Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
VII.33)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga VII -
Uwielbienie
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
33. GAMALIEL
ZOSTAJE
CHRZEŚCIJANINEM
Napisane 1
listopada 1951
r. A, 12392-12404
Musiały przeminąć
lata,
gdyż wydaje się, że Jan jest w sile wieku. Jest bardziej umięśniony, ma
dojrzalsze oblicze. Pociemniały mu włosy, broda i wąsy.
Maryja przędzie,
a Jan
porządkuje kuchnię w domu w Getsemani. Ściany domu są świeżo pobielone,
a
przedmioty drewniane – takie jak taborety, drzwi oraz półka, która
służy
także za stolik pod lampę – są pomalowane. Wydaje się, że Maryja w
ogóle
się nie zmieniła. Jej wygląd jest świeży i pogodny. Znikły z Jej twarzy
wszelkie ślady cierpienia z powodu śmierci Syna i Jego powrotu do Nieba
oraz z
powodu pierwszych prześladowań chrześcijan. Czas nie wycisnął piętna na
Jej słodkim obliczu ani nie posiadał mocy zmiany jego czystego i
świeżego piękna.
Płonąca na półce
lampa
rzuca migocące światło na drobne i zwinne dłonie Maryi, na białe,
nawinięte
na kądziel przędziwo, na obracające się wrzeciono, na jasne włosy
opadające
ciężkim warkoczem na kark. Przez otwarte drzwi wpada do kuchni
przejrzysty
promień księżyca. Tworzy on smugę srebra, która ciągnie się od progu aż
do stóp taboretu, na którym siedzi Maryja. Jej nogi są więc oświetlone
promieniem księżycowym, a ręce i głowa – czerwonawym światłem lampy. Na
zewnątrz, na drzewach oliwnych otaczających dom w Getsemani, słowiki
wyśpiewują
miłosne pieśni. Nagle milkną, jakby czymś przerażone. Po chwili słychać
czyjeś coraz bliższe kroki. Na koniec ktoś zatrzymuje się na progu
kuchni.
Na chwilę przysłania białe światło księżyca, które przedtem okrywało
srebrnym połyskiem nieforemne, ciemne cegły posadzki.
Maryja podnosi
głowę i
spogląda w stronę wejścia. Jan też patrzy na drzwi. Pełen zdziwienia
okrzyk: «och!» wyrywa się z ust obojga. Równocześnie podbiegają do
wejścia,
widzą bowiem, że na progu ukazuje się Gamaliel w swoich białych
szatach.
Jest obecnie tak stary i wychudzony, że wygląda jak widmo. Stoi.
Światło księżyca
oświetla go od tyłu, czyniąc go jakby fosforyzującym. Bardziej niż
wiekiem
Gamaliel jest zmiażdżony i zdruzgotany wydarzeniami, wyrzutami sumienia
i
wieloma innymi sprawami.
«Ty tutaj, Rabbi?
Wejdź!
Chodź! I niech pokój będzie z tobą» – mówi Jan, który stoi naprzeciw
niego, bardzo blisko. Maryja znajduje się kilka kroków za nim.
«Jeżeli mnie
poprowadzisz... Jestem ślepy» – odpowiada sędziwy rabbi, głosem drżącym
bardziej od skrywanego płaczu niż ze starości.
«Niewidomy?! Od
kiedy?»
– pyta zaskoczony Jan, a w jego głosie brzmi wzruszenie i litość.
«Och!... Od
dawna! Wzrok
zaczął mi słabnąć zaraz po... po... tak... po tym, jak nie umiałem
rozpoznać prawdziwej Światłości, która przybyła dla oświecenia ludzi. I
trwało to aż do chwili, kiedy trzęsienie ziemi rozdarło zasłonę w
Świątyni
i zatrzęsło potężnymi murami, tak jak On to przepowiedział. Zaprawdę,
[kim
istotnie był,] ukazała podwójna zasłona, która odsłoniła Święte
Świętych
w Świątyni i jeszcze bardziej prawdziwe Święte Świętych. [Jest nim]
Słowo
Ojca, Jego wieczny Jednorodzony, ukryty za zasłoną ludzkiego
najczystszego ciała.
Jego Męka i chwalebne Zmartwychwstanie ukazały nawet najbardziej
nierozumnym
– a mnie jako pierwszemu – kim w istocie był: Chrystusem, Mesjaszem,
Emmanuelem. Od tamtej pory na moje źrenice zaczęły zstępować ciemności
i
stawały się coraz bardziej nieprzeniknione. Sprawiedliwa to kara dla
mnie. Od
pewnego czasu jestem całkiem ślepy. Przyszedłem...»
Jan przerywa:
«Może
prosić o cud?»
