9
T
Po pierwszym wystąpię na Jazz Jamboree „Laboratorium" nagrało swoją pierwszą płytę, z udziałem Zbigniewa Seiferta. Płyta ta była dostępna wyłącznie w dystrybucji subskrypcyjnej. Wspólne przedsięwzięcie Polskich Nagrań i Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego nosiło tytuł „Biały Kruk Czarnego Krążka".
Marek Stryszowski grał już wtedy na saksofonie altowym i klarnecie basowym, a Łozińskiego i Górskiego zastąpili gitarzyści Krzysztof i Paweł Ścierańscy, z którymi w roku 1976 zespół nagrał w Polskich Nagraniach płytę „Modern Penthathlon", w jakże imponującym dzisiaj nakładzie 115 tys. egzemplarzy. W tym składzie „Laboratorium" dużo występowało za granicą, z muzyką która łączyła elementy funky, fussion i jazz-rocka.
W latach 80. „Laboratorium" znowu zmieniło skład. Zespół występował w wersjach duetu lub tria. Jednak stopniowo zmieniał się rynek muzyczny w Polsce. Pojawiła się zdolna młodzież jazzowa: „Young Power", „Tie break", „String Connection". I zaczęły się kurczyć kontrakty zagraniczne, które do tej pory utrzymywały grupę „Laboratorium" w artystycznej jednomyślności.
Od szóstej klasy szkoły podstawowej -prawie aż po kres istnienia „Laboratorium" artystyczne losy Janusza Grzywacza i Marka Stryszowskiego były ze sobą nierozerwalnie związane. Wszelkie ich dokonania do roku 1986 były wspólnym dorobkiem, a wynikały z porównywalnej jeszcze i dającej się pogodzić wizji artystycznego rozwoju. Obaj rośli, kształtowali się i okrzepli w jednakowych niemal warunkach, jednak każdy z nich stał się wielką indywidualnością. Różnili się temperamentem i coraz bardziej zaczynała ich dzielić różnica poglądów na dalsze kierunki rozwoju zespołu. Wówczas rozwiązanie było jedno i każdy z nich poszedł własna drogą.
Marek Stryszowski powołał do życia istniejąca po dziś dzień grupę „Little Egoists", a Janusz Grzywacz - chociaż do roku 1990 utrzymywał firmę „Laboratorium" - to jednak głównie poświęcił się solowym koncertom na elektronicznych instrumentach klawiszowych i komponowaniu muzyki ilustracyjnej dla teatru i filmu. I tak właściwie zaczęła się kariera Janusza Grzywacza jako kompozytora muzyki teatralnej.
Powiedział kiedyś: zastanawiam się nawet czyja nie bardziej jestem człowiekiem teatru niż muzyki. Bo teatr przez swoją multimedialność jest fascynujący, to jest coś pełniejszego niż sama muzyka. Może dlatego tak bardzo przywiązuję w muzyce wagę do klimatu, do nastroju, bo chcę, by sama muzyka zastąpiła inne środki teatralne...
Pierwsze związki Janusza Grzywacza z teatrem, już na zasadzie późniejszej, permanentnej współpracy, miały miejsce w roku 1999. Wówczas to Teatr STU zaprosił go do napisania muzyki do spektaklu Fernando Arrabala pt. „Głosy przyszłości", reżyserowanej prze Wenezuelczyka Rube-na Papuagę. Zaraz potem artysta napisał muzykę do dyplomowego spektaklu Tadeusza Nyczka, który dyplomu reżyserskiego bronił na warszawskiej PWST.
Na rok przed muzycznym rozstaniem się Janusza Grzywacza z Jarosławem Śmietaną, czyli właściwie końcem istnienia grupy „Laboratorium", Grzywacz otrzymał pierwszą poważną ofertę napisania muzyki do spektaklu pt. „Pan Twardowski" według libretta Włodzimierza Jasińskiego i w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego.
„Pan Twardowski" to musical adresowany zarówno do dzieci i młodzieży, jak i ich rodziców, to propozycja teatru familijnego. W spektaklu tym legenda miesza się z historią, fantazja z rzeczywistością, tak jak w życiu miesza się z jawą. Komizm, groteska i liryzm towarzyszą Twardowskiemu w jego przygodach z diabelską mafią, która opanowała świat...
Spektakl ten miał wiele dobrych recenzji w całym kraju. W Krakowie został zagrany blisko czterysta razy. Został też wystawiony w stolicy:
„Kilka piosenek nosi znamiona przebojów. Muzyka Janusza Grzywacza, wbrew pozorom, jest nowocześniejsza od muzyki Janusza Stokłosy (tego od „Metra") i bardziej stylistycznie zróżnicowana. Nie jest to jedynie kolekcja piosenek starających się samoistnie zaistnieć. Warstwa dźwiękowa widowiska układa się również w dramaturgiczną całość. [...] W przeciwieństwie do „Metra", gdzie widzowie oglądają tylko precyzyjnie zaaranżowane obrazy, tutaj jest więcej luzu i elementów improwizacji. No i autorzy „Twardowskiego" nie próbują udawać, że wymyślili uniwersalny, kosmopolityczny musical..."
Na przełomie lat 80. i 90. w życiu artystycznym Janusza Grzywacza nastąpiły pewne zmiany. Z działalności koncertowo-jazzowej zaczął skłaniać się ku pracy indywidualnej. Była to głównie praca kompozytorska i praca w studio nagrań. Był to początek okresu, w którym powstało ponad sto kompozycji do spektakli teatralnych, kilkadziesiąt do filmów i telewizji, oraz kilkanaście widowisk plenerowych. W tym czasie artysta pracował z wybitnymi reżyserami scen polskich, m.in.: Kazimierzem Kutzem, Juliuszem Machulskim, Olgierdem Łukaszewiczem, Bogusławem Cioskiem, Jackiem Bunschem, Ewą Borzęcką. Współpracował z teatrami niemal w całej Polsce: w Krakowie, Warszawie, Gdyni, Wrocławiu, Rzeszowie, Katowicach, Zabrzu, Sosnowcu, Jeleniej Górze.