902
MIECZYSŁAW MALIŃSKI
było głupstwo z mojej strony”. Upomnienie przyszło jeszcze szybciej, jeszcze bardziej ostre. I wtedy poczuł się jak spętany. Na tym odcinku, gdzie chciał coś zrobić dla ludu, został pokonany. Tym większa nienawiść rosła w nim przeciwko kapłanom i faryzeuszom.
Wszedł setnik.
— Co nowego? — spytał Piłat.
— Jezus został zaprowadzony pi-zed Sanhedryn.
— Nic więcej?.
— Nie.
— W mieście spokój ?
— Spokój, tylko u Heroda hałasują.
— Bawi się nasz król. Gdy przyjdą jakieś nowe wiadomości, daj mi znać.
Setnik wyszedł. Piłat został sam. Herod, który zgładził poprzednika Jezusa — Jana Chrzciciela. Właśnie nie zwróciłby nawet na tego Chrzciciela uwagi. Ot, jeden z tych proroków, głoszących pokutę, gdyby nie powiązanie, jakie istniało pomiędzy nim a Jezusem. Nie przypominał sobie, kiedy pierwszy raz doszła do niego wiadomość o Jezusie. Nie pamiętał nawet, o co to chodziło. Czy to było to jakieś wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie się zdarzył „cud” przemienienia wody w wino, czy jakieś „rozmnożenie chleba”. Nie pamiętał. Nie zwrócił na to uwagi, bo takich „cudów” było potem coraz więcej. Dawały mu tylko okazje do tego, żeby żartować, wyśmiewać się z łatwowierności, zacofania Żydów. Ale to. co naprawdę usłyszał, co go zainteresowało, a nawet teraz — z perspektywy czasu — mógł powiedzieć, że wprowadziło go w bezbrzeżne zdumienie, to była wiadomość, że ten Mistrz z Nazaretu uzdrawia w szabat. Prawie mu się w to wierzyć nie chciało. Żądał potwierdzenia i sprawdzał prawdziwość tej informacji. Kolejne wiadomości, które do niego docierały, coraz więcej przynosiły szczegółów. Z powodzi zachwytów nad cudownymi zdarzeniami, w które on zresztą w dalszym ciągu nie wierzył, wyławiał fakty, które wciąż wydawały się mu bardziej nieprawdopodobne, niż te rozmnożenia chlebów czy chodzenie po morzu. To, co dla niego było prawdziwym cudem, to nauki tego syna cieśli, który głosił, że nie jest człowiek dla szabatu, ale szabat dla człowieka. Który spokojnie tłumaczył istotę sprawy na najprostszych przykładach, wyjaśniając bezsens przepisów faryzejskich: „A jeżeliby twój wół wpadł do studni, czy nie wyciągniesz go w dzień sobotni?” Tego się absolutnie nie spodziewał, ażeby w tym narodzie tak stłamszonym, zuniformizowanym przepisami, mógł pojawić się człowiek tak wolny, którego stać było na to, żeby popatrzeć oczami dziecka na ten gąszcz przepisów, zakazów i odrzucić je, jak on to mówił „jak się odrzuca stare bukłaki albo starą sza-