218 Tajemniczy ogród
Na deszczowe dni Mary i Colin znaleźli sobie inne zajęcie: zwiedzali ogromny dom, oglądali obrazy w galerii, a w nieużywanych pokojach znaleźli mnóstwo interesujących przedmiotów. Przeznaczenia niektórych z nich nie potrafili odgadnąć.
Colin bardzo wyczekiwał powrotu ojca. Tęsknił do niego. Odsłonił portret matki, który wisiał w jego sypialni. Przedtem był zasłonięty, ponieważ Colin nienawidził mamy. Uważał, że to z powodu jej śmierci ojciec go nie kocha. Teraz zauważył, że jest bardzo podobny do mamy, i wydawało mu się, że ona uśmiecha się do niego z portretu.
„To matka"
Tego dnia dzieci jak zwykle bawiły się w ogrodzie. W pewnym momencie Colin przypomniał sobie swój pierwszy dzień na świeżym powietrzu. Posadził wtedy różę, chociaż ledwie mógł utrzymać łopatkę w ręce. Teraz, kiedy bez wysiłku pracował motyką, uświadomił sobie, że jest równie sprawny i zdrowy jak inne dzieci. Aż dostał wypieków z wrażenia. Krzyczał i skakał z radości, a potem wszyscy wspólnie odśpiewali psalm dziękczynny.
Waśnie na tę uroczystą chwilę weszła do ogrodu pani Sowerby. Dzieci podbiegły ku niej, a jej miła, promieniująca ciepłem postać sprawiła, że od razu poczuły do niej sympatię. Spędzili ze sobą kilka szczęśliwych godzin. Pokazali pani Sowerby cały tajemniczy ogród. Ona ze swej strony zrozumiała, że musi coś zrobić, aby pan Craven wrócił wreszcie do domu. Colin tak był dumny ze swoich osiągnięć i tak spragniony miłości i uznania ojca, że lord stanowczo powinien zobaczyć syna.
W ogrodzie
Tymczasem lord Craven podróżował po najpiękniejszych zakątkach Europy, ale wszędzie towarzyszyły mu złe myśli, pełne rozpaczy, żalu i smutku. Wciąż nie mógł otrząsnąć się po śmierci ukochanej żony, mimo że od tego czasu minęło już dziesięć lat. Wcale nie tęsknił za swym chorowitym, słabym synem. Po śmierci żony nie mógł znieść widoku dziecka, więc powierzył je służbie. Potem wierzył bez zastrzeżeń w to, co mu mówili. Na swój sposób dbał jednak o Colina: zapewnił mu opiekę lekarza i pielęgniarki, posyłał prezenty, lecz poza tym nie interesował się nim.
Każdy smutek musi kiedyś mieć swój kres. Pewnego dnia, siedząc nad pięknym górskim potokiem w Tyrolu, lord poczuł, jak złe myśli opuszczają go. budzi się w nim chęć do życia. Było to tego samego dnia, kiedy jego syn w ogrodzie oddalonym o setki kilometrów wykrzyknął: .Będę żyłT
Jesienią lord zamieszkał w pensjonacie nad jeziorem Como. Kiedyś wybrał się na spacer tak długi, że wrócił dopiero nocą. Jej kojący spokój spra-
Opracowanie 219
wił, iź pan Craven nie poszedł do willi, lecz usiadł na małym tarasie nad brzegiem jeziora. Tam miał niezwykłe widzenie: wydawało mu się, że słyszy swoją żonę, wołającą go po imieniu. Zapytał ją, gdzie jest, a ona odrzekła: mW ogrodzie!". Lord ocknął się. Był już ranek, a służący podawał mu na tacy list. W liście pani Sowerby prosiła lorda o szybki powrót do domu, nie wyjawiając wyraźnie przyczyny, dla której ten list wysłała, przepraszając jedynie za śmiałość. Decyzja zapadła błyskawicznie:. Wracam do Mis-seUhwaite”.
Kilka dni później lord Craven zjawił się w Misselthwaite Manor. Doniesienia służby na temat Colina były tak niejasne i sprzeczne (ma apetyt i nie je; śmieje się, ale dziwnie; wygląda dobrze, ale to może być opuchlizna), że ojciec zapragnął jak najszybciej zobaczyć syna. Powiedziano mu, że jest w ogrodzie, lord Craven poszedł więc do parku. Usłyszał śmiech w ogrodzie, który kazał zamknąć dziesięć lat temu, i zdumiał się. Trafił do furtki, otworzył ją i w tej chwili wpadł na niego wybiegający z ogrodu roześmiany chłopiec. Dopiero po chwili lord zorientował się, że trzyma w ramionach syna. Oczywiście Colin musiał mu opowiedzieć całą historię od początku. Szczęśliwi poszli do domu. gdzie na ich widok pani Medlock omal nie zemdlała.
Mary Lennox (czyt. mery lenoks)
Przedstawienie postaci
Mary urodziła się w Indiach. Jej ojciec, kapitan Lennox, brytyjski urzędnik kolonialny, zawsze był zajęty pracą. Matka — młoda, piękna, uwielbiająca zabawy kobieta — wcale nie miała ochoty zajmować się chorowitą i niezbyt ładną córeczką. Oddała ją pod opiekę hinduskiej służby, przede wszystkim opiekunki Ayah. Widywała ją tylko z daleka, do tego stopnia odsunęła się od dziecka, że dziewczynka nazywała swą matkę „biała pani", tak jak zwykła to robić służba. Mary tylko z daleka miała okazję podziwiać piękną, elegancką, wesołą mamę. Dziecko nie rozumiało swojej krzywdy - myślało, że tak ma być, nie pojmowało znaczenia słowa „dom". Wygląd
Pobyt w Indiach, ciągłe choroby, brak miłości i śmierć bliskich negatywnie wpłynęły na wygląd Mary. Chuda, o bladej i żółtej cerze, z nadąsa-ną miną, z cienkimi jasnożółtymi włosami, ubrana w czarną sukienkę, nie