SMwpugcK
śnieg, był wieczór, a ja giąłem na saksofonie. Wydawało mi się. że z rury wychodzą kolorowe dźwięki, takie różnobarwny smugi płynące w wieczór i śr.ieg. Początkowo kompot daw< podobne przeżycia, r.ie było tylko takiego nasilenia.
Pierwsza trawa. Szedłem wieczorem na działki i spotkało kolegę. Mówię mu, że idę skołować trochę ćpania. A on na ic żebym poszedł z nim, bo nut coś lepszego. Poszliśmy, wyjął
łajkę, nabił popatrzyłem na niego z pewnym powa* piewaniem. Zapaliłem. Z u pełnie mc mogłem opanować twarzy, która zac/ęl żyć innym życiem. Gtym; uśmiechu. Czuleni ogronm potrzebę śmianiu. Bardzo
Narkotyki i seks.
Seks i muzyka.
Grzałem i kochałem się z moją dziewczyną.
Grzałem a!Bo grałem.
dużą radość. Dzwonek do drzwi, wstałem z krzesła i c/ulem się tak, jakbym szedł po materacu czy sprężynach, poruszałem się jak we mgle. Tu trawa. Bardzo długo działała. Potem w kinie - pierwsze zetknięcie /. rzeczywistością. Nie pamiętam, co to był za film, wiem tylko, ze w pewnym momencie na ekranie nadlatywały samoloty, a w dole byki fabryka, pełno cystern z benzyn;; i jacyś ludzie. Zerwałem stę i. krzesłu i zacząłem głośno krzyczeć: „O kurwa.' Przecież lani jest benzyna!" Ktoś mnie zaczijł szarpać i wtedy s:ę ocknąłem. Takie wrażenia dźwiękowe i wzrokowe zawsze mnie pociągały. Tak samo było z amfetaminą. Jak się kochałem z dziewczyną, to często miałem wrażenie, że samo dotknięcie wywołuje orgazm. Sam dotyk, samo spojrzenie, sam zapach.
Później opłaty przestały mi wystarczać. Byłem w ciągu i musiałem je brać. Zawsze i trawą. .Same opiaty wydawały się chamskim środkiem, po którym nic się nie chce robić, tylko leżeć i słuchać muzyki Tylko na początku dawały mi niesamowicie dużo energii i wrażeń. Zn.tcz.nie zwiększały wrażliwość To były te „ładne” strony grzania.
Jego koszmarne strony to momenty, w których narkotyk przestaje działać : świat z bajki znika. Zostaje bmdel i brud. Nagle okazuje się. źe ściany są brudne i odrapane, w domu 30
II •>l'lclll > l»>l U blO |V-.I II'A AM lll.iun I '■ ........
Mm.....li/yc łln |mi.i Twr-jo il/u\l.o leży >1 •• l •
■•i *•!-siuiis* i plac/c. a ly nic mofcw. sic jm..In s. i |. | Bf' ♦»»•>?«», aby jc uspokoić i pi/owinąć I wtedy |»i.*1 mi|. %«■ w> MMIMĆ, w yldagać, wyżebrać, aby maiku twojego <I• I • 1
I | »mi< mla pieluchą;, nakumilu je i pr/ylulila Ale 1*11.1 i a " l.i klin iinym sianie j;k ly i żadna .siła nie może |c| /> n . «|.. MryMli n i luehu. J es lei bezsilny Kosznwma i/../yv.r i.. . li )<ii przygr/ae.
i i /itsiula później moja żon.i. Kochaliśmy sic 1 > 1 /a>/li ** • i |/v /.a kióiymś powrotem były rozstania i ponowne zej-I u kivhaliśmy sic i potem... obydwoje nie chcieliśmy po-pl*ys sic lego dziecka. Chcieliśmy je mieć. W swojej nai-koinaiiskiej wyobraźni uznaliśmy, że damy sobie radę, a być może nawet przestaniemy grzać. Ja miałem wtedy osiemnaście i ii, .ma niewiele więcej. Zdecydowaliśmy, że urodzi, pabier/c-in. sic, i z. takim planem zamieszkaliśmy wspólna* w moim |iokoju u matki.
Chodziłem do szkoły, a Iza pracowała. Umówiliśmy się, że ni • będziemy brali narkotyków. Dotrzymywałem obietnicy. Natomiast ona nic potrafiła przestać. Wracając z.e szkoły /.ustawałem w domu chłopaka, który przynosił jej towar. Zwróciłem u a uwagę. Zareagował arogancko: to jest jej sprawa, ja nic ilo tego nie mam. Następnym razem wyrzuciłem go. Mo;a dziewczyna oszalała. Ja też. Wziąłem strzykawkę i wywaliłem zawartość do wanny. .Spłukałem woda i patrzyłem jak spływa. Ona mc trzęsła i płakała. Nie była jeszcze na głodzie, a!e psychicznie już. chciała. Padło dużo gorzkich słów Dałem jej wybór: albo Zycie ze mną. albo narkotyki. Dokonała wyboru i wróciła do swojej matki.
Trudno zrozumieć, skąd wziąłem w sobie wtedy tyłc siły, żeby nie brać. Dziś muszę przyznać, zc nic brałem jedynie tak zwanych twardych narkotyków, dużo za to piłem i podpalałem trawę. To pozwalało nu przetrwać. Z drogiej strony bardzo ambicjonalnie potraktowałem fakt. że będziemy mieli dziecka. Wydawało mi .się. żc jakaś ssę wszystko ułoży i potrafimy żyć