Strona ramki
Zmienione stany świadomości i przytomność
Leszek Żądło
Do zmienionych stanów świadomości zalicza się
wszelkie eksperymenty z transami, eksterioryzacją, narkotycznymi objawieniami,
hipnozami, ale także stan medytacyjny.
O ile trzeba się zgodzić z większością tego
przyporządkowania, to medytację trudno uznać za zmieniony stan świadomości. Jest
on bowiem naturalnym stanem dla dzieci i joginów. Dorastając i nabywając
doświadczenia w cierpieniach, wysiłkach i targani emocjami odchodzimy od naszego
naturalnego stanu umysłu i przechodzimy w stan uznawany za normalny, czyli stan
chronicznego chaosu umysłu.
Normalny człowiek ma w umyśle chaos. Normalny
człowiek panuje nad chaosem swych myśli i emocji. Kiedy traci kontrolę, staje
się nienormalny. Ale może stracić tę kontrolę w sposób uznany za normalny (czyli
upić się) albo w uznany za chorobę (kiedy traci panowanie nad sobą bez użycia
alkoholu).
Poza tymi stanami świadomości, są też i takie,
które budzą obawy psychologów i psychiatrów, którzy ich nie rozumieją. Chodzi o
doznania mistyczne i medytacyjne.
Dlaczego ludzie nauki nie mają o nich pojęcia?
Bo boją się z nimi zapoznać poprzez własne doświadczenie. Boją się tych stanów i
ugrzęźnięcia w nich. Przecież widzieli już tylu wariatów...
Próbowałem niedawno czytać książkę o
wykorzystaniu mitów i symboli w psychoterapii. Zapowiadała się obiecująco, ale
po kilku stronach okazało się, że autorzy po 20 latach codziennej pracy z
pacjentami mieli do powiedzenia tylko tyle, że "prawdopodobnie pacjentowi się
zdawało, że...".
Człowiek rozwijający się duchowo powinien być
przytomny. Naukowiec niekoniecznie. Przytomność jest postulowana przez wiele
osób. Przytomność to świadomość obecności. Gdzie byli obecni psychiatrzy i
psychologowie, którzy zamiast rozmawiać z pacjentami, domyślali się, o co im
może chodzić i co dla nich mogą znaczyć poszczególne symbole? Cóż za tytaniczną
pracę włożyli w zrozumienie swej metody i jej skuteczności! Jestem pełen
podziwu dla tych wybitnych specjalistów, którzy wiedzą tyle, co ich koledzy po
fachu przekazali im domyślając się, co z kolei ich pacjenci mieli na myśli
(według ich wyobrażeń).
Prawdę mówiąc, każdy z
prowadzących sesję regresingu, mając w tym zakresie minimum doświadczenia,
dowiedziałby się, co oznaczają symbole, o których mówi pacjent. Nie próbowałby
się domyślać i pytać o to autorytety naukowe, ale wypytałby samego pacjenta. No
bo kto może wiedzieć od niego lepiej? I zajęłoby mu to najwyżej 10 minut.
Ale dla ludzi nauki takie
rozwiązanie byłoby zbyt proste i ... nieautorytatywne! Dlatego regresing nigdy
nie ma szans stać się metodą naukową. Traktuje bowiem klienta nie jako przedmiot
obserwacji, ale jako podmiot zainteresowania terapeuty. Ponadto terapeuta sam
musi doświadczyć na sobie działania metody, którą się posługuje. Inaczej się nie
da.
Naukowiec nie czyni tego
(nie uczestniczy w procesie), tylko bada źródła informacji. Boi się
zaangażowania. I uzasadnia swoje obawy twierdzeniem, że doświadczenie osobiste
spaczyłoby mu obiektywizm w wyciąganiu wniosków z cudzych opinii!
To samo podejście ludzie
nauki i zawodowi psychologowie czy terapeuci mają do medytacji i stanów
mistycznych. Bojąc się ich doświadczyć szukają wsparcia autorytetów. Wątpię
więc, czy mają w tym względzie coś sensownego do powiedzenia.