«Tak, o wielki
cud. Proszę
o niego Matkę Boga prawdziwego» [– wyznaje starzec.]
«Gamalielu, nie
mam mocy,
którą posiadał Mój Syn. On mógł przywrócić życie i wzrok zgasłym
źrenicom,
słowo – niemym, ruch – sparaliżowanym. Ale Ja – nie...»
Potem Maryja mówi
dalej:
«Ale podejdź tu
do stołu
i usiądź. Jesteś utrudzony drogą i wiekiem, rabbi. Nie powinieneś się
bardziej męczyć.»
Razem z Janem
prowadzi ze
współczuciem starca do stołu i sadza na taborecie. Gamaliel, przed
puszczeniem prowadzącej go ręki, całuje ją z szacunkiem i mówi:
«Nie proszę Cię,
o
Maryjo, o cud ponownego widzenia. Nie. Nie proszę o uzdrowienie
fizyczne. Proszę
Ciebie, o Błogosławiona między wszystkimi niewiastami, o orli wzrok dla
ducha, żebym zobaczył całą Prawdę. Nie proszę o światło dla wygasłych
źrenic. Proszę o prawdziwe nadprzyrodzone światło Boże: o mądrość,
prawdę
i życie dla mojej duszy i serca. Rozdzierają je i wyczerpują wyrzuty
sumienia, nie dając mi wytchnienia. Wcale nie pragnę oglądać oczyma
ciała
tego hebrajskiego świata... tak... właśnie... tak uparcie zbuntowanego
przeciwko Bogu, który miał i ma dla nas tyle litości, ale my na nią nie
zasługujemy.
Cieszę się nawet z tego, że nie muszę oglądać... Moja ślepota uwolniła
mnie też od wszystkich obowiązków w Świątyni i w Sanhedrynie, tak
niesprawiedliwym względem Twego Syna i Jego zwolenników. Pragnę ujrzeć
umysłem,
sercem i duchem tylko Jego, Jezusa. [Chcę] Go zobaczyć w sobie, w
duchu.
Widzieć Go duchowo. Z pewnością Ty, o Święta Matko Boga, i Jan, taki
czysty, i Jakub – kiedy jeszcze żył – i inni oglądacie Go w taki sposób
i dzięki temu uzyskujecie pomoc w waszej ważnej i pełnej przeszkód
posłudze.
[Pragnę] ujrzeć Go, żeby Go miłować całym sobą i żeby przez tę miłość
móc naprawić moje winy i otrzymać od Niego przebaczenie grzechów, dla
osiągnięcia
Życia wiecznego, na które nie zasłużyłem...»
Pochyla głowę na
oparte
o stół ramiona i płacze. Maryja kładzie dłoń na jego wstrząsanej
łkaniem
głowie i odpowiada:
«Nie. Nie
utraciłeś Życia
wiecznego! Zbawiciel wybacza wszystko temu, kto żałuje za swe dawne
grzechy.
On wybaczyłby nawet Swemu zdrajcy, gdyby żałował za straszliwy grzech.
A
grzech Judasza z Kariotu jest ogromny w porównaniu z twoim. Zauważ, że
Judasz
był apostołem, przyjętym przez Chrystusa, pouczonym przez Chrystusa.
Chrystus
miłował go bardziej niż kogokolwiek innego. Chociaż wiedział o nim
wszystko, nie wydalił go jednak z grona Swoich apostołów. Co więcej, do
ostatniej chwili starał się wszelkimi sposobami nie dopuścić do tego,
żeby
apostołowie poznali, kim on był i co knuł... Mój Syn był samą Prawdą i
nigdy nie kłamał, z żadnego powodu. Widząc, że jedenastu pozostałych
podejrzewa Iskariotę i stawia dotyczące go pytania, umiał zawsze, nie
kłamiąc,
doprowadzić do oddalenia podejrzeń. Nie odpowiadał na ich pytania,
robił
wszystko, by nie stawiano takich pytań. Czynił to tak z roztropności,
jak i z
miłosiernej miłości wobec brata. Twoja wina jest znacznie mniejsza.
Trudno
nawet nazwać ją winą. Nie było to niedowiarstwem, lecz raczej –
nadmiarem
wiary. Uwierzyłeś dwunastoletniemu Chłopcu, który do ciebie przemówił w
Świątyni.
