczęśliwić, i zrobię to!
01:19:40:Słyszałem wasze głosy.
01:19:43:Rozmawiałyśmy o balu.
01:19:48:Jest mnóstwo czasu na plotki jutro.
01:19:50:Powinnaś iść do łóżka, kochanie.|Wyglądasz na zmęczoną.
01:19:55:Dobranoc.
01:20:15:- Dzień dobry, Józefie.|- Panna Cathy... to znaczy, pani Cathy.
01:20:18:Pan HindIey wyszedł.
01:20:21:Chcę sie widzieć z panem HeathcIiffem.
01:20:26:Och, dobrze.
01:20:29:Spróbuję go znaleźć.
01:20:36:Zostaw nas, Józefie.
01:20:43:Co cię sprowadza do Wichrowych Wzgórz?
01:20:46:Czy Edgar wie?|Wątpię, żeby to popieral.
01:20:48:HeathcIiff, czy to prawda?
01:20:50:- Co?|- Że poprosiłeś Izabelę o rękę.
01:20:55:A więc prawda.|Och, HeathcIiff, nie możesz tego robić.
01:20:58:Ona cię nie skrzywdziła.
01:21:00:- Ale ty tak.|- A więc mnie ukarz!
01:21:02:Właśnie to robię, kiedy biorę ją w ramiona...
01:21:06:kiedy przyrzekam jej życie i szczęście.
01:21:08:Jeśli jest w tobie coś ludzkiego, nie rób tego.
01:21:11:Nie czyń mnie współwinną takiej zbrodni.|To głupie, to szalone.
01:21:14:Jeśli kiedykolwiek spojrzysz na mnie z tym, |co jest w tobie, będę twym niewolnikiem.
01:21:18:Jeśli twoje serce będzie silniejsze |niż strach przed Bogiem i światem...
01:21:21:Będę żyć cicho w twym cieniu.
01:21:27:Ale nie.
01:21:30:Ty musisz zniszczyć nas oboje |słabością, którą zwiesz cnotą.
01:21:34:Ty musisz męczyć mnie tym okrucieństwem, |które uważasz za pobożne.
01:21:40:Jesteś zadowolona z siebie moją nedzną miłością, czyż nie?
01:21:47:Po tym nie będziesz mnie miała za |głupiego desperata zakochanego w Cathy.
01:21:51:Będziesz mnie miała za męża Izabeli.
01:21:54:Ciesz się z mojego szczęścia
01:21:58:jak ja cieszyłem się z twojego.
01:22:12:- Jedź do wioski. Po pana Lintona.|- Bardzo dobrze, ma'am.
01:22:24:Ślub? To niedorzeczne.|IzabeIa i HeathcIiff?
01:22:27:To prawda. Co z tym zrobisz?
01:22:30:Co zrobię? Zamknę ją, jeśli będzie potrzeba.
01:23:02:- Musimy iść za nimi.|- To bezcelowe.
01:23:05:Musimy iść za nimi, póki jest czas. |Nie mogą się pobrać.
01:23:09:Uspokoj się.|Nic nie moge zrobić.
01:23:11:Ale musisz, Edgarze.|Weź swoje pistolety.
01:23:13:Idź za nimi. Zabij go!
01:23:15:Ale ustrzeż przed małżeństwem.
01:23:17:Ten ślub nie może się zdarzyć, |słyszysz? Nie może...
01:23:50:I tak HeathcIiff i IzabeIa zotali małżeństwem.
01:23:54:Wiele miesięcy później w Wichrowych Wzgórzach...
01:23:56:podczas jednej z częstych ostatnio wizyt dra Kennetha...
01:24:01:Dlaczego nie uderzysz się w głowę młotkiem
01:24:03:jak tylko rano wstaniesz z łóżka?
01:24:06:- Po co?|- Jeśli uderzysz dość mocno,
01:24:09:znieczulisz się na cały dzień |i uzyskasz te same rezultaty
01:24:12:co z całego galonu spirytu
01:24:15:za to bez szkody dla nerek.
01:24:17:Zgadza się pan ze mną, pani HeathcIiff?
01:24:20:Co za różnica?
01:24:23:Cóż, miałem nadzieję, że jednak...
01:24:25:że kiedy pani tu przybędzie, |sprawy się zmienią.
01:24:30:Tylko ja się zmieniłam.
01:24:34:Pamiętam ten dom pełen śmiechu |i miłości. Do widzenia.
01:24:39:Niech pani poprosi męża o wzywanie |innego lekarza w przyszłości.
01:24:42:Ktokolwie mieszka w tym domu, |jest poza moimi leczącymi zdolnościami.
01:24:48:Będę za panem tęsknić, drze Kenneth.
01:24:52:Wydobyłem cię na świat...
