-PIŁAT 897
wać. Gdy Żydzi zaczną walczyć pomiędzy sobą, nie wolno wam się angażować po którejkolwiek stronie. Nie podejmujcie żadnej akcji na własną rękę. Czekać na moje rozkazy. Dawać znać o każdym incydencie. — Objaśnił ich, że kapłani mogą zaaresztowanego Jezusa przerzucić do jakiegoś miasta na prowincji, celem uniknięcia rozruchów w mieście. — Dlatego stan pogotowia obejmuje całą Palestynę, a nie tylko miasto — dodał.
Napisał potem jeszcze list do żony, by była na wszelki wypadek gotowa do drogi. Później wrócił do siebie, poleciwszy uprzednio, aby setnik zameldował się u niego. Spacerując po sali starał się ułożyć plan działania na dzień następny. Jakoś mu to nie szło. Dopiero po chwili zorientował się, co jest istotną przyczyną jego niepokoju. Były to wiadomości, które przed południem przyniesiono mu z Rzymu. Usiłował je zlekceważyć, wyśmiać — powtórzył nawet stary dowcip o Tyberiuszu i Sejanie — ale wiedział, że się okłamuje. Zwłaszcza sformułowanie: „Tyberiusz nie ma do ciebie już zaufania” utkwiło w nim jak zadra. W tym układzie sprawa Jezusa, którą się musiał zająć, była uciążliwym balastem. Jednego był pewien — że czeka go ciężki dzień. Usiłował się skupić. Chciał przypomnieć sobie wszystko, co wiedział o Jezusie. Aby niczego nie uronić, próbował uporządkować sobie wiadomości o Nim według chronologii zdarzeń. Wiedział
0 Nim dużo, żeby nie powiedzieć: wszystko. Przecież pilnie śledził Jego działalność. A prawie każdy dzień przynosił nowe wiadomości. W ciągu ostatnich paru lat Jezus wyrósł na osobę pierwszoplanową w Palestynie, no i w Jerozolimie. Mówili o Nim wszyscy: faryzeusze
1 saduceusze, lud i wojsko, Żydzi i Rzymianie. Lotem błyskawicy rozchodziły się wszystkie nowości z Nim związane. Zainteresowała się Nim i żona, choć dotąd wszystkie sprawy tego kraju uważała za obce sobie i pobyt w Palestynie traktowała jak wygnanie.
Był zdenerwowany. Nawet się nie spodziewał, że tak go przejmie widomość o aresztowaniu Jezusa. Musiał przyznać, że cały jego pobyt w Palestynie związał się jakoś z osobą tego człowieka. Jak w kalejdoskopie pojawiły się fragmenty obrazów, twarze, gesty, strzępy rozmów, własne pytania, oburzenia, zdziwienie. Najpierw — przyjazd do Palestyny. Milczące tłumy, sporadyczne okrzyki w języku, którego jeszcze nie rozumiał, szpalery żołnierzy, którzy odtąd wciąż mu towarzyszyli, klatka pałacu i pretorium, z którego nie wolno mu było nigdy wyjść samotnie. I znowu powrócił — jak bolesne ukłucie spychany tyle razy na dno niepamięci — moment, gdy otrzymał od cesarza list. Czytał go na głos w swojej letniej rezydencji pod Rzymem zgromadzonym przy stole towarzyszom. Cesarz zawiadamiał, że doceniając jego zasługi i zdolności powierza mu odpowiedzialny urząd, jakim jest namiestnictwo w podbitej Jerozolimie. To było dla niego całkowitą klęskę. Nie wyobrażał sobie życia poza Rzymem.
6 - ZNAK