na łańcuchu, on mi się nie wyrwie, i Pani Cecylia niechętnie wzruszyła ramionami. - Co ty masz za pomysły? To jest pies do pilnowania, nie do spacerów.
Trzeba na niego krzyknąć, żeby poszedł do budy - i przestanie. Ja mam X dosyć kłopotów, żeby mi jeszcze głowę zawracać głupim psem!
- Ale kiedy on nie może, on przecież zwariuje! Kiedy on ciągle, ciągle jest przywiązany! Michalina, która krajała kalarepkę stojąc przy stole, też zabrała głos:
- Panienka to tylko psa bałamuci. Jakby go tak spuszczać, to będzie jeszcze gorzej wył.
- Ja sobie idę do szkoły i wracam albo idę na lekcje i przez całe godziny o nim zapominam. Każdy o nim zapomina. Co on ma robić, co on ma robić, kiedy on nie może wytrzymać? Elżbieta czuła z rozpaczą to ściśnięcie w gardle i poza oczami, z którego się bierze płacz. Zirytowany głos ciotki był nienawistny.
- Ja nie mogę się litować nad psem, ja muszę się litować nad sobą. Ja nigdzie nie chodzę, o tym nikt nie pomyśli, że ja sama jestem tu uwiązana jak pies. Jeżeli mnie nie ma przez godzinę, to cały dom zastaję do góry nogami. Każdy myśli tylko o sobie, a ja jedna mam na głowie wszystko. Raz ustąpiłam i pozwoliłam ci go wpuścić na noc do ogrodu. Przecież mi wszystko wyłamał i wydeptał przez tę noc. To jest dzikie zwierzę, nie pies! To jest wariat!
- On właśnie zwariuje, jak będzie przywiązany przez całe życie!
- Uspokój się, nie zwariuje, nie zwariuje - powiedziała pani Cecylia, urągliwie przeciągając te słowa. - Już się o to nie bój. Prędzej ja zwariuję od tego wszystkiego. Każdy jest subtelny, każdy ma serce wrażliwe - tylko ja jedna jestem bez serca. A gdyby nie ja, to nie wiem, co by z wami wszystkimi było...
Pani Posztraska prasowała swą bluzkę w paski prędko i w milczeniu. Teraz sama poczuła się zagrożona i powiedziała łagodnie:
- Eluniu, nie denerwuj cioci! Pitek jest przyzwyczajony i najlepiej mu jest na łańcuchu. Elżbieta milczała, ściskając mocno splecione ręce. Jakże miała powiedzieć, że sama nie może wytrzymać w tym domu, że chce uciec, że chce się zabić. Naprzód Fitka, żeby się nie męczył, a później siebie. Wszystko było głupie i niemożliwe. I nie obchodziło nikogo.
- Niech Michalina idzie zapędzić psa do budy, to się zaraz uciszy. A ty się uspokój i wracaj do swoich lekcji. Jeżeli cię boli głowa, to najlepiej się połóż, i jak masz jakieś humory, to do mnie nie przychodź z pretensjami. Jest powiedziane, że pies ma być przywiązany, i będzie przywiązany. Już ja wiem najlepiej, co mam robić.
Elżbieta wyszła powoli z kuchni. Leżała u siebie na łóżku, nie zapalając światła, i płakała. Nie myślała o Awaczewiczu ani o matce, ani o Gołąbskiej, która może umrzeć przy drugim dziecku. Jeden jedyny los psa urastał do kosmicznych rozmiarów i ogarniał sobą wszystkie tamte zmartwienia. Wycie Fitka, który uspokojony przez Michalinę spał cicho w budzie, wypełniało teraz cały świat.
5