01:24:55:Ale to świat, którego nie zaszczycisz |długo, jeśli tu zostaniesz.
01:25:01:Drogie dziecko, muszę ci to powiedzieć.
01:25:03:Wracaj tam, dokąd należysz,|do Edgara na miesiąc lub dwa.
01:25:07:To będzie twoje zbawienie, i jego.
01:25:09:Edgar mnie wydziedziczył.
01:25:11:Nonsens. To było naturalne w tamtych |okolicznoćciach, ale potrzebuje cię teraz.
01:25:16:Dlaczego?
01:25:18:Cathy jest ciężko chora.
01:25:21:W istocie, to kwestia dni.
01:25:24:Może godzin.
01:25:26:Co to jest?
01:25:28:Gorączka. Zapalenie płuc.
01:25:31:Ale jest coś poza tym.|Nie wiem. To jak chęć śmierci.
01:25:38:Jeśli Cathy umrze...
01:25:43:Ja może zacznę żyć.
01:25:59:Zacząć żyć, co?
01:26:01:W tym domu z HeathcIiffem,|nic nie może żyć
01:26:04:Nic poza nienawiścią. It's breathing|Iike the deviI's own breath on me.
01:26:11:A ty... Nienawidzi ciebie bardziej niż mnie. |Czuje do ciebie wstręt.
01:26:16:Kiedy go całujesz, jego serce pęka z wściekłości, bo to nie Cathy.
01:26:25:- Zabij go.|- Zabroniłam ci o nim mówić.
01:26:29:- Przestań, słyszysz mnie?|- Zabij go!
01:26:34:To jest pierwsza klarowna mowa HindIeya od tygodni.
01:26:37:Niezbyt chrześcijańska, ale spójna.
01:26:39:Wypunktował coś.
01:26:41:- Cieszę się twymi postępami.|- Probowałam go zatrzymać.
01:26:44:Dziękuję ci, moja droga żono.|Twoja lojalność jest wzruszająca.
01:26:50:Twoje przekleństwa wrócą, aby nakarmić twe własne serce.
01:26:54:Każda agonia, do której dopuściłeś, wróci.
01:27:02:Dlaczego go tu trzymamy?
01:27:04:Nie mogę z nim wytrzymać.
01:27:07:Egzystencja nie byłaby taka sama |bez przyjaciela z dzieciństwa pod moim dachem.
01:27:13:Czy nie widzisz?
01:27:15:Trujesz się nienawiścią do niego.
01:27:17:Kochanie, proszę, wydal go |i pozwól miłości zagościć w tym domu.
01:27:22:Dlaczego twoje włosy nie pachną wrzosem?
01:27:26:Dlaczego nie pozwolisz mi być blisko ciebie?
01:27:28:Nie jesteś taki czarny i straszny |jak myślą. Jesteś pełen bólu.
01:27:32:Mogę cię uszczęśliwić. Pozwól mi spróbować.|Nie pożałujesz. Będe twoją niewolnicą.
01:27:36:Mogę przywrócić ci życie, nowe i świeże.
01:27:40:Dlaczego twoje oczy sa zawsze puste...
01:27:43:jak oczy Lintona?
01:27:47:Nie są puste.
01:27:48:Jeśli byś tylko zajrzał głębiej.
01:27:51:Popatrz na mnie.
01:27:53:Jestem ładna.
01:27:55:Jestem kobietą, i kocham cię.
01:27:58:Jesteś dla mnie życiem.
01:28:00:Pozwól mi być dla ciebie choć jednym oddechem.
01:28:03:HeathcIiff, pozwól twemu sercu spojrzeć na mnie choć raz.
01:28:14:Och,dlaczego Bóg dał mi życie?
01:28:18:Czym jest poza głodem i bólem?
01:28:35:Czego chcesz, EIIen?
01:28:37:Co tu robisz?
01:28:39:Chcę rozmawiać z panią IzabeIą.
01:28:41:Możesz zrobić to w mojej obecności.
01:28:45:Jej brat prosił mnie, |bym ją zabrała na wizytę.
01:28:50:On pani potrzebuje, pani Izabelo.
01:28:52:Dlaczego?
01:28:59:Puść mnie, HeathcIiff.
01:29:01:Cathy. Jest chora.
01:29:06:Tak.
01:29:08:Pan Edgar chce, żebyś wróciła zaraz, pani IzabeIo.
01:29:13:Ona umiera.
01:29:18:Nie pójdziesz.|Ona nalezy do Edgara, jeśli umiera.
01:29:21:Daj jej umrzeć tam, gdzie należy. |W ramionach Edgara..
01:29:24:Daj jej umrzeć.
01:30:06:Czy tak lepiej?
01:30:08:Tak.
01:30:16:Czy to południowy wiatr?
