Równolegle do nurtu romamżującego narodził się nurt złotowolnościowy, propagujący „złotą wolność szlachecką”. Jego twórcą i liderem był znakomity publicysta Stanisław Orzechowski.
Idea złotej wolności polegała na licznych przywilejach takich jak nietykalność osobista i majątkowa. Szlachta miała swój Sejm a ustrój był liberalny. Wprowadzenie na szerszą skalę prawa rzymskiego mogło prowadzić do powstania w Polsce absolutyzmu, a było do dla szlachty nie do przyjęcia (np. zasada „cokolwiek królowi się podoba, staje się prawem”).
Nurt złotej wolności świadomie i programowo odrzucał idee prawa rzymskiego, gdyż prawo to osłabiło by pozycję szlachty a znacznie wzmocniło pozycję monarchy.
Do nurtu romanizującego w Polsce dołączył pochodzący z Hiszpanii uczony prawnik Piotr Rozjusz. Przyjechał do Krakowa na zaproszenie tamtejszych biskupów i wykładał prawo rzymskie na Akademii Krakowskiej. Spotykał się jednak z niechęcią. Wdał się w polemiki z Orzechowskim, który okazał się tu znacznie silniejszą stroną. Rozjusz, nie poradziwszy sobie w Polsce wyjechał do Wilna. Pisał stamtąd, że prawnik w Polsce ma takie poważanie jak kuśnierz u Etiopczyków.
Nurt złotej wolności szlacheckiej w starciu z nurtem romanizującym zdecydowanie zwyciężył. W efekcie prawa rzymskiego, jako niebezpiecznego prawi w ogóle nie nauczano i w związku z tym mizernie wyglądała nauka prawa w ogóle. Wynikiem takiego stanu rzeczy był brak wykształconych prawników i brak kodeksów.
Podsumowując - recepcja prawa rzymskiego w Polsce (prawie ziemskim) była słaba. Poza ogólną siatka pojęciową - recepcja dalej się nie rozwijała. Stąd tez niechęć szlachty do kodyfikacji prawa - dobry kodeks musiałby się opierać o prawo rzymskie.