J\ock fo starom stylu
Powiedzieć, że Graham Bonnet zjadł zęby na muzyce rockowej, to nie powiedzieć nic. Facet udział się w Rainbow, gdzie wszedł w buty nieodżałowanego Ronniego Jamesa Dio w czasie, gdy cierpliwość fanów była wystawiona na próbę dodatkowo, w wyniku komercyjnego zmiękczenia muzyki zespołu. Jednak wokalista poradził sobie świetnie i mimo, że pochodził z innego muzycznego świata, na stałe wpisał się w krajobraz hard rocka. Na wrłasne konto twrorzył już w Alcatrazz, zespole, przez który przewinęło się wielu doskonałych muzyków' (zwłaszcza gitarzystów'), który jednak z czasem popadł w zapomnienie. W tym roku Graham kończy 72 lata, jednak zamiast wybierać emeryturę, postanowił przypomnieć wiaśnie Alcatrazz. "Born Innocent", pierwszy od trzydziestu pięciu lat premierowy materiał wrstydu nie przynosi. Jest też okazją do rozmowy z tym legendarnym (nie bójmy się podkręcenia atmosfery) wokalistą.
HMP: Powrót Alcatrazz po trzydziestu pięciu latach to spora niespodzianka. Jak doszło do tego, że zeszliście się pod tą nazwą?
Graham Bonnet: Wiesz co, w sumie to nie jest cały zespół - z dawnego składu została nas trójka. Jimmy Waldo, Gary Shea i ja. W ciągu minionych lat zdarzało nam grać tu i tam, chociaż nie wydaliśmy nowego materiału. Swoją drogą, Gary nawet nie występuje na
nał. Joe jest wszechstronny, potrafi grać w różnym stylu. Jest świetny na żywo, po prostu to idealny gitarzysta dla nas. Ludzie go uwielbiają i dzięki niemu płyta brzmi jak rocknroll w starym stylu.
Faktycznie/ mógłbym uwierzyć/ że to zaginiony materiał z lat osiemdziesiątych. Jednocześnie mam wrażenie/ że nie chcieliście brz-
albumie, dlatego, że mieszka w innym mieście. W większości kawałków grają różni basiści i gitarzyści. To trochę dziwne, że w ostatnim okresie nie mogliśmy też dać wspólnie żadnego koncertu. Mamy więc nowy skład, który tak naprawdę jeszcze nic miał okazji ze sobą zagrać. Nie mogę powiedzieć więc jak wypadamy na żywo, po prostu tego nie wiem. (śmiech) Poszczególne partie materiału nagrywane były oddzielnie. Spotkaliśmy się tylko na godzinę, podczas sesji zdjęciowej.
Jednak przyznasz, że jeszcze kilka lat temu trudno było oczekiwać, że zespół powróci z nową muzyką.
Tak, ale myślę, że brzmimy tak samo na początku. Przynajmniej tego chcieliśmy. Joe Stump, nasz gitarzysta, gra bardzo podobnie do Yngwie Malmsteena, który z nami zaczy-
mieć zupełnie retro.
Też tak uważam, (śmiech) Planowaliśmy, aby całość była przynajmniej trochę nowoczesna. Mam na myśli podejście do realizacji dźwięku. Równocześnie, zależało nam, aby materiał był rozpoznawalny, jak na Alcatrazz przystało. To wynika z naszych melodii oraz gry gitary. Malmsteen czy Steve Vai mieli charakterystyczne brzmienie, które w jakiejś formie przetrwało do dziś. Joe jest trochę jak kameleon, jeśli chodzi o umiejętność wczucia się w różne stylistyki.
N* płycie gościnnie pojawili się również tacy muzycy jak wspomniany Steve Vai, Chris Impellitteri czy Bob Kulick...