01:30:19:Czy snieg już prawie nie stopniał?
01:30:21:Juz prawie go nie ma, kochanie.
01:30:25:Niebo jest błękitne,|skowronki śpiewają...
01:30:29:a strumyki są przepełnione.
01:30:35:Przyniesiesz mi coś?
01:30:37:- Czego chcesz, kochanie?|- Trochę wrzosu.
01:30:40:Jest piękna łąka obok zamku.
01:30:43:Chcę trochę stamtąd.
01:30:44:Obok zamku?|Jakiego zamku, kochanie?
01:30:48:Zamku na wrzosowiskach, Edgarze.
01:30:51:Idx tam, proszę.
01:30:53:Nie ma żadnego zamku na wrzosowiskach, kochanie.
01:30:55:Jest.
01:31:01:Na wzgórzu...
01:31:03:za Wichrowymi Wzgórzami.
01:31:07:- Penistone Crag?|- Tak.
01:31:16:Była tam kiedyś królowa.
01:31:23:Idź tam, Edgarze.
01:31:25:Przynieś mi wrzosu, proszę.
01:31:27:Pójdę. Prześpij się i wypocznij do jutra.
01:31:35:Byłeś dla mnie bardzo kochany, Edgare.
01:31:38:- Bardzo kochany.|- Śpij, kochanie.
01:31:53:Robert!
01:31:55:Przygotuj mi konia.|Jadę do dr Kennetha. Szybko.
01:31:58:Tak, panie.
01:33:26:Chodź tu.
01:33:36:Śniłam...
01:33:38:że przyjdziesz, zanim umrę.
01:33:41:Że przyjdziesz i nachmurzysz się na mnie.
01:33:49:Och, HeathcIiff...
01:33:51:wyglądasz na takiego silnego.
01:33:55:Ile lat będziesz żyć, jak umrę?
01:34:24:Nie...
01:34:26:Nie pozwól mi odejść.
01:34:33:Jeśli tylko mogłabym cię zatrzymać, |aż nie umrzemy razem.
01:34:54:Zapomnisz mnie, kiedy będę w ziemi?
01:34:56:Nie szybciej niż własne życie.
01:35:00:Cathy, jeśli umrzesz...
01:35:05:Biedny HeathcIiff. Chodź.
01:35:08:Pozwól mi poczuć, jak silny jesteś.
01:35:10:Wystarczająco, żeby przywrócić do życia |nas oboje, Cathy, jeśli chcesz.
01:35:18:Nie, HeathcIiff. Chcę umrzeć.
01:35:23:Och, Cathy.
01:35:25:Dlaczego się zabiłaś?
01:35:29:Trzymaj mnieL.
01:35:31:Po prostu mnie trzymaj.
01:35:35:Nie, nie pocieszę cię.
01:35:38:Moje łzy cie nie kochają, Cathy.|Przeklinają cię.
01:35:43:HeathcIiff,|nie łam mi serca.
01:35:46:Och, Cathy, nigdy nie złamałem ci serca.|Sama to zrobiłaś.
01:35:50:Kochałaś mnie!
01:35:52:Jakim prawem odrzuciłaś miłość |dla fanatazji, które dla niego czułaś?
01:35:56:Dla garści doczesności?
01:35:59:Misery, death and aII the eviIs|God and man couId've handed down...
01:36:02:wouId never have parted us.
01:36:04:Sama to zrobiłaś. Odeszłaś...
01:36:06:jak bezmyślne, chciwe dziecko...
01:36:08:aby złamać serce twoje i moje.
01:36:10:HeathcIiffie, przebacz mi.
01:36:15:mamy tak mało czasu.
01:36:18:Och, Cathy.
01:36:19:Cathy, twoje zmarnowane dłonie.
01:36:23:Pocałuj mnie jeszcze.
01:36:32:HeathcIiff, on idzie. Pan Linton.|Na litość boską, idź! Tylko szybko!
01:36:42:To ostatni raz.
01:36:46:Nie pójdę, Cathy. Jestem tutaj.
01:36:51:Już cię nie opuszczę.
01:36:56:Powiedziałam ci, EIIen, |tamtej burzowej nocy...
01:37:03:Powiedziałam, że należę do niego,|że jest moim życiem.
01:37:09:Nie słuchaj jej paplaniny.
01:37:11:To prawda.
01:37:15:Jestem twoja, HeathcIiffie.|Nigdy nie byłam niczyja inna.
01:37:19:Ona nie wie co mówi.
01:37:21:Możesz wciąż wyjść.|Idź zanim tu będą.
01:37:31:Weź mnie do okna.
01:37:34:Pozwól mi spojrzeć na wrzosowiska|z tobą raz jeszcze.
01:37:38:Mój kochany. Raz jeszcze.