Oczywiście, nie mówię tu o
wszystkich terapeutach, tylko o tych z akademickim wykształceniem. Wielu
terapeutów to praktycy, którzy stosują medytację czy modlitwę. Ale wielu nadal
boi się angażować w bezpośrednie doświadczanie tych stanów świadomości.
Psychologom, psychiatrom i
psychoterapeutom leży na sercu to, by ich pacjenci nadawali się do życia.
Praktyka psychiatryczna pokazuje wyraźnie, że pacjent tym bardziej "nadaje się
do życia", im bardziej jest nieprzytomny, skołowany, im bardziej zgadza się na
bezwolność wobec wymagań swego otoczenia. Temu celowi służy swoista szpitalna
"psychoterapia" i faszerowanie go lekami psychotropowymi. Po nich pacjent musi
mieć lekki szmerek w głowie, albo czuć się otępiony.
Wyobraźmy sobie teraz, że
cały świat składać by się miał z tak świadomych i zdrowych ludzi! Podobno taki
stan jest bezpieczniejszy od medytacji czy od stanów mistycznych!
No bo kto może widzieć
Boga, rozmawiać z Nim, doświadczać jego obecności, jeśli Biblia wyraźnie mówi,
że nikt nie widział Boga?
Mistyczne objawienia od dawien dawna niepokoiły
i fascynowały wielu ludzi. Od najdawniejszych czasów człowiek zdawał sobie
sprawę z faktu, że rzeczywistość nie ogranicza się do świata przejawionego.
Człowiek śnił i miał różne wyobrażenia. Najczęściej traktował je jako
równoległe przejawy życia rzeczywistego. Często wierzył, że świat snów jest
bardziej realny od postrzeganego zmysłami. W snach szukano porad, odpowiedzi na
pytania. W snach kontaktowano się z duchami zmarłych przodków, którzy wydawali
się mądrzejsi dzięki swemu doświadczeniu. Proszono więc ich o rady, o pomoc.
Równie realny wydawał się świat, do którego
„zaglądano” pod wpływem odurzających substancji. Wierzono, że niektóre zioła
mają szczególną moc rozszerzania świadomości, że są darem bogów. Do dziś wielu
ludzi jest przekonanych, że tego, co można ujrzeć pod wpływem narkotyków, nie da
się osiągnąć w żaden inny sposób. I tu mają rację. Nie wiedzą jednak, że tego,
co postrzega zamroczony narkotykami umysł, nie sposób nazwać rzeczywistością. Są
to po prostu złudzenia, majaki, urojenia, a nie żaden „czwarty wymiar” bądź
„rzeczywistość równoległa”. Jednak głęboka wiara w inność prawdy każe wielu
ludziom poszukiwać jej w nieprzytomnych wizjach.
Nie dziwi mnie tendencja do ucieczki w
halucynacje od nudy u ludzi zamieszkujących nieciekawe okolice, przebywających w
tym samym nieciekawym towarzystwie. Sam zresztą doskonale wiesz, że kiedy nic
ciekawego się nie dzieje, czujesz się znudzony. I szukasz jakiejś rozrywki.
"Żeby tylko coś się działo" (hm, nie ważne co, byle emocjonujące!).
Ludzie od najdawniejszych czasów usiłowali
urozmaicić sobie życie, wpleść w nie dreszczyk emocji. To ich mobilizowało. Nie
zawsze wiedzieli jednak, że z tym nie należy przesadzać. Brak im było również
świadomości duchowej, nawet jeśli komunikowali się z duchami zmarłych.
Kontakt z duchami przodków ułatwiały transy
medialne czy spirytystyczne. Często uczestnicy podobnych rytuałów stawali się
ofiarami opętania. A wtedy dodatkowo uchodzili za wybranych i byli wyjątkowo
szanowani!
