Gazeta AMG nr 7/2013
Jubilata, lecz także dla większości chórowej braci, której również chciano tym sprawić niespodziankę. Kompozytor zapytany o pozwolenie wykonania jego utworu, nie dość że od razu przystał na propozycję, to również zapewnił o swojej obecności na benefisie, chcąc osobiście przekazać w prezencie swoją partyturę. Taka wersja była przynajmniej aktualna jeszcze na kilka dni przed samą uroczystością, kiedy ze strony wirtuoza nagle padła propozycja skomponowania nowoczesnej miniatury na cześć Jubilata, którą Chór miałby rozpocząć cały koncert. Jej tytuł „SZ#R#F##SK#” okazał się nie do wymówienia nawet dla doskonałego konferansjera, w rolę którego wcielił się Piotr Pożakowski, doktor Akademii Muzycznej w Gdańsku, a przede wszystkim były chórzysta Chóru GUMed. Dostarczona e-mailem na ostatnią próbę przed uroczystością partytura nie posiadała nut, tylko rysunki, szlaczki i figury geometryczne. Nie było w niej także słów, a jedynie konfiguracje różnych głosek emitowanych przez trzy chóry. Utwór na tyle kuriozalnie niekonwencjonalny, by móc rozpocząć nim benefis.
Utrzymanie repertuaru w całkowitej tajemnicy przed Jubilatem wydawało się być czystą mrzonką, nawet po zapewnieniu śpiewających w Chórze członków jego rodziny (żony - Anity oraz syna - Jacka), że niczego nie zdradzą, a także deklaracji samego Zainteresowanego, że dociekać tych kwestii na własną rękę nie będzie. Skład kameralny pracował wprawdzie oddzielnie, wciąż jednak pozostawał pewien konspiracyjny niedosyt. Jego wypełnieniem miał być utwór wyłamujący się z popowej konwencji koncertu, gdyż korzeniami sięgał do brzmień klasycznych, a konkretnie Rossiniego, który to popełnił Duetto buffo di due gatti. Pod tym jak najbardziej nadętym i „bufiastym” tytułem kryło się nic innego, jak pięciolinia zapełniona kocią muzyką, czyli dosłownym miauczeniem dwójki kotów, którego treść pozostaje ludziom do dzisiaj nieznana. O utworze nie wiedział nikt, nawet zarząd, poza zainteresowaną dwójką kocurów (Szymon Cz., Piotr L), akompaniatorem oraz udostępniającą na próby lokum koleżanką. Rewelacyjnie odegrana scenka została nagrodzona przez publiczność lawiną braw, natomiast same koty w kulminacyjnych taktach podeszły do tronu Jubilata, by wręczyć mu saszetki ze swoimi ulubionymi kocimi przysmakami. Utwór objęty tajemnicą tak ścisłą, że, jak obwieścił konferansjer, zostanie zapowiedziany dopiero po jego wykonaniu.
Brak nazwiska przy wymienionym powyżej akompaniatorze jest jak najbardziej celowy, gdyż zasługuje na odrębne miejsce. Zaprzyjaźniony z chórem jazzowy wirtuoz fortepianu, zwycięzca międzynarodowych konkursów we Francji, Kaliningradzie, czy na Malcie - Artur Sychowski - przyjął zaproszenie, by swoją niezwykłą muzyką uświetnić ten wyjątkowy benefis. Oprócz akompaniowania przedstawił autorską kompozycję Egipt, a także własne aranżacje połączonych przebojów zespołu ABBA oraz Adele. Talent tego młodego pianisty sprawił, że zarówno wykwintni miłośnicy niełatwego miejscami jazzu, jak i zwykli w tej materii laicy, mieli prawdziwą przyjemność podczas tej wyjątkowej uczty dla ucha.
Motywem przewodnim całej uroczystości był... lew. Zupełnie nieplanowany, sam wprosił się na imprezę za sprawą żartobliwego The lion sleeps tonight czy też Shadowland, jednego z najbardziej dramatycznych i emocjonalnych utworów, zaczerpniętych z bajki Disney'a Król Lew. W dziką ucieczkę z tytułowej krainy cienia rzuciły się solistki: Milena Kanabus oraz Natalia Piotrowska, którym towarzyszył na pianinie Artur Sychowski, a także członkowie rodzin chórzystów (Jacek Szarafiński - gitara basowa, Bogusław Gaca - gitara elektryczna, Paweł Gaca - skrzypce). Niesamowita ściana dźwięku kilkudziesięcioosobowego chóru zalała Dwór Artusa, doprowadzając utwór do kulminacji.
Afrykański przyjaciel pojawił się również przy okazji muzycznego wspomnienia jego krainy za sprawą jednego z największych hitów zespołu Toto Africa, którego wykonywaniu towarzyszył beat-box w wykonaniu młodego artysty Jana Czerwińskiego, poprzedzony potężną chórową burzą, imitującą pluskanie deszczu i grzmoty. Akcent Czarnego Lądu wybrzmiał także przy okazji tradycyjnej radosnej pieśni plemiennej Siahamba, w rytm której wszyscy chórzyści w półtańcu wręczali Jubilatowi kwiaty, przygniatając go kopcem róż.
mmmm i | ||
\CJ] | ||
Kl« i |