01:38:09:Jaki piękny jest dzień.
01:38:22:Czy widzisz skałę...
01:38:25:tam, gdzie jest zamek?
01:38:34:Zaczekam na ciebie...
01:38:37:dopóki nie przybędziesz.
01:39:07:Zostaw ją.
01:39:11:Jest moja.
01:39:24:Jest teraz moja.
01:39:32:Panno Cathy.
01:39:34:Och, moje dzikie serce.
01:39:36:Panna Cathy.
01:39:39:Odeszła.
01:39:45:Dokonałeś swego ostaniego czarnego czynu,|HeathcIiff. Opuść ten dom.
01:39:49:Ona spoczywa w pokoju,|w niebie, poza nami.
01:39:55:Co oni wiedzą o niebie czy piekle, Cathy...
01:39:59:Skoro nie wiedzą nic o życiu?
01:40:04:Och, modlą się za ciebie, Cathy.
01:40:09:Zmowię z nimi jedną modlitwę.
01:40:13:Będę powtarzać dopóki mój język nie zesztywnieje:
01:40:17:Catherine Earnshaw, nie spoczniesz, dopóki żyję.
01:40:22:Zabiłem cię.
01:40:24:Prześladuj mnie więc.|Prześladuj twego mordercę.
01:40:28:Wiem, że duchy wędrowały po ziemi.
01:40:30:Bądź ze mną zawsze.
01:40:33:Doprowadź mnie do szaleństwa.
01:40:37:Tylko nie zostawiaj mni w tej ciemności samego,|gdzie nie moge cię znaleźć.
01:40:43:Nie mogę żyć bez mojego życia.
01:40:47:Nie mogę umrzeć bez mojej duszy.
01:40:50:Och, Cathy.
01:40:53:Och, moja droga.
01:41:03:Wciąż widzę i słyszę tamtę dziką godzinę...
01:41:08:biednego HeathcIiffa próbującego rozedrzeć |zasłonę dzielącą życie i śmierć...
01:41:14:przywołującego duszę Cathy...
01:41:18:żeby go prześladowała i męczyła...
01:41:22:dopóki nie umrze.
01:41:25:Mówisz, że to był duch Cathy przy oknie?
01:41:29:Nie jej duch...
01:41:32:ale jej miłość,|silniejsza niż sam czas...
01:41:37:wciąż jęcząca o nieprzeżyte dni...
01:41:41:i niezjedzony chleb.
01:41:49:- Co się stało, człowieku?|- Oszalałem.
01:41:52:- Zupełnie oszalałem.|- Dr Kenneth.
01:41:54:Widziałem HeathcIiffa na wrzosowiskach |w śniegu z jakąś kobietą.
01:41:57:- Z kobietą, powiadasz?|- Tak, z kobietą.
01:41:59:Widziałem na własne oczy.
01:42:01:To była Cathy.
01:42:06:Mów dalej, człowieku. Co się stało?
01:42:09:Nie, nie wiem, kto to był.|Chciałem się do nich zbliżyć...
01:42:12:kiedy nagle mój koń mnie zrzucił.
01:42:16:Zawołałem ich, ale nie usłyszeli, |więc poszedłem za nimi.
01:42:19:Mówię wam, że widziałem ich oboje!
01:42:22:Okrążał ją ramieniem.
01:42:25:Wspiąłem się za nimi...
01:42:28:i znalazłem go.
01:42:30:Tylko jego, samego.
01:42:34:Z jego tylko śladami na śniegu.
01:42:38:Pod wysoką skałą niedaleko Penistone Crag.
01:42:44:Tak.
01:42:47:Czy był martwy?
01:42:49:Nie, nie martwy, doktorze Kenneth.
01:42:51:Nie sam.
01:42:54:Jest z nią.
01:42:57:Właśnie zaczęli żyć.
01:43:02:Do widzenia, HeathcIiff.
01:43:05:Do widzenia, moja dzika, słodka Cathy.
01:43:30:naposy: Ankhesenpaaton
01:43:34:Odwiedź www.NAPiSY.info
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wuthering Heights (1998) PLwuthering heightsGothic elements in Wuthering HeightsE Bronte Wuthering HeightsDzwonnik z Notre Dame The Hunchback of Notre Dame [1939] NAPISY PLBurzliwe lata dwudzieste The Roaring Twenties [1939] NAPISY PLTI 99 08 19 B M pl(1)bootdisk howto pl 8BORODO STRESZCZENIE antastic plnotatek pl sily wewnetrzne i odksztalcenia w stanie granicznymWSM 10 52 pl(1)amd102 io pl09PPP HOWTO pl 6 (2)Historia harcerstwa 1988 1939 planszabridge firewall pl 3więcej podobnych podstron