Obcując z nieznanym i niewiadomym, odwołując się
do zdolności postrzegania pozazmysłowego, wielu ludzi próbowało stworzyć sobie
prawdziwy obraz świata. Nic dziwnego, że niektórym z nich pomieszało się w
głowach, czasem nawet w sposób dość głęboki. A skutki tego trwają do dziś.
W różnych okresach dziejów święciły triumfy dwa
skrajne poglądy: jednym z nich był racjonalizm, drugim mistycyzm (tu w znaczeniu
obcowania z tajemniczymi zjawiskami ducha). Raz więc negowano intelekt, innym
razem postrzeganie pozazmysłowe i intuicję.
Oba te skrajne poglądy wydają się nie do
pogodzenia, ale też oba mają swoje słabe i mocne punkty.
A może udałoby się pogodzić z sobą mocne punkty
obu?
Zacząć wypada od tego, że poza nielicznymi
okresami mody na racjonalizm, najczęściej przeważało zainteresowanie
tajemniczością. Przecież tajemnicze, niewyjaśnione doświadczenia duchowe ma
prawie każdy z nas. Wobec nich racjonalizm jest zupełnie bezradny, najwyżej
zaleca je ignorować.
Każdy z nas śni, choć wielu tego nie pamięta. I
większość ludzi doznaje zmienionych stanów świadomości, ze szczególnym
uwzględnieniem stanu zamroczenia alkoholem, czy podglądania przyszłości
(prekognicja, deja-vu).
Ci, którzy zaczynają wykonywać praktyki związane
z „kontrolą umysłu” lub posługiwaniem się mocą kreacji za pomocą wyobrażeń,
zauważają, że istnieją pewne mechanizmy kreacji i zjawiska, których w żaden
sposób nie da się wytłumaczyć z naukowego, logicznego punktu widzenia. Później,
w miarę nabywania wiedzy i umiejętności, wielu z nich dochodzi do wniosku, że to
wszystko jest zupełnie logiczne i oczywiste w świetle wiedzy i doświadczenia,
jakie posiedli. Ale dopiero wtedy! Nic dziwnego, nie da się przecież obserwować
działania praw duchowych u laboratoryjnych szczurów. Nie da się też obserwować
ich działania w warunkach ściśle kontrolowanych eksperymentów, szczególnie
wówczas gdy nie wiadomo nawet, co obserwować.
A więc zjawiska duchowe są nielogiczne dla tych,
którzy niewiele o nich wiedzą. Dla tych, którzy się nimi posługują z czystym
umysłem, są jak najbardziej logiczne, a ich działanie staje się w pełni
przewidywalne! Udaje się przewidzieć tendencję, choć same szczegóły mogą nas
zaskakiwać. To w zupełności wystarczy, by czuć się z nimi dobrze i bezpiecznie.
Tu warto zwrócić uwagę, że duchowość to nie
mistyczne, czy nieprzytomne zauroczenie nieprzewidywalnym. Duchowość wiąże
się z nabywaniem świadomości procesów i praw rządzących światem nieprzejawionym.
Tego nie da się dokonać patrząc na świat z pozycji obserwatora. Trzeba się
stać uczestnikiem, a nawet inicjatorem pewnych procesów. Jak trudne to zadanie,
pokazuje historia wielu niepowodzeń na duchowej ścieżce, które kończyły się
nawet ludzkimi tragediami.
Ludzie uznani za szczególnie uduchowionych, byli
często na przegranych pozycjach w życiu codziennym. Do kapitulacji wobec
"trudności" czy "przeciwności" życia zmuszeni zostali przez własną nieopanowaną
podświadomość, przez własny nieoczyszczony umysł i przez paskudne intencje wobec
własnego życia. Ich przykład był tak odstraszający, że dziś wielu boi się zostać
świętymi.