Uporczywie oczekiwałeś znaku, żeby uwierzyć w Niego i ujrzeć w Nim
Mesjasza. Czyniłeś to z prawą intencją, pochodzącą z twej absolutnej
wiary
w Chłopca, z którego ust usłyszałeś słowa nieskończonej mądrości. Bóg
przebacza człowiekowi, który ma wiarę tak silną i wierną. Jeszcze
bardziej
przebacza temu, kto – mając jeszcze wątpliwości co do prawdziwej Natury
jakiegoś niesłusznie oskarżonego Człowieka – nie chce brać udziału w
Jego skazaniu, bo czuje, że to niesprawiedliwe. Twoje duchowe widzenie
Prawdy
coraz bardziej wzrastało, odkąd opuściłeś Sanhedryn, nie chcąc przystać
na jego świętokradzkie działanie. Wzrosło jeszcze bardziej wtedy, gdy –
będąc
w Świątyni – ujrzałeś spełnienie się tak oczekiwanego znaku. On ukazał
rozpoczęcie się ery chrześcijańskiej. [Twe duchowe widzenie] wzrosło
jeszcze bardziej wtedy, gdy się modliłeś u stóp Krzyża Mego martwego i
zimnego Syna – słowami mocnymi, [wyrażającymi] udrękę. Twoje [widzenie]
stawało się niemal doskonałe, gdy – słowami lub przez usunięcie się na
ubocze – broniłeś sług Mego Syna, nie chcąc brać udziału w skazywaniu
pierwszych męczenników. Uwierz w to, Gamalielu, że każdy z twoich aktów
boleści, sprawiedliwości i miłości powiększał w tobie duchowe widzenie»
[– przekonuje go Maryja.]
«To wszystko
jeszcze nie
wystarczy! Przecież otrzymałem rzadką łaskę poznania Twego Syna od Jego
pierwszego publicznego ukazania się, od chwili Jego pełnoletności.
Powinienem
był widzieć od tamtej pory!... Zrozumieć!... Byłem jednak ślepy i
głupi...
Nie widziałem i nie rozumiałem... ani wówczas, ani przy innych
okazjach,
kiedy dostępowałem łaski zbliżania się do Tego, który był już Mężem i
Nauczycielem, kiedy słyszałem Jego słowa, coraz potężniejsze i
sprawiedliwe. Z uporem oczekiwałem ludzkiego znaku drżących kamieni...
a nie
widziałem, że wszystko w Nim było wyraźnym znakiem! I nie zauważałem,
że
On był przepowiedzianym przez Proroków Kamieniem węgielnym, Kamieniem,
który
już wstrząsał światem: całym światem hebrajskim i pogańskim. Był
Kamieniem, który wstrząsał kamiennymi sercami przez Swe Słowo, przez
Swe
cuda! Mimo tego, co mówił i co czynił, nie dostrzegłem w Nim
oczywistego
znaku Jego Ojca! Jakże On może mi wybaczyć tyle uporu?»
«Gamalielu,
jestem Stolicą
Mądrości, Pełną Łaski. Czy możesz uwierzyć, że Ja, posiadająca pełnię
wiedzy o sprawach nadprzyrodzonych – dzięki Mądrości, która we Mnie
przyjęła
Ciało, oraz dzięki Łasce danej Mi przez Niego – mogę udzielić ci dobrej
rady?»
«O, tak! Wierzę w
to! Właśnie
dlatego, że w to wierzę, przyszedłem do Ciebie, aby otrzymać światło.
Jestem pewien, że Ty, Córka, Matka, Małżonka Boga, który niewątpliwie
już
od Twego poczęcia napełniał Cię światłami Swej Mądrości, możesz wskazać
mi drogę, którą mam podążać, by otrzymać pokój, znaleźć prawdę, zdobyć
prawdziwe Życie. Uświadamiam sobie moje grzechy, tak bardzo jestem
przytłoczony
moją duchową nędzą, że potrzebuję pomocy, by odważyć się iść do Boga.»
«To, co uważasz
za
przeszkodę, w istocie uskrzydla cię dla wzniesienia się ku Bogu! Samego
siebie zburzyłeś, upokorzyłeś się. Byłeś potężną górą, a uczyniłeś
się głęboką doliną. Wiedz, że pokora jest podobna do nawozu, który
przygotowuje najbardziej jałowy grunt do wydania roślin i obfitego
plonu.
[Pokora] to stopień umożliwiający wejście na górę. To schody dla
wspięcia
się ku Bogu. On zaś, widząc pokornego, wzywa go do Siebie, żeby go
zachwycić,
zapalić Swym Miłosierdziem i oświecić Swymi światłami, aby widział.
Mówię
ci zatem, że już jesteś w Światłości, [już stoisz] na Drodze
sprawiedliwości,
prowadzącej ku życiu prawdziwych synów Bożych.»
«Aby jednak mieć
Łaskę,
muszę wejść do Kościoła, otrzymać Chrzest, który oczyszcza z grzechu i
czyni nas na nowo przybranymi dziećmi Bożymi. Nie jestem temu
przeciwny. Co więcej,
zniszczyłem w sobie syna Prawa. Nie mogę już mieć szacunku i miłości do
Świątyni.
