12
Historia życiem pisana...
niu wstępnych egzaminów do klas pierwszych nowo powstałej szkoły. Przed budynkiem szkolnym stoją gromadki wyrostków o opalonych i skupionych twarzach. Poczułem wtedy jakąś radość połączoną z lękiem i przypływ nowej fali myśli: jak będzie wyglądała praca z nieznaną młodzieżą, z nowymi kolegami, dyrektorem. Z tymi refleksjami wchodzę w mury szkoły a tu gwarno i wesoło. Na korytarzu pełno młodzieży i rodziców. Z trudem przedzieram się przez ten gąszcz ludzki i stykam się nagle - z pierwszą osoba ciała pedagogicznego - dyrektorem K. Nowakiem. Pamiętam wtedy Jego serdeczny uścisk dłoni i przyjacielskie pozdrowienie: „Witam, kolego". Pamiętam również, że zaprowadził mnie do maleńkiego pokoiku, gdzie prócz biurka i jednego krzesła, nie było żadnych sprzętów. Zdążyłem się jednak zorientować, że znajduję się w pokoju nauczycielskim, który jest jednocześnie gabinetem dyrektorskim i kancelarią. Stanąłem wtedy przy oknie zamyślony; beznadziejnie wpatrywałem się w rozpromienione twarze wyrostków wyczekujących na egzamin. Trudno było mi uwierzyć, że spełnią się ich marzenia, bo ani własnego budynku, ani pomocy naukowych, ani nauczycieli specjalistów, nic, po prostu nic szkoła nie posiadała.
Z tego stanu pesymizmu i zamyślenia wyrwał mnie dyrektor, zapoznając z dwoma kolegami - nowymi członkami rady pedagogicznej. Byli to - pamiętam - inż. K. Nejman i inż. M. Lewandowski.
Dzisiaj, po upływie paru miesięcy, opuszczam mury szkolne pełen nadziei i wiary w lepszą przyszłość."
Wkrótce po rozpoczęciu roku szkolnego odbyła się pierwsza wizytaq'a. Wypadła chyba bardzo pomyślnie, gdyż na zebraniu Rady Pedagogicznej wizytator stwierdził, iż: „organizacja szkoły nastąpiła w szybkim tempie. Trudności w znalezieniu odpowiedniego lokum, nabór młodzieży do sześciu klas, zorganizowanie normalnej pracy w szkole, znalezienie internatu, znalezienie stołówki - to wszystko jest zasługą dyrektora H. Nowaka."
Zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego zaczęto prowadzić prace nad budową własnego lokalu. Rozpoczęto je we wrześniu 1960 roku na osiedlu Dobrzyńska. 8 listopada tego roku odbyła się uroczystość wmurowania aktu erekcyjnego. Budynek powstał w niespełna rok, między innymi dzięki pomocy junaków z Ochotniczego Hufca Pracy.
Ówczesna prasa prezentowała szkołę jako bardzo potrzebną dla lokalnego środowiska. Pisano, że pierwsi uczniowie byli to chłopcy w wieku 15-20 lat. Dziennikarze podkreślali trudności, z jakimi borykała się szkoła - brak własnego budynku, różny poziom umysłowy uczniów, nieufność kierowników budów, na których odbywały się praktyki. Oto fragment artykułu „Fachowcy dla »Petrobudowy«" zamieszczonego w „Trybunie Mazowieckiej", w którym wypowiada się zastępca dyrektora ds. szkolenia praktycznego Jan Zaręba: „Wiele wysiłku kosztowało nas zdyscyplinowanie młodzieży i wyuczenie ich pewnych czynności, ale udało się nam to osiągnąć. Poza tym musieliśmy przełamać nieufność kierowników budów, którzy nie wierzyli - że nasi uczniowie mogą dobrze pracować. Tymczasem młodzi wykonali samodzielnie, bez zarzutu, 500 płyt mastewa-lowych, basen przeciwpożarowy 18 x 18m, kanały na budowie nr 2. Chłopcy wykonują