Świętych, owszem, podziwia się, gdy stoją na
ołtarzu. Jednak droga do świętości wydaje się większości ludzi zbyt trudna i
kojarzy się bardziej z zaburzeniami psychicznymi niż z wygraniem gry o życie,
nie mówiąc już o najwyższej jakości tego życia. A słowa świętość i sukces wydają
się wzajemnie wykluczać. Doszło do tego, że szczególnie cierpiącym za życia
przypisuje się zdolność czynienia cudów po śmierci. To, zgodnie z moją wiedzą,
jest całkowitym nieporozumieniem. Bo cuda w tym wypadku czyni tylko wiara w
cuda.
Tu i ówdzie przypisuje się szczególną wiedzę i
specjalne zdolności szamanom. Różnica między świętym, a szamanem jest taka, że
szaman, aby czynić cuda, musi żyć, a święty niekoniecznie. Kiedy próbowalibyśmy
porównać świadomość i przytomność jednych i drugich, zauważymy niewielkie tylko
różnice jakościowe. Wynikają one z różnych przyczyn niepełnej przytomności. A
przecież trzeźwość i przytomność umysłu decydują o jakości postrzegania
pozazmysłowego.
Wiele wrzawy wywołały publikacje Monroe, który
opisuje eksterioryzację. Był on przez wiele lat przekonany, że czegoś podobnego
nie doświadczył przed nim absolutnie nikt. To miało świadczyć o tym, że jest w
jakiś sposób wybrany. Czytelnicy jego książek zapoznają się z jego metodą
eksterioryzacji i z jego poglądami. Nie wiedzą i nie chcą zaakceptować, że przed
przed Monroe, dokładnie opisano świat astralny i że te publikacje są dostępne
nawet na polskim rynku (np. Powell: Ciało astralne). Wymądrzają się będąc
przekonanymi, że poznają prawdę i że w ten sposób rozszerzają swą świadomość.
Tymczasem nie wiedzą, że w świecie astralnym istnieje wszystko, co tylko ludzie
sobie wyobrażali i nadal wyobrażają. Są tam też twory przeżyć emocjonalnych i
wyobrażeń zwierząt. Nie wiedzą, że poziom astralny, do jakiego trafiają, wiąże
się bezpośrednio z ich wibracjami - stanem emocjonalnym. Będąc nieświadomymi,
czym w istocie jest świat astralny, są nim zafascynowani i uważają, że poznali
prawdę zakrytą przed profanami.
Takich mądrali było w historii co niemiara.
Czarownicy, szamani, magowie, media, spirytyści, kapłanki różnych religii, a
także każdy ćpun, od tysięcy lat fascynowali się światem astralnym. Jednak nikt
z nich dzięki poznawaniu świata astralnego nie osiągnął niczego specjalnego.
Monroe i jego uczniowie nie wiedzą, że świat
astralny jest w większości tworem sztucznym stwarzanym na bieżąco przez ludzi,
przez ich marzenia, fantazje, halucynacje i emocje. Zauważają natomiast, że są w
nim miejsca wyższych i niższych energii, jak gdyby światy równoległe.
Wielu bada owe światy równoległe tak, jakby były
one odrębną od nas - alternatywną - rzeczywistością. Stąd bierze się wiele
relacji cannelingowych o inteligencjach czy cywilizacjach kosmicznych,
równoległych itp. Ale ich istnienie ogranicza się tylko do sfery astralnej i
najczęściej nie ma wpływu na świat ludzi. Nie ma, aż do czasu, kiedy ludzie
zaczynają korzystać z informacji właściwych dla tych pól informacyjnych.
Informacji zazwyczaj nie przydatnych w świecie materialnym czy w rozwoju
duchowym.
Jeżeli spotykamy w świecie astralnym jakieś
inteligentne stworzenia, to mają one taką świadomość, jaką miały za życia - i
nic większą. Bywa też, że spotyka się tam anioły, którym znudziło się życie w
miłości, a które zapragnęły innej rozrywki. Część mieszkańców świata astralnego
ma zupełnie inne pochodzenie i z ludźmi nic ich nie wiąże. Jednak zdarza się,
że istoty astralne pragną zostać ludźmi i wtedy przybierają postać cielesną.
