3389187831

Całe życie coś ćwiczyłem, sportowo byłem niezły. Ale ulica cię weryfikuje. Spotka się zapalczywego człowieka, który złapie cię jedną ręką za fraki, a drugą będzie cię okładał po pysku i jak się go nie oderwie przez trzy sekundy, to jest po walce.

Rok temu - ćwiczyłem krav magę już dwa lata - trzech kolesiów zdemolowało samochód mojego kumpla, rozwalili go sztachetami. I poszli na piwo do knajpy. Wszedłem za nimi, mówię ochroniarzowi, żeby dał mi zadzwonić na policję, to mi kazał wyp... Poszedłem szukać telefonu, stoję na ulicy, nie zauważyłem, że za mną wyszli. Nagle zorientowałem się, że jeden koleś siedzi na mnie i wali mi gongi na twarz, jednego za drugim. A z tyłu podbiega dwóch następnych i zaraz zaczną mnie kopać. Wiedziałem, że mam dwie sekundy, żeby wstać, bo mnie zatłuką. Co zrobiłem? Ugryzłem go w palec. Na tyle mocno, że jak go wyrywał, to wyłamał mi też przedni ząb z kawałkiem dziąsła. Niefachowo go ugryzłem, bo powinno się gryźć trzonowymi zębami, a nie przednimi. W ogóle konkretne ugryzienie powinno wyglądać tak: zagryzasz, przekręcasz głowę o dwa centymetry, jeszcze mocniej zagryzasz i jeszcze mocniej przekręcasz. Wtedy boli naprawdę.

Ale strząsnąłem go z siebie, tamci dwaj już uciekali. Jednego dogoniłem i zaraz go zwinęła policja. A ja mam na pamiątkę na przodzie srebrny ząb. On mi teraz pomaga. Wystarczy, że się szczerze uśmiechnę, pokażę, że się nie boję.

Ja naprawdę nie lubię się bić. To, że oni się mnie przestraszyli, dało mi dużo większą przyjemność niż rozwalenie któregoś z nich. A gdyby się nie przestraszyli? Zakładałem, że jak wyrżnę tego dużego dobrze z łokcia i poprawię kolanem, a dwaj pozostali nie zrobią niczego przez następne kilka sekund, to będę miał czas, żeby się nimi zająć. Bo tak naprawdę nie ma mowy o wygranej walce z trzema napastnikami. To tylko na filmach Bruce Lee załatwia po kolei 30 facetów. Ale życie to nie "Wejście smoka". Jeżeli trzech będzie się chciało bić i ruszą jednocześnie, to cię zadepczą, choćbyś znał nie wiem jakie ciosy wibrującej pięści. Taką walkę możesz wygrać tylko, jeśli pokażesz, że się ich nie boisz. Drechy są bardzo tchórzliwe. Jak największy zaczyna się wycofywać, to pozostali się cofają jeszcze szybciej.

Pitbule inwestują w sterydy

Gdyby polski reżyser potrzebował naturszczyka do roli amerykańskiego sierżanta, to powinien wziąć Pawła Steczkowskiego. Wyrazisty, niski, silny, skompresowana energia. A głos jak zardzewiała syrena okrętowa. Prowadzony przez niego trening przypomina grę w kręgle - tyle że kręglami są ćwiczący.

- Jedziemy! Jedziemy! - popędza Paweł. - 30 brzuszków. Raz, dwa, trzy...

Wszyscy muszą odliczać na głos. Ale krzyczą za cicho, więc po dziesięciu instruktor każe liczyć od nowa.

Na sali dwudziestka zwyczajnie wyglądających 20-latków plus jedna dziewczyna, śliczna i ostra jak Aniołek Charliego. Żadnych łobuzów - Marcin Michalik zapewnia mnie, że jeśli tylko ktoś jest "lewy" (a można to sprawdzić np. dzięki znajomym policjantom), wylatuje z grupy. Zresztą, zdaniem Michalika, drechom bardziej opłaca się zainwestować w sterydy i przypakować na siłowni (nabierają wyglądu pitbuli), niż ćwiczyć trudne techniki krav magi.

Paweł każe dobrać się w pary. Sam wybiera sobie największego byka, wyższego co najmniej o głowę.