...o Gombrowiczu zaczęły pisać dziesiątki, setki, a na koniec chyba tysiące wszelkiego rodzaju znawców. I ja także nie mogłem się od niego odczepić. Ale się go bałem, bałem się o nim pisać - a raczej drukować, bo do pisania zabierałem się kilkakrotnie. Szybko zdałem sobie sprawę, że Gombrowicz bawi się czytelnikami (a tym bardziej krytykami), stale sobie przecząc i siebie potwierdzając. Że zręcznie zmienia gusta, style, przekonania, starając się pozostać wciąż tym samym Gombrowiczem... Ale to właściwie źle powiedziane: Gombrowicz był jednocześnie wszystkimi swymi możliwościami.
Nie chciałem zatem (lub raczej nie miałem odwagi) porywać się na monografię, w której zgodnie i wspólnie omówiłbym wszystko, od światopoglądu pisarza po jego (godną skądinąd uwagi) interpunkcję. Starałem się raczej pozostać blisko tekstów, rozjaśniać stopniowo najważniejsze dzieła... Jakie to podejście dało wyniki, nie mnie sądzić. Myślę jednak i dzisiaj, że Gombrowicz powicściopisarz, dramaturg i dia-rysta są świadomymi literackimi wcieleniami pisarza, który, manipulując gatunkami, odsłaniał jednocześnie rozmaite aspekty własnej oryginalności.
Zt wstępu Autora