To, co ma wyższą jakość informacji, znajduje się
na zupełnie innym poziomie. To sfera intuicyjna dostępna dzięki medytacjom.
Wielu nazywa ją sferą przyczynową i buddhi. A charakteryzuje się ona tym, że
informacje tam zawarte nie mają postaci - są tylko inspiracjami najwyższej
jakości. To dlatego wielu "badaczom" niewidzialnych światów trudno je dostrzec,
zaakceptować i uwierzyć w ich istnienie. Wolą coś bardziej konkretnego i
namacalnego - jak np. wielobarwność i mnogość doświadczeń ze świata astralnego.
Są one dużo bardziej konkretne i zrozumiałe dla podświadomości. Łatwiej je
rozumieć. Ale... żyć się z nimi nie da. Są po prostu przestarzałe i dotyczą
cudzych, zakończonych już doświadczeń!
Są, oczywiście tacy, którzy nie uwierzą na słowo
i muszą spróbować. A świat astralny wciąga, bo jest ciekawy i bogaty. Bogactwo
form astralnych jest dużo większe niż fizycznych. Ale są to tylko formy!
Poznając je możemy mnożyć doświadczenia, ale nie możemy podnosić ich jakości
(choć do pewnego stopnia i to jest możliwe, wszak istnieje wyższy astral z
wyobrażeniami bóstw, świętych i aniołów). A przecież o podnoszenie jakości
doznań, doświadczeń i decyzji chodzi w rozwoju duchowym.
Rozwój duchowy to co innego, niż pogoń za
wrażeniami, za ich mnożeniem. Rozwój duchowy polega na dostrajaniu się do
wibracji ciszy, spokoju, radości, szczęścia i miłości, na doświadczaniu bożej
miłości, mądrości i mocy w sobie! Dlatego nie każda praktyka parapsyhciczna
rozwija duchowo. Ale każdy, kto ją wykonuje, twierdzi, że chce poznać prawdę.
Ale co to za prawda, kiedy poznaje się formy, a
nie dochodzi do istoty rzeczy?
W dobrym towarzystwie za
szczyt kultury uchodzi unikanie istoty rzeczy. W ten sposób można ględzić długo
i bez sensu, ale za to jest o czym gadać. I to przyzwyczajenie u wielu przenosi
się na praktykę duchową. Powinni więc oni pytać o istotę rzeczy, medytować na
ten temat, a nie pławić się w mnożeniu doświadczeń z poznawaniem coraz nowszych
form astralnych. Taka praktyka duchowa ma ten sam sens, co oglądanie coraz
większej ilości filmów science - fiction.
Każdy ma prawo popełniać
błędy. Ma też prawo informować innych o skutkach tychże.
Są tacy, którzy boją się błędów i nie popełniają
ich, bo niczego nie robią. W ten sposób popełniają tylko jeden błąd - rezygnują
z życia, działania i doświadczeń. Inni z kolei uwielbiają popełniać błędy, by
udowodnić, że są wolni i nikt (nawet Bóg) im nie będzie mówić, co mają robić, a
czego nie. Uważają, że racja jest po ich stronie. Mogą się tak bawić wiele lat,
albo i wcieleń.
Tylko ten może odkryć swoją omylność, kto
działa. Ten, kto unika działania, popełnia błąd wycofania się z życia. W ten
sposób niczego nie można się nauczyć, niczego sprawdzić. Tylko odkrywszy swoje
błędy można odnaleźć ich przyczyny. A będąc świadomym przyczyn, można całkiem
uwolnić się od popełniania błędów.
Mam nadzieję, że ta wiedza pomoże ci w
samookreśleniu i w twojej praktyce rozpoznawania błędów oraz uwalniania się od
nich.
Zgodnie z nauką mistrzów jogi życie jest grą.
Zastanów się więc, o co chcesz grać? O to życie, czy o wieczność? A może tylko o
„święty spokój”? A może o pieniądze, czy o rozrywkę? A może o dużo seksu za
wszelką cenę?
Wybór przyszłości i stanu twej świadomości
zależą od ciebie. A ty zależysz od tego, co już wybrałeś i co wybierasz. Jakość
twego życia zależy od jakości twych myśli i uczuć. Zależy więc od stanu twej
świadomości.
Tylko będąc świadomym siebie możesz
zagwarantować sobie taką jakość życia, o jaką ci chodzi.
Jeśli nie wiesz, co masz wybrać, komu zaufać,
odwołaj się do boskości w sobie, ona wie najlepiej.
To, co tu czytasz, nie jest ani proroctwem, ani
objawieniem prawdy. Prawdę możesz odnaleźć tylko w sobie, wszystko inne jest
tylko przejawem prawdy, którą nie zawsze się da zrozumieć.
Jeśli wkroczysz na drogę samopoznania i poznania
Boga oraz Jego woli, zrozumiesz, że może cię spotkać tylko to, w co wierzysz.
Nic innego! Warto więc być świadomym tego, w co wierzysz. Warto też zmieniać
swoje wierzenia na takie, które zapewniają ci lepszą przyszłość, lepsze życie. I
wreszcie warto odkryć w sobie wszystkie cechy boskiej doskonałości -
oświecenia. Przecież o to chodzi, by do "Królestwa Bożego" wejść za życia. Jeśli
na tym skoncentrujesz swą uwagę, tylko wtedy twoje życie będzie ukierunkowane
na osiągnięcie tego celu. W ten właśnie sposób zapoczątkujesz i ugruntujesz
swój duchowy wzrost.
Czy Królestwo Boże to kolejna pułapka astralna,
kolejne złudzenie?
Hm, dla jednych tak, dla innych nie. Istnieje
sobie Królestwo Boże (Niebieskie) w świecie astralnym. Ono jest tylko
odzwierciedleniem wyobrażeń o raju i towarzyszących im emocji. Jest wypadkową
marzeń milionów ludzi. Ale istnieje też i prawdziwe Królestwo Boże, które
zajmuje obszar poza światem astralnym, w wyższym energetycznie świecie. Tam nie
ma emocji. Tam są czyste wyższe uczucia i wspaniałe idee. Idee, a nie konkrety.
Są tam też formy, ale według naszych kryteriów są one (za) bardzo eteryczne
(ulotne i nie skonkretyzowane).
Wejście do wyższych wibracyjnie światów jest
możliwe za życia. A to dzięki medytacji i podnoszeniu wibracji, czyli
koncentrowaniu się na najwyższych, czystych uczuciach - miłości, szczęśliwości,
błogości. Ten stan może stać się trwałym przyzwyczajeniem twego umysłu.
Nie bój się. Nie odlecisz od rzeczywistości w
urojenia. Będziesz za to bardziej świadomy, będziesz wiedział to, co przed
innymi zakryte i będziesz mógł to wykorzystywać w codziennym, coraz lepszym i
doskonalszym życiu! Wykorzystywać dla dobra swojego i innych. Ale tylko dla
dobra!
Większość dróg duchowych proponuje zupełnie inną
drogę do raju: przez znienawidzenie ciała, życia, ludzi... i siebie. Ale ta
droga prowadzi tylko do niskiego astralu! Dlatego, że towarzyszą jej niskie
uczucia, wiele cierpienia, złości, bólu itp.
Pomyśl: uniwersalną zasadą jest, że podobne
rodzi podobne. Jabłoń rodzi jabłka, a śliwa śliwki, suka szczeniaki, a kobieta
istoty ludzkie. Jakim to więc cudem cierpienie miałoby zrodzić miłość, a
poniżanie się (czyli zanegowanie prawdy, że jesteś doskonałym tworem Boga)
uczynić cię godnym Boga i Jego Królestwa? I jak marzenia o śmierci mogłyby cię
doprowadzić do Królestwa Bożego i wiecznego żywota?
