PIŁAT 907
pomniał, że Jezus pochodzi z Nazaretu. Aż usiadł z wrażenia na posłaniu.
— „Przecież On podlega Herodowi. A więc gdyby z Nim przyszli, poślę ich do Heroda. Niech on Go sądzi. Ale się zdziwi. Ale się ucieszy, gdy pozwolę mu jego podwładnych sądzić w moim mieście.”
Zerwał go z głębokiego snu służący. Zobaczył nad sobą zatroskaną twarz, dosłyszał słowo: przyszli. Zerwał się natychmiast.
— Kto? — spytał.
— Kapłani z Jezusem.
— Teraz? Która godzina?
— Piąta.
— Po południu? — spytał.
— Nie. Rano.
— Czego chcą?
— Żebyś Go osądził. — Zdenerwował się.
— O tej porze? Wykluczone. Powiedz im, żeby się wynieśli i to jak najprędzej.
Służący odszedł.
Zgarniał z twarzy resztki snu. >— Ach, to tak. A więc jednak postanowili skazać Jezusa na śmierć jego rękami i to tak wcześnie, jak tylko możliwe. Póki Jerozolima śpi. Ale nic z tego. Niech sobie poczekają. Nie wstanę aż o ósmej.
Usiłował zasnąć, ale nic z tego nie wychodziło. Wiedział, że już nie zaśnie. Wszedł służący:
— Panie, oni nie odejdą. Żądają natychmiastowego wysłuchania. Grożą, że chodzi o sprawy najwyższej wagi i jeżeli dojdzie do tragedii obwinią ciebie przed Rzymem. Co mamy robić?
Zaniepokoił się. „Grożą” — przemknęło mu przez myśl. Powiedział pojednawczo:
— Mogli mówić, że chodzi o ważną sprawę. Dobrze, wstaję.
Przy ubieraniu uspokajał się. „Dobrze, dobrze. Nawet sami nie wiecie, co usłyszycie". Nieprędko wyszedł do nich. To była taka mała satysfakcja, na jaką zawsze sobie pozwalał. Niewidzialny dla nich przyglądał się im zza zasłon. Nie znalazł żadnej znajomej twarzy. Stali na tarasie w zbitej grupie, z trudem powstrzymując gadatliwość. Szeptali pomiędzy sobą, nachylając się do siebie. Przed nimi, w pewnej odległości, stał On. Odbijał pomiętymi i brudnymi szatami od uroczyście ubranych faryzeuszów. Nie widział Jego twarzy. Jezus miał głęboko opuszczoną głowę. Był najwyraźniej wyczerpany. Z trudem utrzymywał równowagę. Trzymałby ich tak jeszcze dłużej, gdyby mu nie było żal więźnia. Wyszedł na taras. Wysłuchiwał z kamienną twarzą ich pozdrowień oraz zapewnień wdzięczności i oddania. Przerwał szorstko pytaniem: