WACŁAW POTOCKI
Tak więc owca, gdy do psa przed wilkiem uciecze,
-flU Na myśl jej to nie padnie, że się i pies wściecze;
Tak bojąc się nieboga wilków i niedźwiedzi,
W garlo śmierci i swojej wlazła samojedzi.
Oddzierano od piersi niemowiątka ssące 1 bez wszelkiej litości, na co matki drżące Z okrutnym serca bólem poglądać musiały,
W drobne kęsy o twarde roztrącano skały.
Pełno krwie, pełno wszędy konających stęku.
Godna robota, wierę, chrześcijańskich ręku!
Na koniec się w posoce uszargawszy po pas,
-71’ Zostawują trupy psom i krukom na opas,
Zrabują, co tylko jest, i pełni korzyści Wracają, jakby Turka znieśli, chłopi czyści!
Rzecz tak haniebną skoro Lubomirski słyszy,
Wszytkim milczeć rozkaże i chce to mieć w ciszy: „Niechaj Chodkiewicz sprawy tak szkaradej nie wie, Gdyżby na miejscu umarł bez wątpienia w gniewie (Kolerze był podległy starzec ten z natury);
Pewnie by do jednego kazał wiesić ciury."
Tak mówił Lubomirski i sam nie bez gniewu 2fw Każe z nich kilkunastu wnet przysądzić drzewu,
Przy licu na gorącym porwanych terminie;
Aleć nie wyrównała ona kara winie;
Aż sam Bóg, sprawiedliwy w krótkim czasie sędzi,
Słuszną plagą krzywdę swą, owych krew opędzi.
Sroższym być podczaszemu sędzim należało,
Żeby po nim dekretu już nie poprawiało,
W tak jawnej krzywdzie, niebo; najmniej by nie zgrzeszył Największą surowością; ale się pospieszy!
Kwoli Chodkiewiczowi, żeby go nie ranił 290 W serce; prędko i cicho tak srogi grzech zganił.
O jednę w Rzymie głowę czterysta głów legło,
Żeby tylko zabójcę w tym rzędzie dosięgło,
Kiedy się wszyscy przeli; bo wielkie przykłady Bez niesprawiedliwości nie bywają rady.
Nic to pomście za taki eksces nie przeszkadza Do słuszności, choć tam co krzywdy się zawadza,
c....................)
O MATUSZU
Jedna polityczna pani
Sługom swoim wielce gani.
Że skoro czego nie stało.
„Nie masz" mówić sit,- im zdało. „Wielka nieostrożność wasza.
Nie kocham tego niemasza. Więc kiedy czego nic stanie. Mówcie: przebrało się, a nie
Wiejskim obyczajem grubym Na plac z słówkiem mnie nie lubym.” W taż. gdy to mówi, godzinę Śle [to woźnicę dziewczynę:
A że byl odszedł ze dworu,
Wedle paniej swej humoru. Ukłoniwszy się jej dusza:
„Przebrało się i Matusza."
NA OKULARY
Wieprza kupował doktor, a że już był stary,
Nie dojźrał, przeto na nos włożył okulary,
Przez które, acz rzecz była i mała, i chuda,
Barzo drogo zapłaci, skoro mu się uda.
Dowiedziawszy się żona tak łając przyskoczy:
„A gdzieżeście podzieli, miły panie, oczy?
Prosię tak drogo płacić?” — „Miła — rzecze — pani, Nie przypatrzywszy się wprzód głupi tylko gani.”
Toż gdy jej okulary zawiesi na nosie:
„Mówże teraz, że drogi, że nie wieprz, że prosię."
Usiadł doktor do stołu, nie myśląc o zdradzie,
A żona przy talerzu okulary kładzie.
Więc że mały kawałek włożyła w jarzynę,
Mając dobry apetyt, pyta o przyczynę.
Owa mu ich co rychlej dobywszy z puzderka, Kładzie na nos: „Patrz jeno, a małaż to szperka?”
KAZANIE DO ZBÓJCÓW
Przez Bieszczad kaznodzieja kiedy szedł od fary, Brewijarz, wszytkie swoje z sobą niósł towary,
A kiedy wpadł na zbójcę, że nie miał pieniędzy, Przymuszą go kazanie powiedzieć co prędzej.
Tedy na pień wsadzony; „Wierutni słuchacze!
Jednaki wasz z Chrystusem żywot — prawi —■ baczę.
443