Piękną drogę na południe zakłócił mi pewien incydent - w pewnym momencie wyprzedził mnie stary peugeot i facet zaczął machać, żebym się zatrzymał. □
No - mówię sobie - nie bardzo, wokół pustynia, żywej duszy, jadę dalej. On jednak uparcie macha i pokazuje mi jakąś karteczkę. W końcu założył czapkę, taką wojskową z daszkiem. Okazał się celnikiem, czy też policjantem, który wyszedł gdzieś na chwilę z budki, ale dostrzegłszy mnie - sumiennie gonił. Dziwny facet, wbił pieczątkę i nawet nie poprosił o bakszysz. Dziwny! □
□ □
Teraz dopiero do mnie dotarło - jestem w Mali, kraju uśmiechu i pięknych pieśni. □
□ □
□
□
□
Mali □
□ □
□
Jeśli wcześniej myślałem, że moje problemy z wymianą pieniędzy i paliwem się skończą, to byłem w dużym błędzie. Jeśli chcesz coś załatwić w tych stronach, masz na to 3 dni. Czasem mniej, bo trzeba czekać. Piątek w krajach muzułmańskich jest świętem, sobota normalnie wolna, a niedziela też, chociaż nie wiem dlaczego. Może zostało tak z czasów kolonialnych. W sumie urzędnicy są chyba z tego zadowoleni. Gdyby było inaczej, pewnie by strajkowali, zresztą niewiele załatwia się tutaj w urzędach, tylko ja miałem takiego pecha. Miasteczko za granicą: banki zamknięte, niedziela. Koniki robią sobie ze mnie jaja z ceną, a ja mam tylko całe 100 euro. Chrzanię to, jadę dalej, jeszcze mam trochę paliwa, następne miasteczko za 150 km, może dojadę. □
Następny dzień - poniedziałek - co za ulga. Bank jednak nie wymienia kasy. 150 km z powrotem lub Bamako: 700 km. W końcu urzędnik z banku kupił moje euro po przyzwoitym kursie (oczywiście musiał przy tym zarobić). □
□
Stacja benzynowa na korbkę: coś tam trybi, przeskakuje, weszło 22 litry, mówię, że ten bak tyle nie pomieści, cena za paliwo też wysoka. Pytałem wcześniej o nią w sklepie, ta jest wyższa. Wkurzyłem się strasznie - za dużo tych kombinacji. Dałem mu kasę według moich obliczeń, no i trochę na niego nakrzyczałem po polsku, użyłem słów uznanych powszechnie za obraźliwe. Facet musiał się wystraszyć wyrazu mojej zarośniętej twarzy i polskiej mowy, chociaż pewnie nie zrozumiał, co mówię o jego matce. Dał spokój, wziął kasę i poszedł. Potem dowiedziałem się, że cena była właściwa, a facet w sklepie chyba nie wiedział dokładnie jaka, chciał tylko pomóc, ale te 22 litry to była przesada. □
□