Nie chcę jednak być niczym. Powinienem odbudować na ruinach mojej
przeszłości
nowego człowieka i nową wiarę. Myślę jednak, że apostołowie i uczniowie
są
do mnie uprzedzeni i nie ufają wielkiemu rabbiemu o sztywnym karku...»
Jan przerywa mu,
mówiąc:
«O, Gamalielu,
mylisz się!
Ja jako pierwszy okazuję ci miłość. Uznam za dzień największej łaski
ten
dzień, w którym będę mógł nazwać cię barankiem trzody Chrystusa. Nie
byłbym
uczniem Chrystusa, gdybym nie realizował Jego pouczeń. On nakazał
miłować i
okazywać zrozumienie wszystkim, a szczególnie najsłabszym, chorym i
zagubionym. Nakazał nam naśladować Jego przykład. Zawsze widzieliśmy,
że
On był samą miłością dla skruszonych winowajców, dla synów
marnotrawnych
powracających do Ojca, dla zagubionych owiec... od Magdaleny do
Samarytanki, od
Aglae do łotra... Iluż ich zbawił dzięki miłosierdziu! Gotów był
przebaczyć nawet Judaszowi jego największą zbrodnię, gdyby ten za nią
żałował.
Wybaczał mu tyle razy! Tylko ja wiem, do jakiego stopnia go miłował,
chociaż
znał wszystkie jego poczynania. Chodź ze mną, Gamalielu. Uczynię ciebie
dzieckiem Bożym i bratem Chrystusa Zbawiciela.»
«Nie jesteś
Najwyższym
Kapłanem. Jest nim Piotr. Ale czy Piotr będzie taki dobry, jak ty? On,
wiem o
tym, bardzo się różni od ciebie» [– mówi Gamaliel.]
«Różnił się.
Ale odkąd ujrzał, jak bardzo był słaby – aż do tchórzostwa i zaparcia
się
swego Nauczyciela – nie jest już teraz taki, jaki był. Wszystkim
okazuje miłosierdzie»
[– pociesza go Jan.]
«Zaprowadź mnie
więc
zaraz do niego. Jestem stary i już zbyt długo zwlekałem. Czułem się
bardzo
niegodny i bałem się, że wszyscy słudzy Jezusa tak samo mnie osądzą.
Teraz
– gdy słowa Maryi i twoje mnie pocieszyły – chcę zaraz wejść do
Owczarni Nauczyciela, nim zatrzyma się moje stare serce, wyczerpane tak
wieloma
sprawami. Zaprowadź mnie, bo służącego, który mnie tu przyprowadził,
odprawiłem, żeby niczego nie słyszał. Wróci w godzinie prymy. Ale wtedy
będę
już daleko, w podwójnym znaczeniu... [daleko] od tego domu i od
Świątyni... Na
zawsze. Jak zbuntowany syn powrócę do domu Ojca; jak zbłąkana owca
wejdę
do prawdziwej Owczarni wiecznego Pasterza. Potem wrócę do swego
dalekiego domu
i umrę tam w pokoju i w łasce Bożej.»
Maryja obejmuje
go
spontanicznie i mówi:
«Bóg da ci
pokój... pokój
i chwałę wieczną, bo na to zasłużyłeś. Wyjawiłeś swe prawdziwe
przekonania możnym przywódcom Izraela, nie lękając się ich reakcji.
Niech Bóg
będzie zawsze z tobą. Niech Bóg udzieli ci Swego błogosławieństwa.»
Gamaliel znów
szuka rąk
Maryi. Ujmuje je, całuje i klęka. Prosi, żeby położyła Swe
błogosławione
dłonie na jego starej i zmęczonej głowie. Maryja spełnia jego życzenie.
Robi jeszcze więcej. Kreśli na jego pochylonej głowie znak krzyża, po
czym,
wraz z Janem, pomaga mu wstać. Odprowadza go do drzwi i zostaje w nich.
Patrzy,
jak prowadzony przez Jana Gamaliel odchodzi ku prawdziwemu Życiu. Z
perspektywy
ludzkiej to człowiek skończony, z perspektywy nadprzyrodzonej –
powtórnie
zrodzony.
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
07 Charakteryzowanie budowy pojazdĂłw samochodowych9 01 07 drzewa binarne02 07str 04 07 maruszewski07 GIMP od podstaw, cz 4 PrzeksztaĹcenia07 KomĂłrki abortowanych dzieci w Pepsi07 Badanie âPolacy o ADHDâCKE 07 Oryginalny arkusz maturalny PR Fizyka07 Wszyscy jesteĹmy obserwowaniR 05 0707 kaertchen wortstellung hswiÄcej podobnych podstron