którzy maja orientację w kwestii budowy kompozycji. Dla większości odbiorców będzie to pozycja podobna do wielu innych, typu Nightwish, Epica. Edenbridge czy Therion. Obawiam się, że dla nich płyta "First OF The Heroes", mimo ogromu pracy w nią włożonej, to na tę chwile będzie zbyt dużo i będzie spostrzegana jako kolejny typowy produkt tej sceny. Wstyd się przyznać ale mam podobne odczucia. Niemniej to też realny problem tej sceny, coraz trudniej jakoś na niej zabłysnąć, jednak ktoś będzie musiał go rozwiązać. Także na ten moment nie mogę dać więcej, niż (3,7)
2014 Oid Tempie
Gdy opisywałem "Endless Humań Void" nie miałem zielonego pojęcia, że ich EPka zawita również do mnie. Niestety kapela już nie istnieje i dostęp do ich muzy jest ograniczony. Jednak okazało się, że są ludzie dobrej woli, którzy podrzucili mi muzę ze wspomnianej EPki, "Stuck in Bestial Vi-sion". Dzięki im za to! Płyta trwa około trzydziestu minut, wypełnia ją dziewięć kompozycji. Swego czasu to były pełnowartościowe albumy, także wątpliwym jest dla mnie określać to wydawnictwo jako EPka. Jednak nie to jest najważniejsze. Muzycy od samego początku udowadniają, że należą do sceny black/thrash metalowej stosując intensywną łupankę, która dostarcza świeżej rąbanki i krwawej jatki. Robią to konkretnie i z wielka pasją, przyprawiając ją agresją, wściekłością, złem, bluźnierst-wem i diabelską siarką. Od początku czuć tu inspiracje wczesnymi dokonaniami Venom. Sodom. Ba-thory, Destruction, czy też Sar-cofago. Tę tezę podkreśla wykorzystany przez muzyków' cover Bathory "Hades". Niemniej chłopaki z Bestiality potrafili na tej materii odcisnąć swoje diabelskie kopyto, dzięki czemu da się tego słuchać. Najjaśniejszym punktem tej płytki zdaje się być kawałek "Blood Red Like Sodomy", płonie on piekielnym ogniem i śmierdzi smołą oraz siarką na odległość. Przy czym siekany jest znakomitymi riffami, blendowfany świetną perkusją, stosując przy tym równe wybiegi typu zwolnienia oraz maniakalne przyspieszenia. Brzmieniowo jest bardzo surow'0 i bez jazd w' stronę tradycyjnego metalu tak jak było na "Endless Humań
Void”. Ogólnie płyta stawia formację wr dobrym świetle, dla maniaków' mus i konieczność. Kiedyś takie granie było dla mnie synonimem polskiego metalu i ciągle wzbudza ono zainteresowanie wśród muzyków i fanów'. Poza tym niewątpliwie cieszy się wśród nich respektem i poważaniem. (4,5)
\mAm/
2018 Fin* Wave Onły
Bestiality to formacja, której muzycy obecnie tworzą takie kapele, jak Vengeance. Necrómanzer. Armagh. Truchło Strzygi i Imperator. Istniała w latach 2013 -2018 i pozostawiła po sobie EPkę "Stuck in Bestial Vision" (2014) oraz właśnie omawiany album "Endless Humań Void" (2018). Kapela była przedstawicielem coraz bardziej popularnej polskiej oldschoolowrej sceny black/thrash metalowej. Słowem pełno w ich muzyce pochodnych od Venom, Sodom. Bathory. Destruction. Kat. a nawet Sarcofago. Posses-sed czy też Running Wild. Taki też jest krążek "Endless Humań Void". wypełniony po brzegi przez bardzo agresywny, wściekły, bluź-nierczy i przesiąknięty złem oraz siarką black/thrash metal. Od pierwszych dźwięków poraża prostotą i bezpośredniością, wręcz jej chwyt-liwością. Od początku muzycy' siekają nas bardzo szybkimi riffami. miażdżą szaloną sekcją oraz kąsają skrzeki i wy m wrzaskiem, wyszcze-kującym bluźnierstwa, choć niekiedy wr bardzo infantylny sposób. No cóż taka forma, która kiedyś była -i jest - popularna w kraju nad Wisłą, bardzo kojarząca się z wczesnymi latami 90. zeszłego wieku. Całe szczęście Bestiality potrafiła dodać też swojej własnej energii, pasji i entuzjazmu. Pewnie dlatego ciągle tak dobrze słucha się całej płyty. Już rozpoczynający sztandarowy "Bestiality" ustawia nam podejście do lego krążka, dając nam konkretną dawkę agresji i zachęcając nas do dalszego słuchania. Wymarzony opener. Kolejne kawałki równie udanie wciągają w słuchanie i tak, aż do samego końca. Trudno jest wyróżnić jakiś konkrety kawałek, ale wymieniłbym " Wbite Devits SpelF, "Bestial Force oj Destruction". "Forever in Leather" oraz wiadomo, "Święta wojna” co-ver Imperatora. Zresztą wrrzaski po polsku w "Opratvcy” wyszły im również całkiem nieźle. Z tego co zauważyłem przy wymienionych songach, moja nóżka jeszcze żwawiej przytupywała. Słowem żal, że ta formacja zakończyła swroją działalność. Moim zdaniem choć propozycje z tej sceny niekiedy zlewają się w całość to muza Bestiality jednak na jej tle wyróżniała się. No cóż, są jeszcze tzw. "reuniony", więc może za jakiś czas... Teraz ci co mają "Endless Humań Void" niech się cieszą, bo to kawał solidnego czarciego łojenia. (5)