Podobnie do prawdy nie
odprowadzi cię zwiedzanie światów astralnych, bo są one stworzone nie przez
Stwórcę - Boga - Najwyższe Dobro, a przez ludzi i zwierzęta, przez ich marzenia,
urojenia i emocje.
Czy o taką prawdę ci
chodzi? Czy możesz z niej czerpać inspiracje do życia?
Historia uczy nas, że
ludzie czerpali z tej skarbnicy wiedzy. Czerpiąc tworzyli swą kulturę, która nie
pozwalała im nawet na przetrwanie w znanym im środowisku. Wygrywali ci, którzy
odseparowali swe pragnienia i plany życiowe od powszechnie obowiązujących
urojeń. Gdyby nie to, to nawet nie mógłbyś dziś przeczytać tego tekstu, a ja
nie mógłbym go nawet napisać.
Wielu twierdzi, że kiedy
zwracamy się z prośbą do Boga czy Wyższego ja, możemy uzyskać tylko odpowiedzi
na tematy duchowe. Jak to się więc dzieje, że nie tylko ja, ale i wiele znanych
mi osób uzyskuje odpowiedzi na tematy, które można by nazwać technicznymi,
społecznymi, czy ekonomicznymi?
Chyba udało nam się wyjść
poza kolejne ograniczające wierzenia - wierzenia, które uznają, że
nieograniczone nie może wszystkiego.
Moje nieograniczone może
wszystko. Mój nieograniczony Bóg może wszystko - w najlepszym stylu i najwyższej
jakości.
Jest jednak coś, czego nie
może: cierpieć, potępiać i szczuć jednych przeciw drugim. Ale to tak trudno
pojąć tym, którzy chcieliby, żeby Bóg był wszystkim - i dobrem, i złem
jednocześnie.
Ja na szczęście nie muszę
starać się tego pojąć, wystarczy, że doświadczam, iż Bóg jest najwyższym Dobrem
i że kiedy patrzymy z Jego punktu widzenia, wówczas nie ma miejsca na konflikty,
bo wszystko staje się harmonią.
Jak to jest możliwe?
Nie mnie pytaj, tylko Boga.
A On Ci odpowie, jeśli twój umysł jest trzeźwy i przytomny. Odpowie osobiście,
lub przez innych ludzi. A w tym momencie będziesz wiedział, że to jest odpowiedź
dla ciebie. Poczujesz to po głębokiej radości, która cię ogarnie. I w ten sposób
będziesz się przekonywać krok po kroku, że medytacja to nie jakiś bzdurnie
zmieniony stan świadomości, ale jak najbardziej stan naturalny. To inne stany
zmieniają świadomość - ograniczając ją i wypaczając postrzeganie rzeczywistości.
Medytacje to przykucie
świadomości do tego, co jest.
A co jest? Co jest
najważniejsze w twoim życiu?
Kariera, praca, pieniądze,
zemsta, rozwój duchowy?
Czy cokolwiek z tego uczyni
cię szczęśliwym na wieczność?
A może najważniejszy jesteś
ty sam?
Jeśli tak, to wiesz, o co
chodzi i na czym skupiać swą uwagę.
Po prostu na tym, że
jesteś.
Nudne?
Mnie tam nie nudzi się we
własnym inteligentnym towarzystwie.
To, że jesteś, jest faktem,
któremu nie da się zaprzeczyć. A od ciebie zależy, w jaki sposób jesteś. W jaki
sposób się przejawiasz i czego doświadczasz. To efekt twych wyborów, na początku
mało świadomych, ale jednak twoich.
Jaką chcesz mieć jakość
życia i doświadczeń?
Owa jakość zależy w dużej
mierze od czystości twego umysłu i od stanu świadomości, w jakim on się
znajduje. A czystość umysłu to wolność od emocji, ograniczeń, zakazów, nakazów,
lęków i błędnych wyobrażeń o rzeczywistości.