Chcieliśmy pokazać, że ludzie ci, część z nich, stanowili istotną historię tego zespołu. Dlatego poprosiłem Steviego o napisanie jednej
piosenki. Chris, co prawda nie był członkiem Alcatrazz, ale brał udział w przesłuchaniach do grupy. Z Bobem graliśmy w innym zespole, a teraz napisał dla nas kilka numerów'. Prawdopodobnie ostatnich przed swoją śmiercią. Fajnie mieć ich wszystkich na jednym albumie.
Ciekawi mnie jak wspominasz pracę z Malmsteenem?
Było świetnie, przynajmniej na początku, (śmiech) Z czasem stawał się coraz bardziej pewny siebie i miał coraz większe ego. Był dobrym dzieciakiem, cieszył się gdy do nas dołączył. Był od pierwszego przesłuchania, naprawdę doskonały. Grał ze swobodą podobną do Ritchiego Błackmore’a, mimo, że był dużo młodszy. Wyglądał naw'et trochę jak Ritchie. Przez jakiś czas było naprawdę świetnie. Gdy zaczęliśmy dawać koncerty, zdał sobie sprawy, że ludzie patrzą głównie na niego. Granie na gitarze jest czymś widowiskowym, zwłaszcza jeśli robi to się w jego stylu. Szybko się rozwijał i był coraz lepszy. Stał się jednym z najlepszych gitarzystów, z jakimi pracowałem. Ludzie byli zachwyceni jego umiejętnościami. Z czasem przestał nas potrzebować i odszedł robić karierę solową. W jakimś sensie wiedziałem, że to w końcu nastąpi.
To niesamowite, że miałeś szczęście pracować z jednymi z najlepszych gitarzystów w historii rocka. Blackmore, Malmsteen, Vai.
Z hard rockiem, ciężką muzyką w ogóle, zetknąłem się po raz pierwszy, gdy poznałem Ritchiego Błackmore’a. Podczas przesłuchania do zespołu Rainbow uznałem jednak, że nie będę do nich pasował. Wszyscy mieli długie włosy a to nie była zupełnie moja stylowa. Grając w zespole hard rockowym powinieneś mieć w łosy, (śmiech) Ja występowałem w garniturze, pod krawatem i tak ubrany przyszedłem na próbę. Musiałem nauczyć się "Mistreatcd" i zaśpiewałem to z nimi chyba cztery razy tego wieczora. Dwa razy bez mikrofonu, ale pomimo tego mnie słyszeli - śpiewam bardzo głośno. Chociaż zaskoczyło mnie wtedy, że potrafię to robić aż tak głośno. Rainbow' przecież byli również potężnie grającą kapelą. Pamiętam, że przebywaliśmy w pewnym zamku we Francji. Ogromne pomieszczenie z masywnym dźwiękiem. Zatrudnili mnie i gdy miałem jechać z nimi do Londynu, pomyślałem sobie, że nie jestem właściwą osobą na tym miejscu. Pochodzę ze świata muzyki pop, bluesa i soulu. Tymczasem dołączyłem do grupy, której brzmienie opierało się na fantastycznych klawiszach i mocnych gitarach. Ritchie Blackmore jest odpowiedzialny za moją dalszą drogę. Otworzył przede mną świat hard rocka, z którym nie miałem wcześniej do czynienia. Świat, który mnie poznał i uznał, że jestem wokalistą heavy metalowym. Ale ja przede wszystkim jestem wokalistą po prostu, potrafiącym odnaleźć się w wielu stylach. Jednak, gdy znajdziesz się w zespole metalowym to na zawsze pozostaniesz metalowcem. O. to heavy metalowy' wokalista Graham Bonnet! jaki heavy metalowy? Jestem taki sam, jaki byłem przed przystąpieniem do Rainbow! Ale nagle, dla słuchaczy stałem się kimś innym, nawet o tym nie wiedząc, (śmiech) Dzięki Ritchie. że mnie zatrudniłeś, ale równocześnie odcięło mnie to od innych gatunków', takich jak coun-
ALCATRAZZ