WW
2020 Sdf-Rdcoscd
Blacktrail to młoda polska kapela z Siedlec, która działa od roku 2017. Fajnie, że od czasu do czasu pojawiają się takie kapele. Niestety granie tradycyjnych odmian heavy metalu nadal nie jest zbyt popularne w Polce. Zresztą z tą tradycja w wypadku Blacktrail. tak do końca nie jest jasne. Rozpoczynający płytkę "White Fever" bardziej pasuje do alternatywne metalu, do tego naleciałości melo-deathu oraz progresywnego thrashu. Nie jest to moja baj kit ale kawałek ma ręce i nogi. Nawet dobrze pasuje w nim skrzeki iwy wrzask wokalistki. Ogólnie Blacktrail zalicza się do heavy/thrash metalu, co akcentują cztery kolejne utwory z omawianej płytki. Niemniej jakieś nieliczne elementy z innych odmian metalu także wyłapiemy. Chociażby Pani Alicja Betlińska z rzadka korzysta ze sw-ojego naturalnego głosu bardziej stawia na jego zniekształcenie, co mógłbym określić jako proto-growi. Kompozycje są różnorodne, dynamiczne, długie i utrzymane głównie w wolnych i średnich tempach. Muzycy korzystają przede wszystkim z prostych środków ale dbają o to aby w kawałku obok siebie egzystowało kilka pomysłów oraz o to, aby nie brakowało przyśpieszeń czy też zwolnień. Nie są to jednak jakieś gwałtowne zmiany. Oczywiście muzycy nie zapominają o melodyjnych motywach oraz aby muzyka z sensem "płynęły" do przodu. Instrumenty brzmią całkiem nieźle, a gitarzyści maja smykałkę, i do riffów, i do partii solowych. Niestety nie ma tego efektu - wow! Trudno określić w czym rzecz. Może to. że kompozycje są za długie albo, że są za wolne przez co, wszelkie modyfikacje w postaci zmiany lematów czy też temp stają się zbyt oczywiste. Po prostu czegoś brakuje. Niemniej w zespole drzemie potencjał, który można wykorzystać do tego aby muzyka Blacktrail była jeszcze lepsza. "Your Freedom For
My Name" słucha się bez problemu, choć muzyka nie porywa, za to zapewnia nam solidną dawkę heavy/thrash metalu. (3.5)
2020 IW Steel
Holenderski Black Knight zdecydowanie do zespołów młodych nie należy. Ich pierwsze demo ukazało się już w roku 1986. Później w historii grupy było niestety parę zawirowań. dlatego też mimo długiego stażu "Road To Victory" to trzecie pełne wydawnictwo kapeli z kraju tulipanów. Jest to też powrót bo bardzo długiej przerwie, bowiem ostatni album "Czarnego Rycerza" zatytułowany "Tłie Beast Inside" ukazał się w roku 2007. Spójrzmy zatem, czy warto było czekać te trzynaście lat. Album zaczyna się dość, powiedzmy klasycznie trochę w klimatach Iron Maiden. Niestety pozytywny efekt utworu tytułowego psuje pierwsze wejście wokalisty Davida Marcelisa. które jest całkowite niemrawe oraz pozbawione mocy. Na szczęście rekompensuje to w' refrenie, gdzie mocy nie można mu odmówić. Tyle, że we wspomnianym refrenie pojawia się motyw bardzo zainspirowany maidenowym "Inraders". Plagiatem raczej bym tego nie nazwał, jednak inspiracja jest wyraźna. Drugi utwór "Legend' to już nieco mocniejsza szkoła jazdy. Na dzień dobry dostajemy deszcz riffów w stylu Judas Priest czy Accept. Mar-celis krytykowany przeze mnie kilka wersów wyżej, tu pokazał swoją klasę. Zresztą nie tylko on. Pojedynek solówkowy to prawdziwy miód dla uszu miłośnika klasycznego heavy metalu. Numer ten to zdecydowanie najmocniejszy punkt trzeciego albumu Black Knight. W trzecim numerze o tytule "Pendragon" Holendrzy nie zwalniają tempa. Warto tutaj zwrócić uwagę na chóralnie śpiewany refren, basowy- przerywnik i znowu te solówki. Słychać, że Gertjan Vis oraz Ruben Raad-schelders są pod mocnym wpływem Judas Priest. "Thousand Fa-ces" zaczy-na się dość niepokojąco. Pierwsze wejście może jednak wzbudzić prawdziwy dreszcz. Budowanie klimatu w tym przypadku można śmiało porównać do tego, co można usłyszeć na ostatnich albumach Iron Maiden. albo na solowych albumach Bruce’a nagranych we współpracy z Royem Z. Podobnie zresztą jest z "My Beau-tiful Daughters". W tym utworze
RECENZJE