Spróbuj odrzucić
wyobrażenia i być, po prostu być, kim jesteś. Zadaj sobie pytanie, jak chcesz
żyć? I czy w ogóle życie cokolwiek cię obchodzi? Jeśli nie, to po co w ogóle
żyjesz? I dokąd chcesz dojść w swym życiu? I jaką jesteś gotów za to zapłacić
cenę?
Owszem, podczas zadawania
tych pytań włączą się emocje, wyobrażenia i ograniczające myśli. Być może
przyjdzie ci nawet chęć popełnić samobójstwo. Nie poddawaj się emocjom i badaj
dalej. Obserwuj siebie i swoje emocje.
Zadaj sobie wreszcie
pytanie: czy możesz przejść poza wszelkie ograniczenia?
Owszem możesz. Ale...
musisz sam wiedzieć, czego chcesz. Bóg nie zastąpi ci ani przełożonych, ani
rodziców. Bóg podsunie ci inspiracje, ale tylko ty możesz zdecydować, czy
pójdziesz za nimi, czy im na przekór.
Chcę tu zauważyć, że wiele
osób stosujących regresing doszło do niebezpiecznego punktu, w którym można się
pogubić. Odreagowali wszelkie zakazy i przymusy. Uwolnili się od strachu i
poczucia winy, ale nie wyrobili w sobie chęci szczęśliwego, spełnionego życia i
teraz nie wiedzą, po co to wszystko. Wiedzą już, że nie warto słuchać innych,
ale sami nie wiedzą, czego chcą i o co im chodzi. Na dodatek przez myśl im nie
przejdzie, by ułożyć zmieniającą ten stan apatii i skołowania afirmację.
Jeśli ktoś sobie nie
odreagował rozumu, na pewno afirmację wyczyta z poprzedniego zdania.
Ja w każdym razie wybieram
radosne szczęśliwe, miłe, bogate, spełnione życie na trzeźwo i przytomnie. I
coraz lepiej mi to wychodzi, nawet jeśli pojawiają się wokół jakieś marudy,
które nie wiedzą, czego chcą i o co im chodzi, a w związku z tym czują przymus
wykrzyczenia swej frustracji.
Ale po co wykrzykiwać
frustrację, skoro można się od niej uwolnić na trzeźwo i przytomnie? Można tego
dokonać w medytacyjnym stanie świadomości, a nawet w normalnym stanie
świadomości. Trzeba tylko mieć choć trochę ochoty na lepsze i bardziej sensowne
życie.
Moje życie ma sens, gdy
realizuję swoje cele. Innym życie wydaje się sensowne tylko wówczas, gdy
przeciwstawiają się i walczą. I to zachowanie uważają za trzeźwe i przytomne.
A gdzie wówczas są? Gdzie
świadomość ich osobistych korzyści i pozytywnych celów? I jaka jest ich
samoocena?
A ponadto, jakąż to uprawę
hodują w swych umysłach? I co z niej może wyrosnąć?
Bez względu na to, jak
zmienione stany świadomości cię pasjonują i jak bardzo pragniesz uciec od
rzeczywistości, warto zastanowić się, do czego tak naprawdę chcesz w życiu
dojść. I przestać w swym umyśle hodować chwasty, gdy chcesz zebrać obfite plony.
A przede wszystkim zajmij się sobą. W ten sposób inni odetchną od ciebie i będą
ci za to wdzięczni. Nawet jeśli nie do końca są trzeźwi i przytomni.
Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Altered States (Odmienne stany świadomości)NB2010 W07 odmienne stany swiadomosciMISTYCZNE STANY ŚWIADOMOŚCIOdmienne stany świadomości (Altered States) napisynie wierzysz w obe ld i te wszystkie inne odmienne stany swiadomosci scept eiobaw11 uwaga swiadomosc?zZastap Diety Świadomym OdzywianiemŚwiadoma zgodawięcej podobnych podstron